KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Teraz jest mi trochę wstyd i przykro, że tak się potoczyło. Mogę przeprosić tych kibiców, którzy poczuli się może urażeni, ale ten przekaz, który poszedł w mediach przez jednego z naszych gorzowskich dziennikarzy, który został wrzucony (do sieci), nie był od początku. Wdałem się w tę polemikę, niepotrzebnie. / Stanisław Chomski dla C+

Wybrzeze-Sparta-kibiceKibiców w obu miastach mają nielicznych, acz wiernych. Działaczy - nawet jeśli licznych, to miernych. Kolejny już raz doprowadzili oni do sytuacji zero-jedynkowej: albo Wrocław kosztem Gdańska, albo Gdańsk kosztem Wrocławia. Dla ultrasów to jakby kazać wybierać rodzicom, które dziecko kochają bardziej, ale i wśród "pikników" szału radości nie będzie. Życie jednak nie znosi próżni. Za dwa tygodnie ktoś tę batalię zakończy zwycięsko. Kto? Kiedy pod koniec lipca wzięliśmy się za analizę szans Sparty i Włókniarza, do końca pozostawało im 8 spotkań. A istotne były także wyniki walczących o swoje cele rywali. Mimo tego udało się trafić niemal bezbłędnie. Może więc siłą rozpędu...


W końcówce rundy zasadniczej oprócz wyników desperacko walczących o uniknięcie 9 miejsca Wybrzeża i Sparty, musieliśmy brać też pod uwagę czynnik trudno definiowalny - motywację ich przeciwników. Ba, w kluczowej fazie okazał się on wręcz decydujący. Bo przecież, gdyby bydgoszczanie "zabijali się" na swym torze walcząc o pełną pulę z Włókniarzem, albo Unia Leszno, wraz z jej imienniczką z Tarnowa, odpuściły wrocławianom choć kilka wyścigów, sprawy mogłyby przybrać zupełnie inny finał. Tym razem będzie o tyle łatwiej, że ten problem zniknie. W obu miastach są świadomi powagi sytuacji, a przede wszystkim zdają sobie sprawę ze skali strat finansowych, jakie będą pierwszą konsekwencją ewentualnego spadku.


Czynnik pierwszy i najważniejszy - motywacja


O ile dla gdańszczan I liga to nie jest ciemny tunel z tabliczką "koniec świata", o tyle we Wrocławiu temat "spadek" budzi autentyczną trwogę. Hasło "albo będzie Ekstraliga, albo nic nie będzie", humorystycznie kojarzone raczej z białostockimi klimatami, przewija się w dyskusjach kibiców nad Odrą nie od dziś. Co więcej, nie dystansuje się od niego (a raczej wprost przeciwnie) sama głównodowodzącą od lat klubem Krystyna Kloc. To oczywiście mogą być z jej strony znaki dymne - sygnały obliczone na wywołanie określonej reakcji otoczenia, zwłaszcza magistratu, tym niemniej jeżeli przewertować ostatnio zapisywane karty w kronice wrocławskiego speedwaya, trudno oprzeć się wrażeniu tzw. równi pochyłej. Kilka lat to w zacnej, ponad 60-letniej historii Sparty stosunkowo niewiele, ale to właśnie w ostatnim czasie z klubu odeszli ludzie nietuzinkowi. Najlepszy (chyba już) polski żużlowiec Jarosław Hampel, ten, który mistrzem świata może zostać za miesiąc, czyli Chris Holder, wielokrotny czempion globu Jason Crump, mistrz świata juniorów i największa nadzieja naszego speedwaya Maciej Janowski, wreszcie najlepszy trener ostatniej dekady Marek Cieślak. Oczywiście, o rozstaniu z każdym z nich można by napisać osobny artykuł, a niekiedy nawet próbować udowodnić, że to Sparta była stroną pokrzywdzoną, ale... takie są fakty. Z nimi nie dyskutujmy. Byli ludzie z olbrzymim potencjałem i ich nie ma. To ma niestety swoje odzwierciedlenie we frekwencji na Stadionie Olimpijskim. Jeżeli dodamy do tego widmo utraty wpływów ze sprzedaży praw telewizyjnych, niepewność co do pozostania tytularnego sponsora w niższej lidze (żadna deklaracja dotąd nie padła), doprawdy we Wrocławiu mają się czego obawiać. I mają o co walczyć.

W Gdańsku wcale nie jest bardziej różowo. Rozdźwięk na linii klub-Lotos został chwilowo zażegnany, a w zasadzie odłożony ad acta, bo po zakończeniu sezonu wróci z pewnością. O ile w przypadku utrzymania w elicie możny sponsor być może zechce dać działaczom znad morza kolejną szansę, o tyle wśród gwizdów niezadowolenia z pewnością towarzyszących kolejnemu spadkowi atmosfera może być gęsta, a do ewentualnego consensusu dalej niż bliżej. Trudno się dziwić, bo przecież z pozycji marketingowców Lotosu patrząc, oni zapewnili klubowi wszystko, co zawarto w umowie. Co zapewnił klub? "Odwróć tabelę...". Jeżeli główny sponsor odejdzie, ratunku zapewne przyjdzie szukać w mieście. Jak trwoga to do... ratusza. Żadne to novum. Bydgoszcz, Gorzów, ale i choćby wspomniany już Wrocław (casus piłkarskiego Śląsk) pokazały już, że pieniędzy podatników nigdy za wiele. Z tym że akurat w roku 2013 w Gdańsku może być z tym problem. Magistrat w ostatnich dniach ogłosił główne założenia budżetowe na nowy rok. Wesoło nie jest. Prezydent Paweł Adamowicz pisze: "Trwające od wielu lat w Europie spowolnienie gospodarki dotyka i Gdańsk. Gorzej prosperująca gospodarka przynosi oczywiście mniejsze dochody podatkowe do budżetu państwa i budżetów poszczególnych samorządów. Zawsze największym wyzwaniem jest „okiełznanie” pomysłów na wydatki budżetowe. Uzasadnionych społecznie i słusznych pomysłów na wydawania pieniędzy miejskich zawsze jest wiele. Niewiele jest natomiast pomysłów na zwiększanie dochodów". Dziura w gdańskim budżecie zamyka się obecnie niebagatelną kwotą 253 mln zł. Doprawdy trudno przypuszczać, aby w tej sytuacji miasto chciało brać na siebie dodatkowe zobowiązania w postaci finansowego parasola nad niedołężnymi ostatnio działaczami GKS-u. Jest się zatem o co bić i tę prawdę - w to akurat nie wątpimy - działacze Wybrzeża z pewnością swoim zawodnikom już przekazali.

W temacie nastawienia wolicjonalnego zatem remis. Może nawet z lekkim wskazaniem na Gdańsk. Ale tylko z tego powodu, że jeździ tam jednak więcej zawodników związanych z tym klubem lub więcej mu zawdzięczających. Nicki Pedersen to inna bajka, ale to Gdańsk wyciągnął rękę do Świderskiego, dał szansę Sucheckiemu, a kim bez Wybrzeża byliby dziś Gafurow czy Pieszczek - trudno wskazać. Budujące jest również zachowanie Thomasa Hjelma Jonassona. Po tym, co mówi, można wnioskować, że jeśli Szwed będzie miał do wyboru bezcenny punkt dla Gdańska lub kolejny miesiąc przerwy na leczenie, wybierze to pierwsze. Zresztą, postawą w meczu z Apatorem udowodnił dobitnie, że akurat on nie ma problemu ze zgodnością myśli i czynów.

We Wrocławiu także zarządzono mobilizację niczym przed kolejną powodzią. W środku tygodnia urządzono nawet pokazówkę dla mediów p.t. "spójrzcie, jak lubią się junior Malitowski z trenerem Baronem". Bo ostatnio obaj panowie rozmawiali ze sobą głównie za pośrednictwem lokalnej prasy. Rozmawiali mniej więcej tak - Malitowski: "Mój ostatni silnik dawno się rozpadł. Nie mam na czym jeździć. Klub nic nie robi. Nie wiem, czy jest w ogóle sens żebym przystępował do baraży". Baron: "Jeśli Patryk tak mówi, to jest mi bardzo przykro, bo nasi juniorzy są dobrze wyposażeni (bez skojarzeń - dop. pK.pl), mają aż 8 silników". Najprawdopodobniej w obliczu kryzysowej sytuacji toporek wojenny został rzeczywiście zakopany, ale jak jest naprawdę, pokaże dopiero zbliżający się dwumecz. O Jędrzejaka jesteśmy spokojni - ten facet dla Sparty wjedzie na wyprostowanym motocyklu nawet na iglicę przed Halą Stulecia, natomiast zawsze pozostanie ziarno niepewności, jak w chwilach, gdy łokcie pójdą w ruch, zachowa się Sebastian Ułamek? I czy "kieszonkowi liderzy": Lindgren z Woffindenem zrozumieją powagę sytuacji? Ten pierwszy będzie świeżo po Grand Prix. W niej może już sobie pozwolić na kunktatorskie ciułanie punktów, ale czy na swojej, szwedzkiej ziemi zechce pojechać tak, by zostawić siły na niedzielę? Tym razem ciut więcej niż zwykle. Jest tych pytań trochę.


Juniorzy - tak słabi, że aż strach. Tak ważni, że aż strach pomyśleć


W przypadku Krystiana Pieszczka śródtytułowe określenie jest pewnym nadużyciem, z którego śpieszymy się wytłumaczyć. Ten chłopak naprawdę potrafi wiele. Z pewnością więcej niż do tej pory pokazywał w lidze. Brązowego Kasku, nawet jeśli na własnym torze, nie zdobywa się przypadkiem. Liga to jednak inna bajka i tutaj "Krycha" ma o czym myśleć. Kiedy przychodzi do wyścigów o dużą stawkę, zbyt często daje się ponosić emocjom. Bywa, że punkty oddaje za darmo, zanim jeszcze taśma pójdzie w górę. Bywa, że kiedy wszyscy oczekują "trójki", koncertowo partoli start z najlepszego, wewnętrznego pola. Z Apatorem, gdzie każdy punkt był na wagę złota było tak: (T,1,T,1). Ze Spartą u siebie tak: (2,W,1,0). Duża odpowiedzialność spoczywa teraz na barkach młodego gdańszczanina, bo musi zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli powyższe "numery" się powtórzą, praktycznie pozbawi swój klub szansy na osiągnięcie celu. Marcel Szymko, przy całym szacunku dla jego talentu, nie jest jeszcze w stanie Pieszczka zastąpić. On zresztą swoje zapewne zrobi. Dla niego celem będzie wygrywanie z juniorami Sparty u siebie i urwanie jakiegoś punktu w I wyścigu we Wrocławiu.

Nad Odrą, paradoksalnie, wielu również nie miałoby nic przeciwko temu, by Szymko urwał punkt któremuś ze Spartan. Jeden. Bo obawiają się tradycyjnego 1-5 na dzień dobry. Niestety, ale widok Kacpra Gomólskiego, a zwłaszcza Jakuba Jamroga zasuwającego pewnie 30 m przed miejscowymi nie napawał optymistycznie. Wcześniej wygrywali też inaugurację podwójnie Woźniak z Curyłą, Musielak i Pawlicki. W zasadzie, kto chciał, to wygrywał. Czy znowu wrocławscy juniorzy "położą" mecz? Jeśli tak się stanie, będzie to już naprawdę oznaka beznadziejności tej formacji. Przecież nawet para tarnowska miała, obiektywnie rzecz biorąc, większy potencjał od juniorów znad morza.

O ostatnich napięciach wokół Patryka Malitowskiego już pisaliśmy. Czego się spodziewać? Liczymy raczej na wymuszone sytuacją błyskawiczne zażegnanie niesnasek, niż eskalację konfliktu. W środę do klubu dotarł transport nowych silników, kilka starszych zostało ponoć wyremontowanych. Coś z tego arsenału skapnie na pewno juniorom, zwłaszcza "Malicie". W takich podbramkowych sytuacjach zawsze znajdują się pieniądze. Policzy się je później.

Z Patrykiem Dolnym doszukano się ostatnio innego problemu. Jego słabe wyjścia spod taśmy zrzucono na karb... wagi. Chłopak ma dokładnie 178 cm wzrostu i waży przy tym niecałe 75 kg. Do Hliba, Bajerskiego czy papy Bjerre ciut jeszcze mu brakuje, ale teraz rozumiemy już dlaczego tak łatwo jednym hokejowym bodiczkiem wymierzonym Woźniakowi uratował Sparcie zwycięstwo z Polonią. W każdym bądź razie, odkładając żarty na bok, trenerzy i sami zawodnicy deklarują, że będzie już tylko lepiej. - Znalazłem receptę na swoje słabe starty. To nie była tylko wina sprzętu, ale też trochę moja. Znaleźliśmy z trenerem rozwiązanie i mam nadzieję, że w niedzielę przyniesie ono skutek - powiedział Dolny na środowej konferencji. - Wiem jaka jest moja rola. Rozpocząłem współpracę z takim pewnym "magikiem". Nowy sprzęt przyjedzie, dodatkowo pan Alek (klubowy mechanik Sparty - dop. pK.pl) w warsztacie też robi dla nas silniki. Dam z siebie wszystko, bo wiem, że tych moich punktów brakowało - zapowiedział Malitowski.

Oczywiście wszystkie wypowiedzi, jak przystało na miejsce i cel utrzymane były w konwencji "łubu-dubu". Jak będzie, zobaczymy w niedzielę i tydzień później w Gdańsku. My typujemy, że zarówno juniorzy wrocławscy aż takiego "piachu" jak ostatnio nie pojadą (może nawet wygrają u siebie ten nieszczęsny I bieg), jak również Pieszczek powściągnie wreszcie emocje i pokaże, że na własnym torze to on jest number one. Reasumując, we Wrocławiu remis lub ciut lepsi juniorzy Sparty, w Gdańsku zdecydowana dominacja młodzieżowej formacji Wybrzeża.

MalitowskiPatrykPojedzie, czy nie pojedzie? Bo jak nie pojedzie, to leżymy - kredyt zaufania wrocławskich kibiców w stosunku do Patryka Malitowskiego jest na wyczerpaniu


Druga linia. Hmm, to w Gdańsku jest jakaś druga linia?


Pytanie brutalne, ale w przekroju całego sezonu, jak najbardziej zasadne. Bo dwucyfrówki wykręcał mecz w mecz Nicki Pedersen, swoje robił Thomas Jonasson (jak był zdrowy), a reszta... reszta była milczeniem. Pardon, plastronem. Ale - i tutaj sami się sobie dziwimy - prognozujemy, że akurat w barażowym dwumeczu ta druga linia niespodziewanie objawi się, niczym ostatnio Matka Boska w środku Puszczy Kurpiowskiej. Jakieś przesłanki po temu już były. Renat Gafurow w meczu ze Spartą pokazał, że jak chce (i nie pomyli akurat stref czasowych) na gdańskim torze potrafi pokonać każdego. Z Apatorem już mu się chyba ciut mniej chciało, a i rywal był silniejszy od wrocławskiego, ale to nieistotne. W przypadku zawodników z Rosji to fundamentalne "chaciu ili niechaciu" ma jakby ciut inny wymiar niż u innych nacji. Wspomnijmy choćby pamiętny półfinał DPŚ w Vojens, kiedy cały świat przecierał oczy ze zdumienia, gdy "jakieś niePoważne Gafurowy i Gizatulliny" woziły za sobą gwiazdy Grand Prix. Coś nam się wydaje, że znajdą się sposoby, by w nadchodzącym meczu Gafiemu chciało się chcieć. To może oznaczać ważne punkty we Wrocławiu i nawet ponad 10 "oczek" w Gdańsku.

GafurowRenatGDAGafurow raz już robił co chciał z wrocławianami. Ale to u siebie. Kluczowa będzie postawa we Wrocławiu


Języczkiem u wagi tej efemerydy pod nazwą "druga linia Wybrzeża" będzie jednak Piotr Świderski. W jego przypadku wyciąganie przekrojowych danych z całego sezonu jest bezzasadne. Ten utalentowany zawodnik tak naprawdę dopiero zaczyna sezon. Że ten już się kończy? Cóż, tym gorzej dla sezonu. "Świder" to kozak, co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Po koszmarnej kraksie i nie mniej dołujących psychikę opiniach fachowców, nie tylko nie rzucił w diabły tego sportu, ale nie widać u niego żadnych symptomów lęku. Z tygodnia na tydzień jeździ coraz lepiej i trudno oprzeć się wrażeniu, że czas pracuje na jego korzyść. Jeszcze w pierwszym pojedynku ze Spartą był cieniem zawodnika, ale już w Bydgoszczy wygrał raz z najlepszą parą gospodarzy, z Apatorem jazda była lepsza niż wynik, a wyjazd do Rzeszowa był chyba tym, na co sam długo czekał. Z rekonwalescenta stał się zawodnikiem. Widać też wyraźnie, że trener Chomski z rozmysłem objeżdżał tego żużlowca przed barażami. To oczywiście zbyt wątła baza danych, zbyt słabe punkty odniesienia, by autorytatywnie wieszczyć powrót w wielkim stylu (pamiętajmy, że rzeszowianie jeździli do tyłu, a taka kontuzja może przypomnieć o sobie w najmniej spodziewanym momencie), ale jeżeli bawić się w prorokowanie, wieszczymy, że to będą najlepsze mecze sezonu w wykonaniu "Świdra". Co istotniejsze, jako jedyny spośród gdańszczam dwukrotnie pojedzie na swoim torze. Jeżeli tylko moment startowy z Rzeszowa nie uleciał wraz z dmiącym ostatnio okrutnie nad Bałtykiem wiatrem, na torze we Wrocławiu może nie pozwolić odebrać sobie wywalczonej na I łuku pozycji. Wyniki w okolicach 8-10 punktów w pierwszym meczu (w zależności od liczby startów) oraz dwucyfrówka w rewanżu są realne do osiągnięcia.

ŚwiderskiPiotrGDAJeszcze miesiąc temu niewielu by o tym pomyślało, ale dziś perspektywa zatopienia Sparty przez "swojaka" jest całkiem realna


Zbigniew Suchecki we Wrocławiu raczej szału nie zrobi. Ale i tak powinien zrobić więcej niż w pierwszym meczu Brzozowski, czy atakujący rekord świata w ilości defektów Maksims Bogdanows. Może skończyć się na dwóch tylko startach "Suchego" i to wcale nie musi być zła perspektywa dla gości. W Gdańsku natomiast, o ile "Zibi" pozostanie w składzie, zwłaszcza w swym pierwszym starcie powinien wykorzystać atut lepszego dopasowania do toru. Historia uczy, że to nawet bardzo prawdopodobne. A choćby dwa-trzy punkty, jedno dowiezione 5-1 czy wyrzucenie pod bandę któregoś z liderów gości może mieć w tej rywalizacji niebagatelne znaczenie.

To jednak Wrocław rządzi w drugiej linii i czego byśmy pozytywnego nie napisali o Gdańsku, umniejszać tej przewagi nie wolno. Gdańszczanie mogą pozytywnie zaskoczyć, wrocławianie powinni. Najciekawsze w przypadku tych drugich jest samo zaszeregowanie do owej drugiej linii. Bardzo umownej we Wrocławiu. Przed sezonem liderami mieli być Sebastian Ułamek - krajowym i Fredrik Lindgren - zagranicznym. W boju okazało się, że częściej można liczyć na mającego sezon życia Tomasza Jędrzejaka i bojowego Anglika, Taia Woffindena. Doprawdy trudno wskazać, który z tej czwórki zdobędzie najwięcej, a który najmniej punktów. Tak czy inaczej, przewaga każdego z nich nad Świderskim, Gafurowem czy Sucheckim, zwłaszcza na domowym torze, jest przygniatająca. I wrocławianie muszą ją wykorzystać bezlitośnie, zanim jeszcze trener Chomski zacznie korzystać z "taktyków". W meczu rewanżowym tak różowo być już nie musi. W sierpniu na stadionie im. Podleckiego kompletnie zawiódł przecież Tai Woffinden, a Jędrzejak - choć rachunek za to powinien wysłać na Woronicza - także niewiele zarobił na tej eskapadzie. Dość wspomnieć, że kluczowa wrocławska czwórka zdobyła wspólnie dokładnie 30 punktów, podczas gdy sam Nicki z Jonassonem zdobyli ich 26. Przy zerze THJ w ostatnim, nie mającym już znaczenia, wyścigu. Zmiażdżyć drugą linię Gdańska w pierwszym meczu - to musi być główny cel sparty podczas tej rywalizacji.

Gdyby był jeszcze Dennis Andersson, byłoby "pozamiatane". Szwed, choć wielu może uznać, że przesadzamy, w ostatnim czasie jeździł o wiele lepiej, niż wskazywałyby na to jego całosezonowe średnie. We wszystkich ligach walczył, a nierzadko wygrywał nawet z liderami rywali. Teraz zamiast Anderssona na torze zaprezentuje się któryś z Duńczyków: Monberg lub Klindt. Jeden jest słaby, drugi bardzo słaby. Kogo wybierze Baron? Wydaje nam się, że tego pierwszego. Doświadczony Wiking raz już sprawdził się w roli "strażaka" ratując Sparcie kilka cennych punktów. Ma dobry kontakt z Tomaszem Jędrzejakiem, dobrze rozumie się z nim w parze i wspólnie potrafili już dowozić do mety cenne 5-1. Wreszcie, widać u niego autentyczne chęci. Sam dzwoni do klubu, pyta, prosi o danie mu szansy na treningu. Takie rzeczy się ceni i zapamiętuje. Jakkolwiek jednak Baron by nie wybrał, absencja Anderssona powinna dać gdańszczanom 4-6 dodatkowych punktów we Wrocławiu i jeszcze więcej nad morzem. Choć tam, pamiętajmy, jeżeli sytuacja odpowiednio się ułoży, za Monberga lub Klindta w trzecim i czwartym starcie mogą już wyjechać lepsi koledzy.

Reasumując, dominacja umownej drugiej linii Sparty w pierwszym meczu i remis z lekkim wskazaniem na wrocławian w rewanżu.

Woffinden-ulamek-lindgrenTym razem nagimnastykować będzie się musiała cała trójka. A ten czwarty pilnować człowieka z kamerą. To jednak Sparta dysponuje równiejszym składem


Haubice kontra kapiszony


...czyli liderzy wystąp! To ciekawe, bo w obu miastach przed sezonem sytuacja wydawała się podobna. Straniero Wybrzeża po wymuszonym regulaminem rozstaniu z Gorzowem został Nicki Pedersen, o którym kibice nad morzem mogli powiedzieć wszystko, oprócz przywiązania do jakichkolwiek innych barw, niż tych dominujących na trzycyfrowych banknotach. Nad Odrą vis-a-vis Pedersena został "Fredka" Lindgren, którego z Wrocławiem łączy... przelana krew. Przynajmniej od dnia, kiedy Szwed zarobił w nos, podrywając w Rynku pewną cud urody niewiastę. Ale niewiele więcej łączy. Krajowy zaś lider, Sebastian Ułamek, zapytany zimą, co skłoniło go do wybrania akurat Wrocławia, odparł rozbrajająco: "tak dokładnie to nie wiem, menadżer rozmawiał".

Potoczyło się to później całkiem udanie, i dla jednych, i dla drugich. Nicki Pedersen zanotował sezon, o jakim chyba sam nie marzył, zacierając kolejnymi dziesiątkami punktów cały obraz nędzy i rozpaczy Wybrzeża A.D. 2012, natomiast Wiecznie Uśmiechnięty Sebastian swoimi wynikami przekonał nawet największych adwersarzy. - Mniejsza o pobudki, ale zasuwa dla Sparty na maksa i przywozi bezcenne punkty - mówią dziś nawet pod "wieżą". Czy wspólnie z kolegami da radę uratować Ekstraligę dla swoich nowych kibiców?

W bezpośrednich starciach z liderami Wybrzeża będzie bardzo ciężko. Matematyka nie kłamie. W pierwszym spotkaniu we Wrocławiu Nicki wspólnie z Jonassonem zdobyli aż 28 punktów. Co prawda Woffinden z Jędrzejakiem zanotowali ich razem 25, ale pełna ZZ-tka za Klindta dała im wówczas dodatkowy start, co nieco zaciera przewagę gdańszczan. O tym, że w rewanżu dwójka gdańskich liderów przywiozła niemal tyle samo "oczek" co najlepsza czwórka wrocławian już pisaliśmy. Zapewne fani z piastowskiego grodu znajdą sporo kontrargumentów typu lepsza dyspozycja nowo kreowanego Mistrza Polski, niepowtórzenie się wpadki Woffindena, czy lepsza jazda nie mającego już w przeddzień GP Lindgrena, jednak sądzimy, że w ostatecznym rozrachunku przewaga liderów Wybrzeża nie będzie wcale mniejsza niż podczas ligowego dwumeczu. Co prawda Pedersenowi bardzo ciężko będzie powtórzyć aż tak genialny występ jak we Wrocławiu (17 pkt.), ale tym razem Jonasson może zrobić więcej niż wtedy (11 w sześciu). To na wyjeździe. Bo kto uważnie śledził mecz Wybrzeża z Apatorem musiał dostrzec jak niesamowitą znajomością ścieżek gdańskiego toru dysponuje Szwed. Nawet połamany. Te biegi, kiedy rozpędzony mijał po szerokiej gwiazdy z Torunia były miodem na serca fanów Wybrzeża. Oberwie się nam po uszach, ale napiszemy to uchylając przyłbicy: w formie z tamtego meczu Jonasson może nie stracić punktu w barażowym rewanżu.

Gdzie nadzieja wrocławian? W perfekcyjnych wyjściach spod taśmy na swoim torze. Piątek i sobota upłyną w stolicy Dolnego Śląska na szukaniu idealnych ustawień pod częściowo nowe silniki. Spasowanie ze swoim torem to ogromny atut podopiecznych Barona w tym sezonie. Oczywiście, podobne treningowe minizgrupowania odbywały się także przed poprzednimi meczami u siebie, a późniejsze efekty nie zawsze były adekwatne do zaangażowania teamu. Warto jednak w tym miejscu przypomnieć, że zarówno przed meczem z Unią Leszno, jak i przed spotkaniem z jej imienniczką z Tarnowa zaszła okoliczność nieprzewidziana. W przeddzień obu meczów nad Stadionem Olimpijskim obficie popadało. Już po zakończeniu treningowych jazd Spartan. To mogło mieć wpływ na kiepski początek tamtych spotkań. Z naturą nigdy nic nie wiadomo, ale najlepsze z dostępnych obecnie prognoz przewidują, że od godz. 17 w sobotę do niedzieli wieczór najmniejszy nawet deszcz nie spadnie.

Co jeszcze? Wydaje nam się - i tutaj mała konsternacja nastąpi nawet wśród zagorzałych fanów Sparty - że pozytywnym bohaterem dwumeczu może okazać się Fredrik Lindgren. Ten zawodnik już w barwach Falubazu pokazał, że nijakość z trzech czwartych sezonu w decydujących momentach potrafi przekuć na wyniki ocierające się o klasę światową. Zresztą, "Fredka", przynajmniej formalnie, cały czas tę światową klasę współtworzy. Jego jednostki napędowe, które w GP potrafią wwieźć go aż do wielkich finałów z pewnością pozwalają na równą walkę i z Pedersenem, i z Jonassonem także w Gdańsku. Pora to wreszcie udowodnić w praktyce.

Ostatnim czynnikiem, na który należy zwrócić uwagę w przypadku takich dwumeczów jest zaangażowanie zawodników na innych frontach, czyli skala zmęczenia i podatność na ewentualne kontuzje. Tutaj również plus dla Gdańska. W tygodniu poprzedzającym pierwszy mecz wszyscy niemal odpoczywali. W czwartek wieczorem pojechał tylko Jonasson w Anglii, notując zresztą świetny występ. Natomiast Spartanie - jeździli wszyscy. Szwecja, Anglia, Dania. Trener Piotr Baron na konferencji tym właśnie argumentem sparował pytanie o ewentualny test mecz. Na szczęście udało się wszystkim wrocławianom uniknąć nieprzyjemnych zdarzeń, i choć w większości były to występy udane, w jakimś stopniu siły musiały nadwątlić. Podobnie będzie w tygodniu poprzedzającym rewanż, bo Vargarna Norrkoeping Nickiego Pedersena do play-offów się nie zakwalifikowała, w przeciwieństwie do ekipy Lindgrena i Woffindena (SWE) oraz desperacko walczącej o "czwórkę" drużyny Ułamka (Birmingham). Pamiętać należy jeszcze o sobotniej Grand Prix, w której ujrzymy aż dwóch zawodników Wybrzeża, jednak Duńska Maszyna Do Zdobywania Punktów nie raz już udowodniła, że na "syndrom dnia następnego" jest odporna niczym nasi politycy na fakty. Trudno też przypuszczać, żeby w Malilli, na ojczystej ziemi, odpuścił z rozmysłem któryś ze Szwedów. Tym bardziej, że Lindgren przynajmniej teoretycznie powinien się obawiać jadącego na własnym torze Jonssona i atakującego coraz zadziorniej "ósemkę" Lindbaecka.

PedersenNickiGDANajemników się nie podziwia, najemnikom się płaci. Ale akurat ten z Danii ma szansę zasłużyć sobie na dozgonną wdzięczność nad polskim morzem


Wynik? Typowanie rezultatu dwumeczu, w którym każdy defekt, każde wykluczenie, a już z pewnością kontuzja (odpukać) któregoś z ważnych zawodników położy zupełnie na łopatki całą naszą, przydługą i tak, analizę - jest zadaniem karkołomnym. Skoro jednak zapowiedzieliśmy na wstępie powtórkę z rozrywki, połóżmy głowę pod ten topór. Typujemy 49-41 we Wrocławiu i 47-43 w Gdańsku. W takim wypadku na powierzchni utrzymałaby się Sparta. Choć nie chcielibyśmy znaleźć się w skórze jej kibiców, gdyby po 14. wyścigu rewanżu był idealny remis w dwumeczu lub przewaga wrocławian wynosiła tylko dwa punkty. Te dwie minuty włączone dla Pedersena i Jonassona będą wówczas jednymi z najdłuższych w kibicowskim życiu fanów żółto-czerwonych. Gdańszczanom życzymy oczywiście, abyśmy się pomylili. Wszystkim natomiast oraz samym sobie - wielu emocji i przynajmniej tylu kreatywnych przemyśleń, jakie wywołał tekst "Sparta kontra Włókniarz" sprzed 1,5 miesiąca.


W uzupełnieniu awizowane składy na pierwsze spotkanie:
Wybrzeże:
1. Nicki Pedersen,
2. Zbigniew Suchecki,
3. Piotr Świderski,
4. Renat Gafurow,
5. Thomas H. Jonasson,
6. Krystian Pieszczek,
7. Marcel Szymko.

Sparta:
9. Tomasz Jędrzejak,
10. Jesper B. Monberg,
11. Fredrik Lindgren,
12. Tai Woffinden,
13. Sebastian Ułamek,
14. Patryk Dolny,
15. Patryk Malitowski

Korzystanie z linków socialshare lub dodanie komentarza na stronie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych podanych podczas kontaktu email zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Podanie danych jest dobrowolne. Administratorem podanych przez Pana/Panią danych osobowych jest właściciel strony Jakub Horbaczewski . Pana/Pani dane będą przetwarzane w celach związanych z udzieleniem odpowiedzi, przedstawieniem oferty usług oraz w celach statystycznych zgodnie z polityką prywatności. Przysługuje Panu/Pani prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Teraz jest mi trochę wstyd i przykro, że tak się potoczyło. Mogę przeprosić tych kibiców, którzy poczuli się może urażeni, ale ten przekaz, który poszedł w mediach przez jednego z naszych gorzowskich dziennikarzy, który został wrzucony (do sieci), nie był od początku. Wdałem się w tę polemikę, niepotrzebnie. / Stanisław Chomski dla C+

Odwiedź nasze social media

fb ikonkaX ikonkaInstagram ikonka

Typer 2024 - zmierz się z najlepszymi!

Najszybsze żużlowe newsy

SpeedwayNews logo

NAJBLIŻSZE ZAWODY W TV

 PGE Ekstraliga 2024
1. Orlen Oil Motor Lublin  14 31 +162
2. Betard Sparta Wrocław  14 19 +30
3. ebut.pl Stal Gorzów  14 19 -37
4. KS Apator Toruń  14 15 -7
5. ZOOLeszcz GKM Grudziądz  14 14 -58
6. NovyHotel Falubaz  14 13 -33
7. Krono-Plast Włókniarz  14 12 -50
8. FOGO Unia Leszno  14 11 -87
 Metalkas 2. Ekstraliga 2024
1. Arged Malesa Ostrów  14  28 +128
2. Abramczyk Polonia  14  27 +161
3. Innpro ROW Rybnik  14  23 +63
4. Cellfast Wilki Krosno  14  19 -20
5. #OrzechowaOsada PSŻ  14  18 -16
6. H.Skrzydlewska Orzeł Łódź
 14  13 -54
7. Texom Stal Rzeszów  14   9 -80
8. Zdunek Wybrzeże Gdańsk
 14   3 -182
Krajowa Liga Żużlowa 2024
1. Ultrapur Start Gniezno
 10  21 +94
2. Unia Tarnów  10
 16 +55
3. PKS Polonia Piła  10
 11 +18
4. OK Kolejarz Opole  10
 11 -39
5. Optibet Lokomotiv  10  10 -23
6. Trans MF Landshut Devils  10  6 -105

Klasyfikacja SGP 2024 (po 10/11 rund)

1. Bartosz Zmarzlik
159
2. Robert Lambert
137
3. Fredrik Lindgren
127
4. Martin Vaculík 114
5. Daniel Bewley
111
6. Mikkel Michelsen 101
7. Jack Holder 97
8. Dominik Kubera
88
9. Leon Madsen 76
10. Łotwa duża Andrzej Lebiediew
75
11.  Max Fricke 64
12. flaga niemiec Kai Huckenbeck 58
13. Szymon Woźniak 46
14. Jason Doyle 47
15. Maciej Janowski
46
16. Czechy duzaFlaga Jan Kvěch 41

PARTNERZY

kibic-zuzla logozuzlowefotki-logo
WszystkoCzarne blog

Pomóż kontuzjowanym

KamilCieślar
DW43