Ostatnio wywołałem sporo kontrowersji tekstem-apelem "Do kibiców, do fanów, do mieszczan...", a wiele osób nie zrozumiało prostego przekazu "kibicujmy ZA, a nie PRZECIW". Odchodząc zatem od kwestii dopingowych (w każdym znaczeniu), przejdę do tego, co tygryski lubią najbardziej. Czyli nasze kluby, żużel od kulis. Uwierzcie, że we Wrocławiu trzeba się ostatnio pilnować.
Pani Krysia tęskni za Panem Wojtkiem. Pan Wojtek jest niezbędny na Stadionie Olimpijskim, bo ewidentnie w tej chwili nie ma się na kim wyładowywać przy okazji porażek swojej drużyny. Jeśli nie za bardzo wiecie o co chodzi, odsyłam do przyjemnych lektur na żużlowej stronie Przeglądu Sportowego - tych o "szlabanie" jaki szefowa WTS-u nałożyła na znanego wrocławskiego dziennikarza.
Jeśli po tej lekturze zastanawiacie się "ale jak to? Ta sympatyczna Pani w białych włosach?”, nie będę zdziwiony. Pani prezes potrafi przekonać do siebie ludzi, na których jej zależy. A to pójdzie na wieżyczkę sędziego sprawdzić, czy arbiter ma coś do picia i czy klimatyzacja działa, a to przewiezie dzieci melexem, no i przede wszystkim zadba o zawodników, by media za bardzo się nimi nie interesowały. Od zewnątrz, z punktu widzenia kibica, wygląda to znakomicie. Media mogą się skarżyć, ale tak naprawdę stoją na przegranej pozycji. No bo kto uwierzy? Kto coś zrobi? Liga?
Uwierzcie, że gdy drużyna przegrywa, zwłaszcza u siebie, lepiej nie być w jej otoczeniu. To, że Pani Prezes mocno przeżywa mecze, wiadomo nie od dziś. To, że źle znosi porażki - niekoniecznie. Cała afera z red. Koerberem rozpoczęła się... kiedy? Tuż po domowej porażce z gorzowską Stalą. Ja tymczasem przedstawię historię, jaka miała miejsce po ostatniej porażce z Falubazem. Miejsce akcji to park maszyn wrocławskiego "Olimpico", w niedługim czasie po ostatnim wyścigu.
Krystyna Kloc: Państwo na konferencję prasową?
My: Nie, już po, skończyła się.
Krystyna Kloc: No… to wychodzimy z parkingu.
Na pierwszy rzut kibicowskiego oka, wszystko jest w porządku. Niektórzy pewnie to wiedzą, ale uświadomię pozostałych - 90 proc. treści pomeczowych, jakie czytacie codziennie na stronach Ekstraligi, PS, SF czy czegokolwiek innego, to efekt rozmów po konferencji, w parku maszyn właśnie. Na samej konferencji padają głównie suche, uprzejme formułki, które bardzo często dziennikarzom nic nie dają. Wszyscy udają się zatem do parkingu, do czego mają zresztą prawo. Rzućmy okiem na Regulamin Organizacyjny Rozgrywek DMP.
Art.7.
3. Fotoreporterzy i prasa mają wstęp do parku maszyn po zawodach w momencie, gdy motocykle zostały zwolnione przez sędziego zawodów lub komisarza technicznego.
Sprawa równie ważna: osoby wyrzucone z parkingu nikogo nie nagabywały, nie zmuszały do niczego - po prostu stały w miejscu, czekając na zawodników wychodzących z szatni. Byli to redaktorzy SpeedwayEkstraliga.pl i Przeglądu Sportowego, ale także Ambasadorzy PGE Ekstraligi. Kto zagląda na twittera, ten wie w czym rzecz. Funkcja pożyteczna i praktycznie społeczna. Czyżby zatem wrocławski klub miał być większy od ligi? No trochę tak nie wypada, prawda?
Jestem ciekawy, czy cokolwiek się zmieni. Jak na razie na Dolnym Śląsku media muszą być grzeczne, bo klub może wiele. Po porażkach lepiej uciekać, darować sobie rozmowy z zawodnikami. Niestety, zasada "albo jesteś z nami, albo przeciw nam" wciąż jest aktualna. Nie ma odcieni szarości. Jest biel. Pięćdziesiąt odcieni bieli.
Mateusz Dziopa