W życiu nie wiedziałem, że będę kogokolwiek namawiał do zniszczenia show na torze żużlowym. A jednak. Gdyby żużlowcy Get Well Toruń ograniczyli "mijanki" na Motoarenie do pierwszego łuku, mogliby dziś być w play-offach, nie martwiąc się o pozostanie w PGE Ekstralidze.
Nie wiem, czy widzieliście bardzo ciekawą statystkę wypuszczoną ostatnio na twitterze przez Rafała Gurgurewicza "Guru", a dotyczącą żużlowych liczb. Zacznijmy właśnie od niej, bo była ona natchnieniem do powstania niniejszego felietonu.
[-1] J. Holder
— Rafał Gurgurewicz (@Guru992) 10 sierpnia 2017
[-2] Miedziński
[-4] Ch. Holder
[-4] Walasek
[-6] Kopeć-Sobczyński
[-10] Kaczmarek#RYBTOR
Punkty zyskane/stracone na dystansie. Jeszcze jeden kamyczek do toruńskiego ogródka. Nawiasem mówiąc, ten ogródek to już raczej kamieniołom. Nieczęsto zdarza się, że statystyki są tak widoczne gołym okiem na torze. Zawodnicy Get Well tego dokonali. Chyba najbardziej da się to wyłapać w postawie Chrisa Holdera. Ostatni mecz z Częstochową - toruński kangurek znakomicie wychodził spod taśmy, po czym tracił pozycję lidera na dystansie. I nieważne czy jechał z Holtą, Madsenem czy Zagarem.
MotoArena jest w tym roku domem startowców. Nie rozumiem chęci oszukania przeznaczenia w postaci piłowania krawężnika czy szukania widowiska. Zgoda, mamy zacne show w Grodzie Kopernika w tym sezonie, ale ustalmy pewne priorytety. Z tego co obserwuję, w Polsce kształtują się one następująco:
1) "Niech nasi wygrają, nieważne jak";
2) "Żeby było dużo mijanek".
Odwrotna kolejność czyni z Ciebie, drogi czytelniku, żużlowego idealistę. A takich rzeczywistość brutalnie weryfikuje. Przykład w Grodzie Kopernika. Na piękne mijanki zwieńczone porażką nie przyjdzie 15 tysięcy ludzi. No, chyba, że to Grand Prix czy inny turniej indywidualny. Ale liga, zawody drużynowe - tutaj muszą być wygrane. Większość Polski na pewno miałaby za złe utworzenie innej wersji wrocławskiego "Olimpico", ale większość żużlowej Polski nie płaci co dwa tygodnie za bilety w Toruniu i nie zapełnia MotoAreny.
Żyjemy w czasach, w których wygrywa się za wszelką ceną. Skoro sprawdzamy gaźnik Madsenowi, to dlaczego nie zmienić nawierzchni, nie zwęzić łuków i kończyć ściganie na pierwszym wirażu? Holder robiłby komplety, a i juniorzy przynosiliby więcej powodów do radości.
No właśnie, juniorzy. Przywołałem Spartę, która ma najlepszą parę młodzieżowców w lidze. Oczywiście, ciężko było spodziewać się, że toruńska młodzież im dorówna, ale jednak Kaczmarek i Kopeć-Sobczyński powinni prezentować się zdecydowanie lepiej niż to, co pokazują w tym roku. Młodzi zawodnicy Get Well stracili w sumie na trasie 16 punktów! Żadna inna para juniorów nie prezentuje się tak źle na dystansie. Kilka osób pewnie pomyślało: "a Grudziądz?". Grudziądz, moi mili, nie ma nawet startów juniorów, więc nie traci na dystansie wiele.
Idealizm zżera punkty Toruniowi. Niestety, czasem trzeba go porzucić. Tak dla dobra sprawy. Patrz: Grudziądz z zeszłego roku. Na koniec jeszcze jedna statystyka. Dotyczy drużyny z czołówki. Drużyny, która również traci niemało na dystansie, ale jest w gronie faworytów do złota. A Ty, Toruniu? Porzucisz mijanki dla wyników?
[-1] Bober
— Rafał Gurgurewicz (@Guru992) 10 sierpnia 2017
[-2] Milik
[-2] Drabik
[-2] Jędrzejak
[-12] Woźniak#CZEWRO
Mateusz Dziopa