Sobotni wieczór 18 lipca, choć deszczowy, był szczególny dla naszego 23-letniego zawodnika. Maciej Janowski stał się 35. żużlowcem w historii oraz 7. Polakiem ze zwycięstwem w cyklu Grand Prix na koncie. Co ciekawsze, "Magic" na swój premierowy triumf musiał czekać tylko 8 turniejów, tym samym zrobił to znacznie szybciej, niż takie polskie gwiazdy jak Jarosław Hampel, który potrzebował aż 43 rund, czy Krzysztof Kasprzak, który wygrał w swoim 31. turnieju.
Janowski po łotewskiej wiktorii stał się też drugim najmłodszym polskim zwycięzcą Grand Prix.
Najmłodsi polscy triumfatorzy GP w historii:
[19 lat i 140 dni] Bartosz Zmarzlik
[23 lata i 347 dni] Maciej Janowski
Chylimy czoła przed wyczynem młodego wciąż Janowskiego, ale jednym tchem trzeba wspomnieć o innej, nieco mniej napawającej dumą, statystyce. Otóż wskutek słabej postawy Krzysztofa Kasprzaka (no dobrze, tragicznej...) nad Dźwiną po raz 8. byliśmy świadkami sytuacji, w której pierwsze i ostatnie miejsce zajęli Polacy. Sytuacja - wydawałoby się - nietuzinkowa, ale zdarzyła się nie po raz pierwszy, wcześniej już 7-krotnie. Koneserzy Grand Prix mogą w tym momencie zatrzymać się na chwilę w narracji i spróbować ustalić, kiedy po raz ostatni. Dla ułatwienia zdradzimy, że daleko pamięcią nie trzeba sięgać.
Polacy - miejsce pierwsze i ostatnie w turnieju GP:
[1998, Bydgoszcz] Wygrał Gollob, ostatni Dados
[1999, Praga] Gollob, Protasiewicz
[2003, Bydgoszcz] Gollob, Bajerski
[2009, Malila] Gollob, Holta
[2010, Kopenhaga] Hampel, Protasiewicz
[2011, Malilla] Hampel, Kołodziej
[2014, Gorzów] Zmarzlik, Hampel
[2015, Daugavpils] Janowski, Kasprzak
Urodziny KK (prawie) po olimpijsku
Po raz 23. mieliśmy do czynienia z "olimpiadą". Żużlowi puryści szybko zakrzykną, że nie klasyczną, bo Krzysztof Kasprzak - hołdując chyba kmicicowej dewizie "kończ waść, wstydu oszczędź" - dwa razy zjechał z toru, tak czy inaczej faktem jest, że KK powoli może się przymierzać do niesienia flagi olimpijskiej na najbliższych igrzyskach. A przynajmniej na wrocławskich World Games 2017 (tam żużel będzie). Zerkając w statystyczne zapiski, nie da się nie zauważyć, że nasz zawodnik staje się specjalistą od wykręcania tyleż bezkompromisowych, co mało chwalebnych wyników. Kasprzak już po raz trzeci - po Bydgoszczy w 2013 roku oraz Malilli w 2014 - kończy turniej z 5 zerami. Cóż, wygląda na to, że "olimpiada” stała się dla niego takim corocznym świętem ruchomym. Zawodnik z Leszna po tym "wyczynie" z miejsca został samotnym liderem w ilości turniejów z 5 zerami. Po dwie takie rundy mają Harris, Lindback oraz Ljung.
W sobotę KK obchodził urodziny, a tym samym stał się 10. zawodnikiem w historii, który mógł świętować ten szczególny dzień na torze GP. Ostatni raz miało to miejsce 4 maja 2013 roku w Goeteborgu, kiedy to 21. urodziny obchodził Darcy Ward. Jak mu wówczas poszło, chyba wszyscy pamiętamy. Dla mniej pamiętliwych - ”Darky” zakończył turniej na płocie w swoim drugim biegu, kiedy to uległ kontuzji. Do dziś są tacy, którzy uważają, że tamten wyścig pojechał... jak po dobrej imprezie. Oczywiście, to tylko czystej wody spekulacje.
Najczęściej zawody w dniu urodzin mieli Greg Hancock (Linkoping 2000, Cardiff 2006) oraz Rune Holta (Vojens 2009, Gorican 2010). Co ciekawe, nikt jeszcze nie wygrał podczas rocznicy swoich narodzin. Najbliżej tego osiągnięcia był wspomniany Rune Holta w Vojens w 2009 roku, kiedy to zajął drugie miejsce. Jest to do dziś jedyny przypadek, kiedy ktoś zdołał sprawić sobie iście sportowy prezent i okrasić urodziny szampanem na podium. Czy ta "betonowa" statystyka drgnie za naszego życia? Niewykluczone. Za nieco ponad miesiąc, w Gorzowie, będziemy świadkami kolejnej szansy. Swoje urodziny na torze podczas Grand Prix Polski obchodzić będzie Troy Batchelor. Który - jak dobrze wiemy - gdyby urodził się w Grecji, wiódłby żywot ascety w jednym z górskich monasterów - a więc, who knows...
Łotewskie przysmaki
Gregowi Hancockowi po zdobyciu "trójki" w czwartej serii biegów stuknęła setka. Jeszcze nie wiosen, ale bariera 100 pkt. wywalczonych na torze w Daugavpils pękła pod kołami Grina jak nowo testowana opona. Amerykanin jest pierwszym zawodnikiem w historii, który ma na swoim koncie trzycyfrówkę. Hancock potrzebował 45 biegów na zdobycie 105 punktów na Łotwie, przy czym wygrał 23 biegi, co daje mu rewelacyjne ponad 50% skuteczności! Na 7 turniejów aż 5 razy meldował się w finale. W przyszłym roku szanse na przekroczenie setki będzie miał też Nicki Pedersen, który jak dotąd w nadbałtyckim kraju zdobył 95 punktów.
Aha. Stało się! Marek Wojaczek jako sędzia wreszcie był świadkiem zwycięstwa Polaka. Sobotnie zawody były dla naszego arbitra już 22. rundą GP i aż trudno uwierzyć, że to dopiero pierwszy taki przypadek. Do tej pory pan Marek przynosił szczęście głównie Australijczykom, którzy wygrywali 9 razy.
Bariery, barierki...
Żywa legenda żużla, Nicki Pedersen, w sobotę wystąpił w GP po raz 150. Duńczyk ma na swoim koncie 14 wygranych turniejów, 45 razy stał na podium, był uczestnikiem 59 finałów oraz 106 półfinałów. Statystyki imponujące, zwłaszcza jeśli dołożymy do tego fakt, że spośród 868 swoich biegów "Power" 307 razy był pierwszy i 227 razy drugi. Co by o nim nie myśleć - gratulujemy! Duńczyk - o ile tylko utrzyma obecną formę - w ogóle jest na dobrej drodze do "zresetowania systemu", czyli wykręcenia kilku historycznych (albo i wiekopomnych) rekordów w Grand Prix.
Ostatnie zero podczas łotewskiego turnieju było dla Krzysztofa Kasprzaka 250. wyścigiem w jego karierze w Grand Prix. Jest 23. zawodnikiem w historii oraz 4. Polakiem, po Gollobie, Hampelu i Holcie, z takim osiągnięciem. W tym czasie wygrał 53 wyścigi, co daje mu skuteczność na poziomie 21,2%. Jak widać, nawet z takim procentem można być o krok od korony mistrza. Dodatkowo 64 razy był drugi, 54 trzeci oraz 77-krotnie kończył bez punktów.
Inną barierę biegową złamał Thomas H. Jonasson, który przekroczył 50 odjechanych wyścigów w GP. Szwed uczynił to w czwartej serii startów. Zawodnik Unii Leszno w 51 swoich biegach zdobył 71 punktów, ale wygrał tylko 6 wyścigów (11,76%). Szwed ma również inny powód do zadowolenia. W ostatniej serii startów wygrał po raz pierwszy od... 1043 dni (nie podamy ile to lat, żeby nie wyglądało tak strasznie); zamiast tego spuentujmy może tak - zaliczył pierwszą trójkę od 24 biegów.
Varia, czyli o wszystkim i o niczym
Australijczyk Jason Doyle po raz pierwszy zaczął zawody od "trójki", natomiast Maciej Janowski pierwszy raz zdobył 2 punkty w otwierającym wyścigu wieczoru. Wcześniej raz przywiózł 3... i aż 6 razy zero.
Rok 2015 to mała powtórka roku 2011, kiedy to również nie zostały dokończone dwa turnieje. Wtedy taka sytuacja miała miejsce w Goeteborgu oraz Gorzowie. Tym razem - w Warszawie i Daugavpils. Co ciekawe, te cztery przypadki są jedynymi w historii GP, kiedy to zwycięzca nie został wyłoniony po finale. Maciej Janowski jest tym samym pierwszym polskim zwycięzcą niedokończonego turnieju o tytuł indywidualnego mistrza świata.
Rok 2015 i Daugavpils to także trzeci przypadek, kiedy zwycięstwo w Grand Prix odnosi dwóch różnych zawodników Sparty Wrocław. Pierwszy raz miało to miejsce w 2006 roku, kiedy to "Spartanie" odnieśli aż 6 etapowych triumfów. Późniejszy mistrz świata z tego roku, Jason Crump, wygrywał 4 razy, natomiast Hans Andersen - dwukrotnie. Drugi przypadek miał miejsce 4 lata później. W Lesznie 2010 wygrał Crump, natomiast w Goeteborgu zwycięstwo odniósł Kenneth Bjerre.
Krzysztof Gurgurewicz (Twitter)
Foto: lokomotive.lv