Były emocje, był zacięty mecz, było i niezłe ściganie. Oczywiście, wyposzczeni po sobotnim, genialnym Grand Prix kibice mogli być nieco zawiedzeni liczbą mijanek. Mimo to i tak było całkiem nieźle, a Polonia w końcu wyrównała rachunki za poprzedni rok z łódzką drużyną. Dla przypomnienia: w sezonie 2016 pilanie dwukrotnie przegrali z Orłem - na wyjeździe 43:47 i w Pile 40:50. Zwłaszcza ta druga porażka była bolesna, bo i na własnym torze, i na pożegnanie sezonu ligowego przy ul. Bydgoskiej, i w dosyć kiepskim stylu. Tym razem się udało, co jeszcze do połowy zawodów nie wydawało się wcale takie oczywiste.
Formacja seniorska pilskiego klubu jest w tym sezonie w bajecznej formie. Pokazała to chociażby w Rzeszowie, gdzie w czwórkę pokonała siedmiu żużlowców tamtejszej Stali. Nie inaczej było w niedzielę. I mimo że gołym okiem widać, że Michał Szczepaniak nie jest jeszcze w swojej optymalnej formie po kontuzji obojczyka, to trio Cyfer-Kościuch-Gapiński jest zabójcze dla każdej drużyny. Odpowiednio: 12, 13+1 i 13+2 punktów tej trójki mówią same za siebie. To między innymi dzięki nim końcówka w wykonaniu pilskiej ekipy była nie do wytrzymania dla rywali i pozwoliła na wypracowanie 12-punktowej przewagi.
A Adrian Cyfer to chyba w ogóle największe zaskoczenie całej Nice PLŻ. Najlepsza średnia w lidze, świetna jazda, czapki z głów! Ciekawe, czy ktoś przed sezonem obstawiał, że to Szczepaniak będzie "doparowym" wychowanka Stali Gorzów? Oczywiście, ubiegłoroczny lider polonistów jest daleki od optymalnej formy, ale Cyfer jako prowadzący pierwszą parę zapewnia mocne wejście w każdy mecz i w każdym biegu pokazuje, że do tej roli nadaje się idealnie. Wiele mówiła także pewna konsternacja na trybunach, gdy w 9. biegu ta para przegrała 1:5, a Cyfer przyjechał trzeci. "Jak to, to on z kimś przegrał?!". To banalne stwierdzenie, ale nowy lider Polonii to wciąż "tylko" człowiek i czasem przegrywać będzie (jednak patrząc na jego formę, z naciskiem na "czasem"). Kościuch i Gapiński zapewniali zresztą największe show licznie zgromadzonym pilskim kibicom (ponad 7 tysięcy). Czy przegrywali start, czy wygrywali - nie mieli problemu ze zdobywaniem "trójek", a po takich akcjach jak Gapińskiego w biegu nr 4 (minął jednym atakiem dwóch łodzian), czy Kościucha w 15 (z ostatniej pozycji na pierwszą), pewnie każdy kardiolog złapałby się za głowę, gdyby zmierzył tętno któremuś z fanów.
W trakcie meczu było widać także to, na co bardzo zwraca uwagę menadżer ekipy z Grodu Staszica Tomasz Żentkowski, czyli "team spirit". Żużlowcy Polonii jeździli parowo (Gapiński!), oglądali się na siebie, czy pomagali sobie w parku maszyn. Było to widać chociażby przed powtórką 14. wyścigu, gdy Kościuch i Gapiński pomagali doprowadzić do ładu sprzęt Tarasenki. Niestety dla Polonii, kolejny kiepski mecz pojechali pilscy juniorzy, którzy razem zdobyli zaledwie jeden punkt. Ogółem, w czterech dotychczasowych meczach duet Grzegorczyk-Staniszewski zdobył 9 punktów (z czego 8 w meczu z Polonią Bydgoszcz), nie punktując w ogóle aż w dwóch meczach. Średnio zdobywają więc 2,25 pkt w meczu. Mało.
To się nazywa team spirit... (slajd: Polsat Sport)
Widać gołym okiem, że drużyna z Łodzi nie jest tą samą ekipą, która w zeszłym roka (poza finałem) lała wszystkich jak leci. Praktycznie tylko Hans Andersen dotrzymywał kroku pilanom przez cały mecz. Słabo pojechali zwłaszcza Łoktajew i Miśkowiak (po 4 pkt). Wychowankowi pilskiej Polonii idzie w tym sezonie jak po grudzie i jak sam mówił w trakcie meczu, ma spore problemy sprzętowe. Może szybki telefon do Marcela Gerharda? Na pewno pocieszeniem może być postawa łódzkich juniorów (9+4), którzy na tle pilskich młodzieżowców wyglądali jak garnitur od Gucciego przy ortalionowym dresie. Piątka dla kibiców z Łodzi, którzy przybyli do Piły w liczbie około 50-60 osób i fajnie wspierali swój klub, pozdrawiając przy tym także pilskich kibiców. Szkoda, że gdy za niespełna dwa tygodnie do Grodu Staszica zawitają kibice z Gdańska, tak miło już nie będzie...
Polonia odnosi czwarte zwycięstwo z rzędu i umacnia się na pozycji lidera. W Pile wszyscy się cieszą, bo wiadomo - jest z czego. Teraz jednak tygodnie prawdy dla pilskiego klubu i cztery piekielnie trudne mecze: wyjazd do Tarnowa, bitwa z Wybrzeżem u siebie i potem od razu rewanże. Czy po tym maratonie z faworytami ligi Polonia dalej będzie na pierwszym miejscu?
Jakub Sierakowski