Geografii się nie oszuka. Tradycją już stało się, że w łotewskim Dyneburgu najdłużej czekają na żużlową wiosnę. Od kilku lat przedstawiciele najbardziej wysuniętego na wschód ośrodka w naszych ligach radzą sobie z tym, organizując sparingowe tournee po polskich klubach. To jednak nie jest w stanie zastąpić spasowania się z własnym torem w perspektywie domowej inauguracji sezonu. Brak możliwości trenowania u siebie w marcu, a często także na początku kwietnia, w takim sporcie jak żużel, to duży problem. Na szczęście w tym sezonie powinno być lepiej. Loko zaskoczyło większość ekspertów ulegając w I rundzie o przysłowiowy "błysk szprychy" w Tarnowie (44:46), a już trzy dni później, 3 kwietnia, Łotysze po raz pierwszy wyjechali na swój tor.
Wbrew obawom, nawierzchnia pozwoliła przeprowadzić pełnowartościowy trening. Przy bezchmurnym niebie żużlowcy jeździli pojedynczo, ale również startowali trójkami spod taśmy. Sporo pracowano też w boksach. Gościnnie trenował z drużyną reprezentant ekstraligowego Speed Car Motoru Lublin, Grigorij Łaguta, dla którego Dyneburg jest drugim (a niektórzy mówią, że pierwszym) domem. Grisza toczył ciekawą rywalizację ze startu z Andżejem Lebiediewem. Wymieniał też wiele uwag ze swoim teamem - widać gołym okiem, że forma Rosjanina rośnie i fani Motoru mogą tylko żałować, że nie będzie mógł wspomóc swojej nowej drużyny na początku sezonu.
Jeśli ktoś liczył, że łotewska Lokomotywa będzie nieco pogubiona u siebie w pierwszym meczu, to raczej nic z tego. Podopieczni Kokina mają teraz sporo czasu, żeby optymalnie przygotować się na przyjęcie rewelacji I rundy - ekipy Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Mecz odbędzie się 14 kwietnia w Dyneburgu.
Zdjęcia: Vitolds Upenieks
http://blog.pokredzie.pl/home/artykuly/3073-ostatni-tez-juz-jezdza-lokomotiv-wyjechal-na-swoj-tor#sigProId9634a564ed