Długo mnie tu nie było, dzień dobry po przerwie! Skrobię od iluś już dni regularne „Kaczym piórem”, ale idzie jak krew z nosa. Dziennikarzem z zawodu chyba nie będę. Tyle aktualności, zajmijmy się mięskiem! Są dymy i trzeba robić kliki, póki można! Dzisiaj zajmiemy się dymem, któremu oficjalnie nadaję nazwę #JakobsenGate. Cieszę się, że w końcu jakaś sprawa, w której trzeba podzwonić, bo to w tej PoKredowej robocie zdecydowanie najciekawsze.
Osobom, które nie są zaznajomione ze sprawą, śpieszę z tłumaczeniami.
Frederik (nie Fredrik!) Jakobsen to 21 – letni duński żużlowiec. W Polsce pierwszy kontrakt podpisał w 2017 roku z drużyną PSŻ Poznań i pomimo młodego wieku (19 lat), z miejsca stał się jej liderem. Oprócz tego – z sukcesami – jeździł w barwach młodzieżowych reprezentacji Danii – w DMŚJ zdobył z kolegami brązowy medal, a w DMEJ srebrny. Ponadto, wraz ze swoim macierzystym klubem z Fjelsted zdobył złoty medal DM Danii.
Co oczywiste, po tak dobrym sezonie, na biurku „Fredki” znalazło się parę ofert i zapytań o jego usługi, jednak Duńczyk postanowił pozostać na Golęcinie, by ustabilizować swoją pozycję na rynku.
W 2018 roku jego kariera nabrała rozpędu. Awansował do cyklu IMŚJ, w którym zajął 7. lokatę, był rezerwowym reprezentacji Danii w Speedway of Nations, a także wyróżniono go nominacją na rezerwowego GP Danii w Horsens. Na jego szyi zawisło kilka medali – złoto DMEJ, srebro DMŚJ, brąz IMEJ i brąz IM Danii juniorów. Ponadto, razem z drużyną Poole Pirates wywalczył mistrzostwo Anglii.
Po sezonie 2018 Frederik postanowił zrobić krok naprzód. Przekonany wizją sportowego rozwoju bez szczególnej presji oraz – jak głosi wieść – kilkunastoma tysiącami złotych więcej za podpis, zdecydował się dołączyć do drużyny GTM Startu Gniezno. W przedsezonowych sparingach zyskał uznanie w oczach menadżera Rafaela Wojciechowskiego i otrzymał szansę już na inaugurację. W meczu ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk na swoim koncie zapisał sześć punktów i dwa bonusy. Czy był to dobry występ? Myślę, że tak.
W drugiej rundzie GTM wybrał się do Ostrowa Wielkopolskiego i, zapożyczając metaforę od popularnego rapera, klubowi z Grodu Lecha przytrafił się Senegal. Gnieźnianie przegrali aż 56:34 i po dwóch rundach byli głównymi kandydatami do jazdy w barażu. Bohater tego tekstu zdobył w Ostrowie okrągłe zero punktów i w konsekwencji, podobnie jak Andriej Kudriaszow, stracił miejsce w składzie.
Miejsca obu dżentelmenów zajęli Adrian Gała i Oliver Berntzon. Start zaczął wygrywać mecz za meczem, a jak głosi stara sportowa maksyma, zwycięskiego składu się nie zmienia. Dlatego od maja do lipca Rafael Wojciechowski powoływał na mecze piątkę Fajfer, Gała, Jabłoński, Berntzon, Pavlic. Co ciekawe, przez cały ten czas nie było sytuacji, by któryś z zawodników zaliczył choćby dwa słabe mecze z rzędu, dlatego nie było też powodów, by któreś z ogniw wymienić.
Przez ten czas obaj zawodnicy pojeździli tu i ówdzie, jednak zdecydowanie bardziej zapracowany był młody Duńczyk - jeździł regularnie w lidze szwedzkiej, duńskiej, a także młodzieżowych czempionatach. I choć Kudriaszow jeździł tylko w lidze rosyjskiej i okazjonalnie w turniejach indywidualnych, to właśnie on miał wyższą pozycję na liście zawodników oczekujących, o czym menadżer informował na początku czerwca i lipca.
Owe słowa znalazły odzwierciedlenie w działaniach menadżera Wojciechowskiego. Na mecz w Rybniku, gdy miejsce w składzie zwolnił Oliver Berntzon (jechał dzień wcześniej w GP Szwecji i R. Wojciechowski obawiał się, że nie zdąży na czas, nie będzie wypoczęty, czy też nie będzie miał do dyspozycji swojego najlepszego sprzętu), wskoczył w nie właśnie Rosjanin. Otrzymaną szansę wykorzystał bardzo dobrze, bo zdobył 10 punktów z bonusem i był liderem GTM-u na trudnym terenie w Rybniku.
Ze względu na kontuzję Szweda i dobry występ na Śląsku, Rosjanin otrzymał szansę także w meczu na domowym obiekcie przeciwko Arged Malesa TŻ Ostrovii Ostrów Wielkopolski. Tu nie poszło mu tak dobrze, bo przy swoim nazwisku zapisał tylko 4 punkty.
I teraz dochodzimy do sedna sprawy. Od kilkunastu dni Frederik, głównie za sprawą dobrej formy podczas turniejów Speedway of Nations, pojawia się w mediach w kontekście ewentualnego wypożyczenia do któregoś z klubów. Warto w tym miejscu przypomnieć, że Jakobsen może być wypożyczony, ponieważ zdobył w tym sezonie zaledwie 6 punktów i 2 bonusy. Jak stanowi Art. 243 Regulaminu Przynależności Klubowej w Sporcie Żużlowym, jednym z warunków wypożyczenia jest zdobycie przez zawodnika w sezonie nie więcej niż 8 punktów z bonusami włącznie, wbrew temu, co pisał kilka dni temu na łamach Przeglądu Sportowego red. Puka.
Na łamach żużlowych portali, nazwisko Jakobsen głównie pojawiało się przy nazwach „ZOOleszcz Polonia Bydgoszcz” i „Power Duck Iveston PSŻ Poznań”. Okazuje się, że zupełnie nietrafnie.
Jak powiedział nam w pomeczowej rozmowie Rafael Wojciechowski, zainteresowanie Frederikiem wyraziły dwa zespoły. Osłabiona prawdopodobną kontuzją Andersa Thomsena i walcząca o 6. miejsce w tabeli truly.work Stal Gorzów oraz spisujący się zdecydowanie poniżej oczekiwań Kolejarz Opole. Dzień później nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że do konkursu przystąpiły jeszcze dwie drużyny. Osłabiony kontuzją Roberta Lamberta Speed Car Motor Lublin oraz nowy klub w gronie drugoligowych playoffowców – Wilki Krosno. Cała sytuacja jest o tyle ciekawa, że w przypadku 3 z 4 wspomnianych klubów mówi się o tarapatach finansowych. Krążą plotki, jakoby z Gorzowem miał się pożegnać po sezonie Krzysztof Kasprzak, a powodem rozstania miałyby być długi sięgające ok. 400 tysięcy złotych. Relatywnie mniejsze – ale wciąż – problemy mają być w Opolu i Krośnie.
Najciekawsza w tym wszystkim wydaje się być jednak sytuacja Frederika w Gnieźnie. Oto mamy 21-letniego zawodnika, który ma podpisany dwuletni kontrakt (!). Z powodzeniem rywalizuje w najwyższych klasach rozgrywkowych w Szwecji i Danii, otrzymuje szansę w dorosłej reprezentacji, lideruje młodzieżowym drużynom narodowym, jest w ścisłej czołówce duńskich juniorów, a i tak przegrywa walkę na ławce rezerwowych. Przegrywa ją z zawodnikiem, który jest w Starcie na jednorocznym wypożyczeniu i który niewiele jeździ.
Dziwi mnie fakt, że to akcje Kudriaszowa stały wyżej przez większą część sezonu. Nie dziwi mnie jednak, że to on otrzymał szansę w meczu na Śląsku. Frederik dzień wcześniej jechał w Holsted i powołanie go przy niepowołaniu Olivera Berntzona byłoby przejawem niekonsekwencji. Nie dziwi mnie także, że to Rosjanin otrzymał szansę na mecz Ostrowem. Wszak pokazał się w Rybniku z bardzo dobrej strony. Dziwi mnie jednak to, że pomimo wypowiedzi Rosjanina, w których przyznaje on, że nie czuje się w tym sezonie dobrze na torach twardych i nie potrafi dopasować do nich motocykli, menadżer Wojciechowski „chciałby być w stu procentach przekonany co do tego zawodnika - czy jest w stanie poprawić swój wynik, zwłaszcza w Gnieźnie. Chcę też go sprawdzić na wyjeździe”. Panie Rafaelu – po co? Andrzej to super chłopak, jednak sam przyznaje, że twarde tory wybitnie mu w tym roku nie leżą. Następny mecz Start jedzie w Gdańsku, gdzie zastanie prawdopodobnie bardzo twardy tor. Czy nie lepiej byłoby ściągnąć na ten mecz Frederika, sprawdzić go (a nuż wypali!), a przede wszystkim utrzymać dobre relacje przed okienkiem transferowym?
Kolejny rok z rzędu jego biurko zimą będzie prawdopodobnie jednym z bardziej zabałaganionych żużlowych mebli. Jeśli teraz pójdzie na wypożyczenie do PGE Ekstraligi (a na ten moment wydaje się, że najbliżej mu w stronę Lubuskiego), to wielce prawdopodobne jest, że przed przyszłym sezonem zdecyduje się na podobny ruch.
Ktoś powie – no dobrze, ale przecież Frederik ma dwuletni kontrakt! Słuszna uwaga, jednak chciałbym przypomnieć, że Maksymilian Bogdanowicz również miał dwuletni kontrakt, a dziś oglądamy go w kevlarze białym, a nie czarnym. I broń Boże nie popieram blokowania zawodników i uniemożliwiania im zmiany klubu pomimo obowiązującego kontraktu przez włodarzy Startu. Absolutnie! Uważam, że dzięki ludzkim odruchom włodarzy Startu, zawodnicy będą chętniej podpisywali w Gnieźnie kontrakty. Jednak nie można nie powoływać zawodnika przez cały sezon, licząc, że ten chętnie w klubie pozostanie, gdy otworzą się możliwości ekstraligowe.
Jestem pewien, że jeśli Frederik trafi do PGE Ekstraligi na pozostałą część sezonu, to zdobędzie parę punktów i pozostawi po sobie dobre wrażenie. A wtedy nie będzie już postrzegany jako kolejny młody-głupi, pchający się do Ekstraligi na wakacje pod numerem 8, tylko perspektywiczny zawodnik, na którego warto stawiać, bo jest materiałem na naprawdę bardzo dobrego zawodnika.
Dlatego na miejscu włodarzy Startu starałbym się go przekonać za wszelką cenę do pozostania w klubie, powołałbym go na mecz w Gdańsku i na pierwszy mecz fazy play-off. Za kogo? Za najsłabszego zawodnika dwóch ostatnich spotkań rundy zasadniczej. Jeśli w tych dwóch meczach się obroni sportowo, to nie będzie problemu, by miejsce w składzie zachował. Jeśli wypadnie w nich kiepsko, to raczej nie będzie mu w głowie krążyła myśl o spróbowaniu swoich sił w PGE Ekstralidze.
Piotr Kaczorek