Wybrzeże pokonało lidera z Tarnowa. Osłabionego, ale jednak. Sęk w tym, że to nie punkty Pedersena, nie come back Świderskiego i nawet nie znakomity występ Sucheckiego wryły się w pamięć widzów tego meczu. Idący Długimi Ogrodami fani dyskutowali o incydencie z 8. wyścigu i pięściach Macieja Janowskiego, chcącego własnoręcznie wymierzyć sprawiedliwość Krystianowi Pieszczkowi.
Miałeś, Maćku, zawsze dobrą prasę i korzystny PR. O olbrzymim kredycie zaufania i czystej sympatii ze strony kibiców nie wspominając. Bo jak takiego nie lubić? Chłopaka z sąsiedztwa, który pomimo ogromnego sukcesu oparł się "sodówce" i nie zadziera nosa. To objedzie Pedersena, to coś wygra, a jak trzeba, pomoże układać worki z piaskiem, żeby nie zalało rodzinnego osiedla. I choć pewnego jesiennego dnia w wielkopolskim Ostrowie zdarzył się istny test tej sympatii, kibice stali murem za młokosem z Wrocławia.
Aż do wczoraj. Bowiem na to, co zobaczyli i usłyszeli usprawiedliwienie ciężko znaleźć. "Nerwy puściły, dzieciak jeszcze, każdemu może się zdarzyć...". No tak, ale reprezentant kraju to nie jest każdy. Od niego wymaga się więcej. Także poza torem. A niemal 20-latek to już nie dziecko. Musi zdawać sobie sprawę, że rękoczynów nic nie usprawiedliwia, zaś tekst: "czekam z niecierpliwością na rewanż", w percepcji przeciętnego kibica oznacza: następnym razem to ja cię wprasuję w dechy.
Nie tędy droga, Maćku. Ani do wyrobienia sobie opinii twardziela, ani do sympatii u tych najwierniejszych fanów. Bo ci, choć obrzydzani w mediach, są pamiętliwi i to nie ilość "wykręconych" punktów determinuje ich postawę. Dlatego Greg Hancock do końca swej kariery ma zapewniony aplauz w każdym polskim mieście. Dlatego na pożegnanie Tommy'ego Knudsena czy Leigh Adamsa zjeżdżali fani z całego kraju. Zresztą, daleko szukać... W tym samym meczu ogromne oklaski od gdańszczan zebrał Martin Vaculík - ten sam, który chwilę później robił co w jego mocy, żeby marzenia tych klaszczących pogrążyć.
Jest jeszcze czas, by to wszystko naprawić. Posypać głowę popiołem i przeprosić. Pomimo głupot, które plecie teraz w mediach Pieszczek. Ponad tym. Po prostu i tak po ludzku. Nie za to, co na feralnym wirażu. Ten owal nie takie rzeczy widział. "Przepraszam Krystiana Pieszczka oraz wszystkich kibiców za swoje niesportowe zachowanie i słowa, jakie paść nie powinny".
Niełatwe, wiemy. Ale rozważ to, Maćku. Punkty dodają sławy, nowe kontrakty pieniędzy, tatuaże lansu, pewne działania - powagi. I szacunku otoczenia. Za kilka dni założysz plastron z Białym Orłem na piersi. Staniesz pod taśmą obok swojego mistrza, Grega Hancocka. Krystian Pieszczek będzie wtedy ściskał kciuki przed telewizorem. Podobnie jak my wszyscy. I chcielibyśmy zdzierać nasze gardła nie za Maćka, a za Macieja Janowskiego.