Wokół poniedziałkowego, przełożonego spotkania SPAR Falubazu z Fogo Unią Leszno pojawiło się sporo spiskowych, forumowych teorii, według których wynik znany był już przed rozpoczęciem meczu. Celem miało być oczywiście wyeliminowanie z walki o medale drużyny Unibaksu Toruń. Czy tak było w istocie? Nie wiem, ale nie zgadzam się z tego typu opiniami i postaram się przedstawić kilka argumentów przeczących tezie o niesportowym przebiegu tego meczu. Zemsta za wszelką cenę? Mam nadzieję, że aż takich kompleksów zielonogórscy działacze nie mają.
Tytułem wstępu, chciałbym zaznaczyć, że poniedziałkowy mecz, który miałem przyjemność obejrzeć z perspektywy trybun, był bardzo dobrym widowiskiem, a żużlowcy obu drużyn pokazali sporo chęci do walki. Parowa jazda leszczyńskich juniorów, blokujących mocno sfrustrowanego Andreasa Jonssona, to było coś kapitalnego i przyznam, że dawno nie widziałem takiego wyścigu. Za chwilę Tobiasz Musielak świetnie bronił się przed wściekle atakującym Szwedem. Do tego doskonale startujący Grzegorz Zengota, trochę mniej niewidoczny, ale mocno punktujący Kenneth Bjerre i zwycięstwo gości stało się faktem. Z kolei wśród gospodarzy kryzys przeżywa Jarosław Hampel, mocno poobijany jest Piotr Protasiewicz, a reszta, choć jedzie całkiem poprawnie, nie potrafi zapełnić dziury po liderach. W ekipie leszczyńskiej też nie brakuje kłopotów, jednak widać dużo lepszą atmosferę po przyjściu Adama Skórnickiego, bo w parkingu potrzeba trochę luzu, takiego dobrego, rodem z ligi angielskiej.
Przechodzę do rzeczy. Przegrana z "Bykami" jest czwartą (!!!) porażką z rzędu Falubazu. Na dwie kolejki przed końcem rundy zasadniczej dla klubu mającego aspiracje medalowe jest to sytuacja mocno niepokojąca (że się tak delikatnie wyrażę). Tym bardziej, że zielonogórzan czeka jeszcze wyjazd do Tarnowa, gdzie faworytami nie są (kolejna delikatność). Wciąż aktualni mistrzowie Polski w rundzie rewanżowej pokonali jedynie Wybrzeże Gdańsk, a przy dobrych wiatrach uda się jeszcze wygrać z Włókniarzem. Zaiste, dorobek powalający. Budujący niesamowitą atmosferę i wzmacniający morale drużyny, akurat przed najważniejszą częścią sezonu. "Ustawka"? Przecież trzeba być co najmniej idiotą, żeby w takich okolicznościach poddawać mecz w imię zrobienia komuś na złość. Zwłaszcza, że Unibax prawdopodobnie i tak przegrał tę czwórkę własnymi "siłami" (pewnie na złość Falubazowi). Prawdopodobnie, bo do końca nie jest to takie oczywiste, ale o tym za chwilę. Poza tym najlepszym sposobem odegrania się na torunianach byłoby raczej pokonanie ich na Motoarenie, zwłaszcza że gospodarze byli tego dnia zdecydowanie do ogrania.
Nie jest tajemnicą, że w polskich klubach żużlowych nie przelewa się, przy czym w Gdańsku i Częstochowie epilog jest bardzo dosłowny. Cóż, Falubaz wyjątkiem tu nie jest, ale różnica polega na tym, że zakładany budżet jest sporo wyższy niż w Lesznie czy Gorzowie. I trzeba pozyskiwać jakoś środki finansowe, a jednym z istotnych sposobów są wpływy z biletów. Jeśli więc kibic płacący 45 zł za przyjemność obejrzenia meczu będzie miał wrażenie, że został oszukany, i to w imię załatwienia jakichś prywatnych porachunków działaczy, to czy będzie mu się chciało następnym razem zapłacić? Odpowiedź otrzymamy już 24 sierpnia, gdy na SPAR Arenie pojawią się "Lwy". Włókniarz cienko przędzie (taki żart) i rywalem równorzędnym być nie powinien, ale biletu za 20 zł nikt nie zaoferuje...
Tak bezradnego na ligowych torach Jarosława Hampela jeszcze nie widziałem. O ile w Toruniu potrafił pozbierać się w końcówce zawodów, to dzień później w najważniejszym momencie był za wolny na dystansie i choć starał się walczyć, to nie był równorzędnym rywalem nawet w pojedynku o jeden punkt. We wtorek jedzie w Szwecji i notuje trzy zera, a jego Vetlanda przegrywa. "Mały" niejednokrotnie ratował tyłek swojej drużynie i teraz nadszedł czas na rewanż, czyli wsparcie klubu dla swojego zawodnika, przeżywającego takie problemy. Rzeczywiście, najlepszym sposobem na wsparcie Jarka jest odpuszczanie meczu. Bzdura.
Największym problemem jest obecnie to wszystko, co dzieje wokół Patryka Dudka. Jeśli próbka B potwierdzi wcześniejsze doniesienia, to wychowanek zielonogórskiego klubu na pewno karę poniesie. Mówił zresztą o tym prof. Jerzy Smorawiński w magazynie Enea Ekstraligi. Nie poruszono tam jednak jednej ważnej rzeczy. Otóż może się okazać, że kłopoty "Duzersa" staną się także problemem drużyn, w których występuje. W związku z tym oddawanie meczu i ligowych punktów w imię zrobienia komuś na złość byłoby największą głupotą, jaką przed najważniejszą częścią sezonu zielonogórzanie mogliby w tym momencie zrobić. Wystarczy poczytać sobie Kodeks Antydopingowy, dostępny na stronie Polskiego Związku Motorowego, żeby dowiedzieć się (choć wielu rzeczy można się zwyczajnie domyślić) jakie mogą być konsekwencje wykrycia u Patryka niedozwolonej substancji.
Na mocy artykułu 11: Gdy członek drużyny naruszy dowolne przepisy antydopingowe w czasie zawodów, drużyna zostanie wykluczona z tych zawodów - przesądzone jest już właściwie przyznanie walkowera za mecz w Gorzowie, co akurat nie zmieni sytuacji punktowej Falubazu, ale już artykuł 10 punkt 7 mówi, iż: Oprócz automatycznego unieważnienia wyników osiągniętych w zawodach, po których wynik badania dopingowego próbki dał wynik pozytywny, zgodnie z Artykułem 9 (automatyczne unieważnienie wyników indywidualnych - dop. red.), wszystkie inne wyniki uzyskane na zawodach od dnia, w którym pobrana została próbka pozytywna (bez względu na to, czy pobrano ją w trakcie zawodów czy poza zawodami) lub nastąpiło inne wykroczenie dopingowe, do rozpoczęcia jakiegokolwiek zawieszenia tymczasowego lub kary zawieszenia zostaną, jeśli zasady uczciwości nie będą nakazywały inaczej, unieważnione z wszystkimi tego konsekwencjami, w tym przepadkiem wszelkich medali, punktów i nagród - co oznacza utratę bonusa za dwumecz ze Spartą.
To jeszcze nie wszystko. Jest jeszcze jeden przepis, który w zaistniałej sytuacji może Falubaz pozbawić miejsca w pierwszej czwórce. Stać się tak może wobec anulowania wszystkich wyników osiągniętych przez Patryka Dudka, jeśli sam zainteresowany nie udowodni, że nie ponosi żadnej winy, ani nie jest winnym zaniedbania. Jeśli dobrze policzyłem, drużyna spod znaku Myszki Miki może na tym stracić osiem punktów (wliczając w to wspomniany bonus ze Spartą), co oznaczałoby, że do play-offów prawdopodobnie zabrakłoby punktów ze spotkania... z Unią Leszno.
Wiele można mówić rzeczy o zielonogórskich działaczach, ale akurat regulaminy znają dokładnie, o czym kilka innych klubów boleśnie się już przekonało. Nie wierzę, żeby ktoś wpadł na pomysł poddawania meczu, choćby dlatego, żeby nie wpaść na rozpędzone "Jaskółki". Wracając jeszcze do Patryka Dudka, przepisy antydopingowe mówią wyraźnie, że „Obowiązkiem każdego zawodnika jest dopilnowanie, aby do jego organizmu nie została wprowadzona żadna substancja zakazana. Zawodnicy odpowiadają za każdą substancję zakazaną lub jej metabolity lub markery, których obecność zostanie stwierdzona w pobranych od nich próbkach fizjologicznych. Zgodnie z Artykułem 2.1, "by stwierdzić naruszenie przepisu antydopingowego nie trzeba wykazać ani zamiaru, winy, zaniedbania, ani świadomego użycia przez zawodnika”.
Na antenie Radia Zielona Góra (link) Robert Dowhan powiedział, że "...w tej chwili mamy te wszystkie rzeczy, które Patryk od wielu miesięcy czy nawet od wielu lat, i nie tylko Patryk, ale też inni zawodnicy, i nie tylko w naszym klubie, ale w całym środowisku żużlowym czy innym, przyjmują, bo to są środki ogólnodostępne, które można kupić”. Można tę wypowiedź rozumieć na wiele sposobów, w zależności od tezy, którą chce się udowodnić. W każdym razie... nie musi ona pomóc. Swoją drogą, zastanawiające jest to, że w tak ważnej sprawie prezes klubu milczy, a swoje, mniej lub bardziej rozsądne opinie przedstawia osoba formalnie nie piastująca w klubie żadnego stanowiska.
Nie wiem ilu kibiców zgadza się z moimi argumentami. Część zielonogórskich fanów, szczególnie tych mocno zaangażowanych, uwierzy pewnie w forumowe prawdy, bo w ten sposób można sobie wytłumaczyć porażkę, która nie powinna się zdarzyć. Na oficjalnym profilu klubu KST Unibax również powiela się takie opinie ("Różowa drukarnia idzie pełną parą"), bo spisek byłby doskonałym wytłumaczeniem i usprawiedliwieniem nieudanego sezonu (swoją drogą, gdzie są władze spółki Ekstraliga Żużlowa?! Te same, które tak ochoczo karały leszczynian. Przecież takie oficjalnie umocowane "perełki" to podkopywanie autorytetu całej ligi, i tak już szczątkowego). Dla mnie jednak obie ekipy na chwilę obecną są po prostu słabsze niż wynikałoby to z ich papierowej siły, a przede wszystkim z najwyższych w lidze budżetów. A jeszcze nie zdarzyło się chyba, żeby sposobem na poprawienie wyników i atmosfery było celowe przegrywanie meczu lub szukanie "źdźbła w oku" rywala.
Tak na marginesie, to chciałbym kiedyś zobaczyć kibica z żółto-biało-zielonym szalikiem, podchodzącego do Piotra Protasiewicza (jeżdżącego od jakiegoś czasu z kontuzją i dodatkowo jeszcze mocno poobijanego), i mówiącego mu z uśmiechem, że nic się stało, bo mecz i tak od początku był ustawiony. Ciekawe jak zareagowałby kapitan Falubazu?