Dramatyczny spadek liczby Szwedów w PGE Ekstralidze i ich wyniki w rodzimej Bauhaus-Ligan, duży niedobór zawodników między 20. A 30. Rokiem życia, przedwcześnie kończone kariery. Te tematy poruszone zostały w opublikowanej już analizie poświęconej żużlowi w Szwecji. O te i bardzo wiele innych kwestii, zapytaliśmy Petera Johanssona, menadżera Indianerny Kumli, który chętnie i w interesujący sposób podzielił się swoją rozległą wiedzą.
Uwaga! Wszystkie poniższe wypowiedzi to wyłącznie prywatne opinie Petera Johanssona i nie są stanowiskiem Elite Speedway Sverige, której jest członkiem.
Hubert Czaja (PoKredzie.pl): Jeszcze w 2018 roku, w PGE Ekstralidze regularnie występowało czterech szwedzkich zawodników. Wcześniej bywało ich jeszcze więcej, natomiast w sezonie 2023 jeździć będzie tylko jeden – Fredrik Lindgren. Dlaczego liczba Szwedów nadających się do jazdy w najlepszej lidze świata spada?
Peter Johansson (Indianerna Kumla): Cały proces rozpoczął się dosyć dawno. W czasach Tony’ego Rickardssona, gdy Szwecja była żużlową potęgą, mieliśmy topowe drużyny, jednak nie istniały wówczas żadne limity dotyczące wymaganej liczby Szwedów, przez co w składzie często pojawiał się tylko jeden, a czasem nawet żaden. Przez to ciężko było im się przebijać, a skutki takiego stanu rzeczy widzimy do dzisiaj. Mimo wszystko mamy obecnie trochę zawodników, którzy mogliby jeździć w Ekstralidze, jak chociażby kontuzjowany przez cały 2022 Pontus Aspgren. Takich nazwisk jest więcej i nie to jest problemem. Jest nim brak wielkich gwiazd. Struktura szwedzkich żużlowców wygląda aktualnie jak piramida, na szczycie której jest Fredrik Lindgren, poniżej znajduje się kilku zawodników, a dalej cała reszta.
Oprócz polskiej ligi, naturalnie należy przyjrzeć się Bauhaus-Ligan. W sezonie 2022 liderami niemal wszystkich drużyn byli obcokrajowcy, zaś Szwedzi często stanowili jedynie tło. Wśród 40 najskuteczniejszych zawodników rozgrywek znalazło się zaledwie pięciu z nich. Co trzeba zrobić, aby większe grono szwedzkich zawodników było w stanie odgrywać ważne role w rodzimej lidze?
By osiągnąć zamierzone efekty, konieczna jest praca u podstaw. Uważam, że podobnie jak w Polsce, musimy zrobić miejsce dla naszych zawodników w składach drużyn. Obecne minimum to dwóch Szwedów. Tak szybko jak to możliwe, powinniśmy zwiększyć tę liczbę, po to aby mieli gdzie jeździć i nabierać doświadczenia. U was jest wymóg dwóch juniorów w zespole i macie tego efekty. Niestety w tej chwili, w Szwecji nie ma wystarczającej ilości dobrych zawodników, aby coś takiego wprowadzać już teraz. Trzeba skupić się na juniorach oraz jeżdżących w klasach 250cc i młodszych, żeby w przyszłości zapewnić klubom odpowiednio dużą ich ilość.
No właśnie, co do juniorów. Którzy mają największy potencjał?
Warto zwracać uwagę na uczestników ubiegłorocznego Grand Prix 2. Casper Henriksson oraz jeżdżący dla mojej drużyny Gustav Grahn to naprawdę bardzo duże talenty. Oczywiście takich jest u nas więcej. Perspektywiczny jest też Rasmus Karlsson – zawodnik Indianerny, który przesiada się na klasę 250cc. W temacie juniorów, uważam, że paradoksalnie ich rozwojowi pomógł sezon covidowy. Wówczas wielu topowych żużlowców nie startowało w naszej lidze, co dało juniorom sporo okazji do jazdy.
Widzisz wśród nich przyszłych uczestników Grand Prix?
Jeśli przytoczeni wcześniej zawodnicy nadal będą się rozwijać w takim tempie jak do tej pory, to z pewnością mają na to papiery. No i jest jeszcze Philip Hellström-Bängs.
Wracając do tematu ligowych rozgrywek w Twoim kraju, nie sposób nie wspomnieć o niedawnych bankructwach dwóch zasłużonych klubów, Vetlandy i Masarny. Jak duży jest to kłopot dla szwedzkiego speedwaya?
Był to dla nas olbrzymi cios. Wiemy, jak jest w żużlu, nawet w Polsce kluby upadają i powstają na nowo, czasem wracając silniejsze. Tu jednak mówimy o dwóch wielkich markach. Są to naprawdę bardzo smutne informacje dla sportu i zdecydowanie nie robią mu dobrej reklamy.
Czy istnieje szansa na powrót tych ośrodków w najbliższych latach?
Wydaje się, że w Vetlandzie wszystko zaczyna zmierzać w dobrym kierunku. Szczerze liczę, że oba kluby wrócą do rywalizacji tak szybko, jak to możliwe. A jeśli chodzi o inne zespoły, to istnieją szanse na dołączenie do najwyższej ligi występującej obecnie w Allsvenskan (druga dywizja) Vargarny Norrkoping [w Szwecji nie obowiązuje system spadków i awansów – dop. red.].
Po 30 lat skończą w tym roku Oliver Berntzon i Jacob Thorsell. Oznacza to, że jedynymi członkami narodowej kadry przed „trzydziestką” będą Victor Palovaara i Filip Hjelmland. Są to również jedyni Szwedzcy seniorzy w tym przedziale wiekowym z szansami na regularną jazdę w Polsce. Co więc stało się z żużlowcami urodzonymi w latach 1994-2000? Dlaczego wielu z nich zakończyło swoje kariery?
Kilku z tej generacji, jak na przykład Fredrik Engman, zapowiadało się naprawdę fajnie, jednak o ich niepowodzeniu często decydowały kwestie pozasportowe. Chociażby to, o czym mówiłem już wcześniej. Zbyt duża liczba zagranicznych zawodników powodowała, że będąc w wieku juniorskim, nie byli w stanie wywalczyć sobie miejsca w składzie, przez co nie zbierali ligowego doświadczenia. To, że nie zadbaliśmy o stały napływ wystarczającej liczby żużlowców, było gigantycznym błędem szwedzkiego żużla. Brak regulacji w tym zakresie okazał się być dobry tylko na krótką metę. Obcokrajowców było za dużo, jako Szwedzi nie dbaliśmy wystarczająco o naszych młodzieżowców. Zaczęli podpisywać kontrakty w Allsvenskan (w Szwecji można mieć podpisane umowy w obu krajowych ligach jednocześnie), co w młodym wieku nie jest złą drogą, jednak nie zapewniło im to odpowiedniego rozwoju i ostatecznie nie byli w stanie przebić się wyżej.
Porozmawiajmy o przewidywaniach na nadchodzący sezon. Czego spodziewasz się po Fredriku Lindgrenie i Kimie Nilssonie w tegorocznym cyklu Grand Prix?
Freddie od lat prezentuje wysoki poziom. Szkoda, że nie będziemy oglądać go w Elitserien, aczkolwiek decyzja o startach tylko w Polsce i Grand Prix powinna pomóc mu wznieść się na jego najwyższy poziom, by po raz kolejny walczył o czołowe pozycje. Wierzę, że pojedzie, jak w swoich najlepszych sezonach.
Co do Kima, to również jest to bardzo dobry żużlowiec i gdy jest w formie, potrafi pokonać niemal każdego. Nie posiada natomiast doświadczenia w Grand Prix. Brakuje mu tego objeżdżenia wśród najlepszych z najlepszych. Na pewno będzie to dla niego trudny rok. Stawiam go maksymalnie w okolicach 8. miejsca.
A na co stać reprezentację Szwecji w Drużynowym Pucharze Świata?
Sądzę, że format zawodów jest dla nas lepszy, niż Speedway of Nations. Może i brakuje nam największych gwiazd, natomiast mamy minimum pięciu zawodników, będących w stanie rywalizować na tym poziomie. Jeśli nie wystąpią żadne nieprzewidziane okoliczności, takie jak kontuzje, stać nas na walkę o medale. Oczywiście faworytem będą Polacy, silni są także Duńczycy, Brytyjczycy i Australijczycy. Mimo to myślę, że Szwecja da radę. Z pewnością zapowiada się wyjątkowo interesujący turniej.
Na zakończenie rozmowy chciałbym zadać dodatkowe pytanie. Jakie jest Twoje najlepsze wspomnienie związane ze szwedzkim żużlem?
Moje początki w Kumli. W 2016 klub znajdował się na skraju upadku. Wtedy właśnie ja i kilku moich przyjaciół zaczęliśmy tu działać. Udało nam się spłacić długi, uporządkować wszystkie istotne sprawy i przystąpić do sezonu 2017. Walczyliśmy o utrzymanie (Wówczas w Szwecji istniał system spadków i awansów), a swego dopieliśmy w ostatniej kolejce, kiedy to pokonaliśmy Vetlandę. Z ligi spadła Piraterna Motala, drużyna z mojego rodzinnego miasta. Na papierze ich skład wyglądał znacznie lepiej od naszego. Jeździli tam między innymi Emil Sajfutdinow, Greg Hancock, czy Niels-Kristian Iversen. My w dodatku zmagaliśmy się z wieloma kontuzjami, a specjalnie na wspomniany mecz z Vetlandą kontraktowaliśmy 23-letniego wtedy Andersa Thomsena. Sytuacja ułożyła się tak, że do pozostania w lidze potrzebne nam było zwycięstwo w 15. Wyścigu tego spotkania, w którym Duńczyk wystąpił w parze z Piotrem Protasiewiczem. Starałem się na to nie patrzeć, a gdy spojrzałem było 3:3. Chwilę później, ku naszej radości Protasiewicz wyszedł na prowadzenie, a na ostatnim łuku na drugie miejsce przedarł się Thomsen. Wygraliśmy 5:1 i utrzymaliśmy się w lidze. Kompletnie nikt w nas nie wierzył, a jednak tego dokonaliśmy. To uczucie było lepsze nawet od zdobycia srebrnych medali w sezonie 2020.
Bardzo dziękuję za długą i przyjemną rozmowę.
Również bardzo dziękuję, miło było porozmawiać.
Hubert Czajatwitter