Najważniejszy moment meczu KŻ Orzeł - Zdunek Wybrzeże, tuż po starcie do wyścigu XV. Przy stanie 41:43, w kasku białym Jakub Jamróg, w czerwonym Marcin Nowak. Na kolejnym zdjęciu, wykonanym sekundę później, Jamróg prostuje już motocykl i mknie do przodu, a Nowak niemal zatrzymuje maszynę w poprzek toru, ratując się przed uderzeniem w bandę. I z pewnością oczekując na reakcję sędziego.
Reakcją arbitra był... brak reakcji. Co prawda jadący po starcie za wspomnianą dwójką Luke Becker rzucił się w szaleńczą pogoń i wyprzedził obu rywali, w tym Kułakowa na samej "kresce", a Nowak równie ambitnie zbliżył się jeszcze do Jamroga i spróbował nawet ataku, ale wyniku meczu nie mogło to już odmienić. Remis 3:3 równał się porażce 44:46 i 89:90 w dwumeczu.
Dwa dni później szef sędziów i zarazem członek GKSŻ, Leszek Demski, goszcząc w Magazynie eWinner 1. Ligi odniósł się do tej sytuacji w następujący sposób:
- Ewidentnie zawodnik w kasku białym wynosi się szerzej, uderzając zawodnika w kasku czerwonym. Spod krawężnika wyjeżdża na ponad połowę szerokości toru, uderzając rywala w kasku czerwonym. Tutaj bez wątpienia zawodnik w kasku czerwony miał zdecydowanie utrudnioną jazdę, stąd spadł na ostatnią pozycję.
I konkluzja: - W tej sytuacji, w mojej ocenie, bieg powinien zostać przerwany, a zawodnik w kasku białym nadawał się do wykluczenia.
— Samozwańczy ambasador żużla (@JerzyLewandow14) June 8, 2021
Ogromną kontrowersję mieliśmy też już wcześniej, w biegu 10. W wyścigu prowadził Luke Becker, a za nim rozpędzał się lider gości, Wiktor Kułakow. Amerykanin w barwach Orła nie zamierzał jednak odpuszczać i również starał się maksymalnie długo budować swoją prędkość, podążając optymalnym torem jazdy. Jak należało się spodziewać, przy próbie ataku ze strony Rosjanina, nie odpuścił i za chwilę to rywal z Gdańska leżał na torze.
Sędzia Tomasz Fiałkowski uznał, że winnym zajścia był Becker. Tymczasem dwa dni po meczu Leszek Demski wyraził odmienne stanowisko. - Na wyjściu z drugiego łuku zawodnik w kasku czerwonym poszerzył tor jazdy. Upadł zawodnik w kasku żółtym. Pytanie czy to poszerzenie było na tyle duże, że zawodnik w kasku żółtym nie mógł kontynuować jazdy, musiał upaść, mało tego, wypuścił motocykl, który uderzył zawodnika w kasku niebieskim. W mojej ocenie było na tyle dużo miejsca, że zawodnik w kasku żółtym mógł tę jazdę kontynuować. Nie musiał z tego motocykla zsiadać, ani go wypuszczać.
Czyli winnym przerwania wyścigu był ten, który motocykl puścił. W dodatku sprokurował sytuację, po której za chwilę w karetce wylądował drugi z łodzian, Aleksandr Łoktajew.
Na torze jednak stało się dokładnie odwrotnie - sędzia uznał, że to najlepszy tego dnia w ekipie Orła Luke Becker faulował próbującego go wyprzedzić Kułakowa. Zatem dokładnie tak, jak tuż po upadku orzekli komentatorzy nSport+.
Dodając do tego bieg nr 1, kiedy w opinii niemal wszystkich obserwatorów powtarzanie startu było bezzasadne, jawi się obraz meczu sędziowanego w sposób nieudolny, którego wynik był wypadkową nie tyle sportowej formy, co tejże sędziowskiej nieudolności (bo na działanie z premedytacją trzeba mieć dowody). Co gorsze, w ten sposób rozdysponowano pełną pulę punktów, jako że spotkanie finalizowało dwumecz. Wskutek wyniku 90:89 trzy punkty pojechały do Gdańska, Orzeł został z niczym.
Prezes łodzian Witold Skrzydlewski już tydzień wcześniej publicznie wyraził opinię, że z sędziowaniem jest w tym sezonie bardzo źle, a w dodatku są drużyny, którym "pomagają ściany" (pisaliśmy o tym tutaj). Wieszczył też, że dla jego Orła nadchodzą trudne chwile i - chociaż sytuacja w tabeli pokazywała wówczas coś zupełnie odmiennego - łodzianie będą bronić się przed spadkiem.
Nic dziwnego, że po meczu z Wybrzeżem nie ukrywał swojego rozgoryczenia. - Na torze drużyny stworzyły piękne widowisko. To była prawdziwa walka. Wszyscy, którzy je oglądali, na pewno jednak wyraźnie widzieli, że sędzia nie błysnął - skomentował pracę arbitra Tomasza Fiałkowskiego w wypowiedzi dla wp.sportowefakty. - To jest dla mnie karygodne. Nie boję się powiedzieć, że powstała spółdzielnia (...) W kolejnych naszych spotkaniach trzeba wygrywać zdecydowanie, bo przy meczach na styku jedna lub druga decyzja sędziego kończy się naszą porażką.
Żeby nie ograniczać sprawy do meczu Orła z Wybrzeżem, bo to spłyciłoby temat, wszak jeden zły dzień może mieć każdy, także sędzia - trzeba zaznaczyć, że mieliśmy w ostatnich dniach i tygodniach naprawdę multum tego typu kontrowersyjnych sytuacji. Niektóre, niestety, okupione poważnymi kontuzjami. Tu na plan pierwszy wysuwa się mecz ROW - Polonia Bydgoszcz, kontuzja Grzegorza Zengoty i jazda Runego Holty, do którego wielu kibiców miało ogromne pretensje. Inni z kolei dowodzili, że Zengota sam był sobie winien. Łatwiejsze do rozstrzygnięcia były poniedziałkowe (7 czerwca) sytuacje, które doprowadziły do kontuzji tarnowian: Ernesta Kozy, a zwłaszcza Oskara Bobera, gdzie sędzia nie poprzestał na wykluczeniu sprawcy zdarzenia, Jakuba Poczty, ale "wlepił" mu także żółtą kartkę.
W międzyczasie mieliśmy mecze ekstraligowe w Zielonej Górze i Gorzowie z festiwalem upadków w wyścigach juniorskich. Bliźniacze sytuacje, ale werdykty odmienne. To jeden ze znaków firmowych bieżącego sezonu. W dodatku liczba tych "stykowych" sytuacji, upadków, wypuszczania motocykla i oczekiwania na decyzję arbitra ewidentnie rośnie, co ma związek m. in. z poziomem wyszkoleniem - niestety - wielu spośród naszych młodzieżowców. Ci mają swoje obligatoryjne wyścigi i nie da się tego obejść. Dla sędziów to dodatkowa trudność, bo oni nie mogą poddać się dywagacjom, takim jak ta, zasłyszana z ust telewizyjnych komentatorów podczas jednego z ostatnich meczów eWinner 1. Ligi: "gdyby to był senior, to byłbym pewny, że mógł nie upadać, ale ponieważ to junior, więc akcja rywala mogła go wystraszyć i spowodować upadek". Nie stworzono odrębnych przepisów sportu żużlowego dla seniorów i odrębnych dla juniorów.
Krzysztof Cegielski (tutaj w duecie z red. Darżynkiewiczem, TVP Sport) już od ponad 10 lat komentuje i walczy o poprawę jakości żużlowych widowisk
W poligowym "Magazynie PGE Ekstraligi" nawiązał do tych wydarzeń Krzysztof Cegielski. Magazyn stacji nSport+ jest oczywiście dedykowany najwyższej klasie rozgrywkowej, jednak trudno słowa byłego znakomitego żużlowca rozpatrywać w oderwaniu od tego, co dzieje się także na torach niższych klas rozgrywkowych. "Cegła" wygłosił swoisty apel do szefa sędziów i członka GKSŻ:
- Mam wielką prośbę do Leszka Demskiego, bo to zaszło za daleko i prowadzi do niebezpiecznych sytuacji. Obecne interpretacje prowadzą do tego, że zawodnicy są przekonani, że muszą się położyć, żeby wyścig był przerwany. Zawodnicy za symulowanie fauli powinni być karani, bo w ten sposób dość szybko utemperowalibyśmy kolejnych chętnych, którzy kładą się z premedytacją, by powtórzyć przegrany przez nich start. Jednocześnie spowodowałoby to, że zawodnicy, którzy są faulowani i jadą bardzo blisko siebie nie musieliby się przewracać, bo i tak byliby przekonani, że rywal zostanie wykluczony z wyścigu. Teraz dochodzi do takich sytuacji, że kładą się będąc na drugiej, trzeciej pozycji, a jadący za nimi rywale po prostu w nich wjeżdżają. Będę bardzo wdzięczny za interwencję, bo przez takie kalkulacje cierpi zdrowie zawodników. Zawodnicy wyjeżdżając na tor mają w głowie pewne decyzje sędziowskie i tym się później kierują – tłumaczył Cegielski. Pozytywne, że Leszek Demski z uwagą słuchał, a nawet zapowiedział podjęcie pewnych kroków.
Z sędziowaniem żużla idealnie nigdy nie będzie. To mrzonka. Zawsze też znajdą się wśród kibiców lokalni szowiniści, którzy arbitrów besztać i krytykować będą każdorazowo, kiedy tylko werdykt zabrzmi nie po ich myśli, niemniej ogół sympatyków speedwaya doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że żużel jest sportem bardzo trudnym do sędziowania. Niekiedy obiektywnie rzecz biorąc tego jednego winnego nie da się wskazać. A trzeba. Takie same sytuacje, jakie zdarzają się na pierwszym łuku i już dawno umożliwiono ich rozstrzyganie "z duchem sportu" - do powtórki, bez wykluczenia - zdarzają się przecież także na pozostałych okrążeniach. Od tego nie uciekniemy. Nie bez radykalnej zmiany przepisów, na co się nie zanosi. To, co irytuje najbardziej, to brak konsekwencji.
"Cegła" słusznie zapytał, co mają myśleć zawodnicy, obserwując te werdykty. Jako szef Stowarzyszenia "Metanol" ma obowiązek dbać o żużlowców. Warto jednak poszerzyć to pytanie także o samych arbitrów. Wszak im nie wolno komentować swoich rozstrzygnięć w mediach, ani "biegać" po internecie i polemizować z kibicami. Ale z pewnością dokładnie śledzą torowe decyzje swoich kolegów, a potem komentarze do nich w wykonaniu szefa sędziów. Co z tego rozumieją?
Jakub Horbaczewski
Zdjęcia: Mariusz Reczulski (Łódź)
http://blog.pokredzie.pl/home/artykuly/3337-co-z-tym-sedziowaniem-na-orle-przelala-sie-czara-goryczy-komentarze-demski-cegielski-skrzydlewski#sigProId3a4f3d8909