Wtorkowy poranek 14 sierpnia. Przeglądam strony internetowe i nagle to czarno-białe zdjęcie. Nieraz już widywałem takie fotografie i - wierzcie - nie chciałem wiedzieć więcej, ale to takie naturalne, że wbrew sobie, wbrew komórkom całego ciała, które krzyczą Nie!!!, kurcząc się w samoobronie, musiałem więcej wiedzieć. Co się stało?! Kolejny młody człowiek, kolejny sportowiec, którego organizm nie wytrzymał narzuconego tempa? Przecież to niemożliwe!
Apatia i przemyślenia zdominowały każdą minutę i późniejsze, ciągnące się w nieskończoność godziny. Co się stało Tomku? Dlaczego? Do biurowego pokoju w pracy wchodzi koleżanka. - Słyszałeś? Jakiś żużlowiec nie żyje! - Tak, wiem… Nie tłumaczę tego wszystkiego co czuję ja, i myślę, że również inni prawdziwi kibice. To nie żużlowiec. To jeden z naszych chłopców, o których troszczymy się po każdym upadku – czy aby nic się nie stało i podniesie się o własnych siłach. To jeden z tych, których załamanie formy martwi, a nowe "szafy" wiozące po trzy punkty są równie ważne jak uśmiech i ten błysk w oku, widoczny po zwycięskim meczu. To nasz chłopiec, nasz Tomek…
Zapamiętam Ciebie, Tomku takim, jakim byłeś na przedostatniej konferencji, po wygranej z "Bydzią". Pamiętasz? Nasze spojrzenia się spotkały, zapamiętam powagę malującą się w Twoich oczach. Zapamiętam tą charakterystyczną manierę w sposobie mówienia i "Płomyk" na czapce. Twój płomień został za wcześnie zdmuchnięty…
Wychodzimy ze stadionu uśmiechnięci, towarzyszy mi syn i mama kochająca ten sport równie mocno, jak my obydwaj. - Ale świetny i dojrzały facet… Szalony ten "Ogór"! Żeby tak po szerokiej jechać?! Przecież nikt inny tego nie robi?! Słowa zachwytu nie mają końca i jeszcze te wypieki na policzkach. Dzięki Tomku za to wszystko. Zastanawiałem się nad tym naszym ostatnim spotkaniem i wiesz co? Przecież ten absurdalnie wysoki poziom adrenaliny, nadal się Was trzyma. Dowcipkujecie, droczycie się z kolegami z przeciwnej drużyny, jak chłopcy na placu zabaw. Dlaczego Ty byłeś wtedy taki poważny? Co Cię dręczyło?
Wiesz co? Byłeś tu bardzo lubiany, szanowany, rozumiano Twoje ostrowskie oraz "spartańskie", żółto-czerwone serce. - Nie wiecie jaki był wynik we Wrocławiu? Pamiętasz to pytanie, które sam zadałeś, a które wyprzedziło wszystkie te, mające być zadawane Tobie? Odejdzie "Ogór" po tym sezonie, jak nic – mówiono. Nie miało to żadnego znaczenia, bo cieszył każdy wyścig z Twoim udziałem. Każda akcja po szerokiej i Twój przeczący prawom fizyki styl jazdy.
Pamiętam też potyczki z Twoim udziałem, w których stawałeś do walki po przeciwnej stronie. Acha! Teraz jedzie Tomek Jędrzejak. No to w najlepszym razie możemy to zremisować… To miłe dla sportowca, wzbudzać taki respekt. Mam rację? Wszystkie przedsezonowe spekulacje zakończyły się Twoim transferem do rzeszowskiej Stali i wtedy pojawiło się przekonanie, że wygramy tę ligę. Widzisz teraz, jak Cię doceniano?
Czytam tysiące słów, których autorem poniekąd jesteś (bo w innym przypadku by pewnie nie powstały), jak i odbiorcą. Są, lakoniczne, kwieciste, smutne, motywujące i są też takie, których lepiej nie czytać. Widzisz Tomku? Ludzie są tacy różni i mają nieraz tyle do powiedzenia. Szkoda tylko, że czasem pozostajemy sami ze swoimi problemami. Tak było w Twoim przypadku? Mam rację "Ogór"?
Wy, żużlowcy, to jesteście takimi dziwnymi "konstruktami". Szaleni na torze i czasem bezradni wobec życia. Łatwiej prześledzić Wasze myśli kotłujące się w głowach przykrytych kaskami niż takie, które są zwykłe dla zwyczajnych ludzi. Jak to jest? Pomożesz mi zrozumieć? To naprawdę jest tak, że wasze ciało, dusza i myśli sklejone w jedną całość adrenaliną przed startem wyścigu, pozwalają na osiągnięcie wewnętrznego spokoju? Niektórzy z Was czynią przecież wcześniej znak krzyża na piersi i wyruszają w nową podróż, nowe cztery okrążenia. Chyba wtedy jest łatwiej. Wszystko jest czytelne, proste, bez niedomówień i kłamstw. Co o tym myślisz, Tomku?
Zarzucają Ci, że w swoim ostatnim biegu pojechałeś bez oglądania się za siebie. Mówią, że to nie była jazda parą, tylko skupienie się na sobie. Myślę, że nikt nie ma prawa tego oceniać, bo nie jest Tobą. Wiesz najlepiej, dlaczego. I z nikim nie podzielisz się tą tajemnicą. Co można powiedzieć? Jesteśmy śmiertelni i kiedyś, kiedyś na linii mety spotkasz wszystkich tych, których pozostawiłeś za sobą. Nie nam oceniać...
Tomasz "Wolski" Dobrowolski