Źle się dzieje w Państwie Gorzowskim - takie wrażenie musi odnieść chyba każdy sympatyk żużla po miesiącu od inauguracji ligowych zmagań. Nie chodzi nawet o wyniki drużyny (Stal wygrała co prawda tylko jeden z czterech pierwszych meczów, ale inni nie byli wiele lepsi, w dodatku trudno nie zauważyć, że gorzowianie mieli trudny terminarz - wyjazdy do Częstochowy, Leszna, u siebie wzmocniony zimą Falubaz, a już za chwilę zaległy mecz we Wrocławiu). Bardziej chodzi o styl i tak zwaną "gęstą" atmosferę wokół klubu. Ten kompletnie opustoszały "Jancarz" tuż po XV wyścigu derbów był takim wymownym znakiem wspomnianych problemów.
Oczywiście nie zabrakło takich, którzy puste trybuny wytłumaczyli naturalną irytacją po przegranym meczu, fatalną pogodą, troską o sympatyków gości (to zwłaszcza mi się spodobało), a z drugiej strony, tej z założenia mniej przychylnej stalowym fanom, posypały się teksty o "kibicach sukcesu". Osobiście byłbym ostrożny i z jednym, i z drugim. Kibic to taka irracjonalna istota, że kiedy uzna, że warto stać i podziękować za coś, będzie stał jak ten głupi (przepraszam za brutalność), dziękował i klaskał, choćby się za kołnierz lało, wiało, a ochrona straszyła konsekwencjami. Nazywanie stalowej publiki "niedzielnymi kibicami" też jakoś nie do końca koresponduje mi z faktami, bo przecież ta Stal w minionych latach nie zawsze zdobywała medale, ale kibice byli zawsze.
Niedzielnym oglądaczem to jestem ja, niżej podpisany, bo po pierwsze, nie mam żadnej ulubionej drużyny, a po drugie, kiedy trafiam na antytor po raz n-ty, albo widzę, że zawody mogły się odbyć, ale z jakichś przyczyn się nie odbyły (dziwnie tak jakoś zawsze w Polsce), to po prostu więcej na takie zawody nie idę. Chyba że służbowo. Z kibicami klubowymi to tak nie działa. Popsioczą co najwyżej po meczu, napiszą "dno i wodorosty" i że "następnym razem w telewizji to dziadostwo obejrzą przy piwie, chociaż zaoszczędzą". ...A w środę zaczną odświeżać stronę i sprawdzać, czy są jakieś zmiany w awizowanych i ile zostało biletów. Bo tak już jest w DNA kibica zapisane.
Temat "Gorzów nie ma prawdziwych kibiców" proponuję już zakończyć.
Źle się układa współpraca z kibicami własnymi, a w międzyczasie równie źle (zwłaszcza PR-owo) wypadła sytuacja z kibicami - wyjazdowiczami z Lublina. Jeśli dobrze pamiętam, Stal wydała później komunikat, że wina leżała jednak po stronie lublinian, którzy wysłali dokumenty na błędny adres mailowy (byłaby to duża - nazwę to delikatnie - niefrasobliwość wyjazdowiczów, jeśli nie wzbudził ich czujności brak reakcji. Bo skoro pisali na nieistniejący lub niewłaściwy adres, to - jak rozumiem - reakcji nie było, a oni spakowali bęben i pojechali "w ciemno"). Szukanie "mojszej" racji pewnie jeszcze potrwa, prawie jak dociekanie, kto dla kogo nie miał czasu - Zmora dla Stowarzyszenia, czy Stowarzyszenie dla Zmory - niemniej wtedy, wśród niezaangażowanych obserwatorów (czyli większości), powstało wrażenie, że skoro ci ludzie przejechali już pół Polski i stali pod stadionem ze swoimi flagami, szalikami, bębnem, czy co tam jeszcze innego z kibicowskiego arsenału stwarzało zagrożenie dla imprezy masowej, to obok legalizmu i przestrzegania zapisów ustawy, chyba zabrakło też odrobiny dobrej woli. Zamiast tego oskarżono ich o zbiorowe pijaństwo. Kibic nie wielbłąd, prawda, ale stado wielbłądów z Lublina szturmujące bramę "Jancarza", jeden trzyma drugiego, ten najtrzeźwiejszy bęben... Już sobie to wizualizuję. No, chyba mało kto to kupił.
Tuż przed derbami kibice ze Stowarzysznia Kibiców "Stalowcy" opublikowali oświadczenie, którego kluczowe fragmenty brzmiały: "skoro Pan Zmora nie ma dla nas czasu to i my tego czasu nie będziemy mieć dla niego (...) Wszyscy jednym głosem sprzeciwimy sie temu zarządowi". Do listy zarzutów, obok niesnasek na linii klub - stowarzyszenie i wyjazdowych zaszłości, dodano też wysokie ceny biletów. To interesuje już wszystkich kibiców.
Była akcja, jest reakcja. Prezes Ireneusz Maciej Zmora 7 maja, już po derbach, zaprosił przedstawicieli Stowarzyszenia na spotkanie. Tę inicjatywę szefa Stali trzeba docenić. Eskalacja konfliktu nikomu nie służy. I chyba byłoby lepiej, gdyby na tej wyciągniętej dłoni chwilowo zakończono. Stało się jednak inaczej i jeszcze tego samego dnia Zarząd KS Stal opublikował informację:
Mam wrażenie, że zarząd chyba nie docenił, a mówiąc po młodzieżowemu, "nie ogarnął" faktycznych nastrojów wśród swoich antagonistów, których głos, zwłaszcza po bolesnej derbowej porażce, jest mocno słyszalny. I nie pomyślał, jaki będzie skutek tej koszulkowej akcji. Intencje pewnie były dobre, bo któż nie przyklaśnie ułatwieniu kibicom wyjazdu, by wspierali drużynę w ważnym meczu, natomiast moment na takie "dofinansowanie" i takie hasło na koszulce, chyba nie był najlepszy. "Hejt" to pojęcie, które w naszej przestrzeni publicznej już dawno wymknęło się spod kontroli. Nadużywane, przeinaczane - hejterem jest obecnie właściwie każdy, kto ma pogląd odmienny od naszego. A jak ma bardzo odmienny, to jest też "faszystą". Co gorsze, z tą absurdalną wykładnią hejtu mało kto walczy, w zasadzie staje się ona na naszych oczach akceptowalna. W Gorzowie tych ludzi mających obecnie w różnych stalowych obszarach odmienne poglądy od Zmory, albo mających wprost "na pieńku" z Zarządem, jest naprawdę wielu. Piszą, lajkują, zadają pytania, fejsbukują i tłiterują - bo mają do tego prawo. To już nie te czasy, kiedy prezenter odczytywał w TV ustalenia z kolejnego Plenum, a następnego dnia w gazetach (wszystkich trzech), ten sam tekst w pełnym brzmieniu zajmował dwie pierwsze strony. Ba, połowa z nich w ogóle tych czasów nie pamięta. Ilu poczuło się tą "koszulkową akcją" dotkniętych, wrzuconych do jednego wora z hejterami, tymi faktycznymi? Obstawiam, że wielu.
Podobnież dla wielu treść hasła na darmowej koszulce, w takim momencie i takim czasie, równie dobrze mogłaby brzmieć "Popieram Ireneusza Zmorę". Bo tak to wszystko zrozumieli. Skoro więc nie popierają, to raczej po koszulkę nie przyjdą. Innych cała akcja co najwyżej mierzi, bo uważają ją za mało poważną i raczej ośmieszającą ich klub w oczach innych. Długo nie trzeba będzie czekać, jak zauważą też, że teraz Zarząd chce docenić ich wierność i zaangażowanie, ale kiedy przyszło do najważniejszego meczu sezonu 2018, to w nagrodę za to zaangażowanie dostali takie ceny biletów, że niektórzy musieli zostać w domach.
Oczywiście pewna część fanów całej akcji przyklaśnie, pojedzie na "wyjazd za dychę", ubierze koszulki, pojawi się w nich na kolejnych meczach... Tylko czy to nie wzmocni jeszcze bardziej podziału na trybunach? A przecież mieliśmy rozmawiać o porozumieniu.
Nie wiem jak zachowa się Stowarzyszenie i czy zaproszenie do rozmów przyjmie. Zawsze byłem zdania, że brnięcie w protest i radykalizowanie metod tylko usztywnia stanowisko drugiej strony, a w efekcie obraca się przeciwko protestującym. Przykładów nie brakuje, nie tylko na sportowej niwie. Rozmawiać zawsze warto, nawet jeśli to fani mają rację i wcześniej prezes faktycznie "nie miał czasu". Dla dobra sprawy także ten uraz warto na moment schować do kieszeni i usiąść do stołu. Wydaje mi się tylko - tak z pozycji niezaangażowanego obserwatora patrząc - że w Gorzowie mamy obecnie do czynienia z dużo większym rozdźwiękiem na linii klub - oczekiwania kibiców, niż tylko rzucający się w oczy spór "ultrasi vs klub" czy "ultrasi vs reszta". I nie od dziś, a od dłuższego czasu. Potrzebą chwili jest według mnie poszerzenie listy zagadnień oraz grona dyskutantów, także o tych kibiców, którzy do Stowarzyszenia nie należą, ale Stal mają w sercu, niekiedy od bardzo wielu lat. Widziałbym przy tym stole także krzesła dla przedstawicieli głównych sponsorów, nadzorujących sport urzędników magistratu, a nawet przedstawiciela zawodników. Im pewnie też nie było miło dziękować po meczu pustym trybunom. Ani słuchać od co najmniej pół roku "szeptanych" plotek i spekulacji, kto już prawie zimą odszedł, kto i dlaczego przyszedł, kto nie ma na czym jeździć, kto się żużlowo uwstecznia... Chyba nawet wiem, który ze stalowych żużlowców mocno zawyża średnią krajową za każdym razem, kiedy zabiera głos. Może zechce przyjść. To także skutecznie osłabi argument tej radykalniejszej części po drugiej stronie, która powiedziałaby chętnie "słuchać ględzenia Zmory nie przyjdę".
Pewnie to wymaga dłuższych przygotowań, o które w trakcie sezonu trudno (w tym sensie rozumiem niełatwą pozycję klubu - oni za chwilę mają kolejny mecz, i głównie to ich zajmuje), pewnie sami kibice 50 razy się pokłócą, zanim zdołają wyłonić własną reprezentację, jeszcze inni na dzień dobry powiedzą "nie, bo nie" albo zaczną internetową produkcję przekreślonych główek prezesa. To też trzeba pokonać, tak jest zawsze. Oby tylko ktoś nie stwierdził, że "na stadionie nie da się rzeczowo rozmawiać", bo i to już gdzieś słyszeliśmy... Niemniej, warto postarać się, powalczyć o takie wewnętrzne oczyszczenie, bo inaczej trudno będzie to napięcie rozładować. A z biegiem sezonu dojdą nowe stresy, to akurat pewne. Już teraz ktoś założył wydarzenie na fejsbuku pt. "Bojkot meczu Stal - GKM 24 maja".
Tych pytań jest naprawdę wiele. Nie wszystkie też należy wylać na głowę jednego Zmory, a przynajmniej nie w pierwszym rzucie wiadrem. Spektrum spraw, o jakie martwią się gorzowscy kibice, jest szerokie jak Warta w najszerszym punkcie. "Martwią się", a nie hejtują - podkreślam, bo to bardzo ważne. A nawet jeśli czasem hejtują, zagalopują się, to z reguły właśnie dlatego, że się martwią. Ludzie są różni, mają rożne temperamenty, niekiedy wcześniejsze zadry, kulturę osobistą, co tu ukrywać, także mają różną. Jeśli apelowałem do kibiców o schowanie urazów do kieszeni, to tak samo do kierownictwa Stali. To atrybut mądrego i przenikliwego szefa - odłożyć na bok osobiste urazy, umieć sprostać takim sytuacjom i wyjść z nich nie tylko z twarzą, ale i z pożytkiem dla swojej organizacji.
W tym kontekście bardzo spodobały mi się słowa pana Ireneusza w radiowym wywiadzie Radia Gorzów, kiedy na hasło "niektórzy kibice żądają zmiany prezesa", odparł:
- Wszystkim tym, którzy chcą, żebym opuścił stanowisko prezesa, mówię - macie rację! Czas na zmianę na stanowisku prezesa. Prezesi w przeszłości, jak Władysław Komarnicki, Jerzy Synowiec czy Les Gondor, prowadzili klub maksymalnie przez 6-7 lat. My prowadzimy ten klub już ósmy sezon. Ja mówię wprost: to jest czas na zmianę. Problem tylko polega na tym, iż - pomimo że mówię o tym od kilku lat - chętnych na zajęcie mojego miejsca nie ma. Może dzięki tej rozmowie ktoś się zjawi, skontaktuje, bo my chętnie oddamy klub w jakieś odpowiedzialne ręce, by ktoś nowy dał powiew świeżości i poprowadził go z sukcesami przez kolejne lata. My do tych stołków nie jesteśmy przyspawani i jesteśmy gotowi z dnia na dzień ustąpić z tych funkcji, przekazując klub w odpowiedzialne ręce. Podkreślam - w odpowiedzialne ręce. Bo Stal Gorzów to jest dorobek wielu pokoleń mieszkańców Gorzowa i regionu, to jest nasze wspólne dobro i nie wolno tego oddawać byle komu. To muszą być ręce odpowiedzialne.
Oczywiście nie zabraknie takich, którzy z miejsca napiszą "Zmora kłamie". Albo nawet dodadzą, że "wiedzą, iż wielu chciało". Ale to nic nie szkodzi. Niech się tych wielu, którzy się zgłosili, a Zmora ich pogonił, odezwie. Albo niech zabiorą głos ci, którzy mają wiedzę (i dowody), że Zmora kłamie. W przeciwnym wypadku proponuję jedną z plotek wyrzucić do kosza. To już dobry początek.
Skoro postawiłem tezę, że opisywany problem jest głębszy, szacunek wobec Czytelnika nakazuje tezę tę uzasadnić. Zrobiłem szybkie résumé tematów, o jakich pisaliśmy w ostatnich dwóch latach, jeśli chodzi o Stal Gorzów, oraz tematów, jakie przewijały się w dyskusjach samych sympatyków Stali. Nie są to sprawy wydumane - wszystko widnieje na forum klubowym Stali, pojawiało się na naszym portalu i fanpejdżu, szczególnie przy okazji kolejnych meczów gorzowian. Każdy inteligentny odbiorca łatwo odsieje, co jest plotką, a co ma umocowanie w faktach. Przy czym nie lekceważyłbym zupełnie także tych niepotwierdzonych kwestii, często wrzucanych lekką ręką do wora z napisem "plotki i spekulacje". Cóż jednak, kiedy od takich plotek i spekulacji zaczyna huczeć? Klub nadal ma udawać, że nie istnieją? Wtedy żyć będą nadal własnym życiem. Ba, brak dementi potraktowany zostanie jako potwierdzenie, że coś jest na rzeczy. Czasami jedno słowo z ust prezesa (np. "bzdura") rozładowuje w jakimś punkcie całe napięcie. A jak będą dwa słowa (np. "wierutna bzdura"), tym lepiej. Ale to też trzeba powiedzieć. Wyjść do ludzi i powiedzieć. W radiu, na spotkaniu, obojętnie gdzie.
Co jeszcze martwiło i martwi stalowych fanów? O czym pisaliśmy?
➡Zacznijmy od pochwał (tak, to nie błąd w druku). Bardzo chwaliliśmy Stal i prezesa Zmorę za:
- przywrócenie Memoriału Jancarza - to zostanie zapisane ekipie Zmory złotymi zgłoskami w stalowych annałach,
- wyniki sportowe klubu w ostatnich latach (temu chyba nikt nie zaprzeczy),
- Business Stal Club, który dla innych stał się inspiracją, jak gromadzić wokół klubu sponsorów,
- aktywne media społecznościowe, własny sklep i klubowy kanał TV,
- godnie przeprowadzone obchody 70-lecia klubu i dbanie o klubową historię (akcje plenerowe, książki, rocznicowe kevlary, spotkania byłych prezesów - generalnie w Gorzowie widać, że chcą tę stalową sztafetę pokoleń prowadzić dalej, nie w każdym mieście tak jest),
- niezłą pracę klubowych marketingowców.
➡Ceny biletów. Wśród minusów to bryłka soli w oku. O finale ligi 2018 już było. Wtedy pisałem, że na dłuższą metę to się nie opłaci, a oberwą ci najwierniejsi, co długofalowo przyniesie negatywny efekt, bo nie zawsze wyniki sportowe będą generować ponadprzeciętne zainteresowanie. Ale być może klub miał wtedy pilne bieżące wydatki i stał pod murem? To też trzeba wziąć pod uwagę. Jak było, nie wiem.
Obecnie do poziomu finału ligi daleko, ale kibice wciąż skarżą się na drożyznę. Mówią, że przekraczane są kolejne granice wytrzymałości. Stalowy cennik jest mocno zróżnicowany, ceny dopasowano pod kątem atrakcyjności kolejnych rywali. Za to samo miejsce na wysokości prostej (s. 6-10, bilet normalny) na mecz z Falubazem trzeba było zapłacić 65 zł, ale na mecz z GKM-em już tylko 45 zł. Efekt jest taki, że nawet na finale ligi były wolne miejsca, a majowe derby obejrzało 12 000 widzów, ale kibiców Stali co najwyżej ok. 11 000, bo co najmniej kilkuset to byli fani gości. Ilu zasiadło ich poza sektorem z grupą zorganizowaną, trudno ocenić. Kiedy zapytałem o tę frekwencję kol. Michała, autora wielu poprzednich "Bulwarówek", człowieka o wielkim stalowym sercu, odpisał wprost: "Taka frekwencja na derbach to jest dramat! Na Motorze było 6, może 7 tysięcy. Podane przez ekstraligę 10,5 tys. to kpina. Całe niemal sektory były puste. Słaby skład może robi swoje, ale głównym winowajcą są zaporowe ceny".
Oczywiście, klub w kwestii cen może robić co mu się żywnie podoba. Jeśli jednak kibice masowo narzekają, a w efekcie nawet na najatrakcyjniejszym meczu spora część trybun świeci pustką, to może warto raz jeszcze pochylić się nad tą kwestią? Może gdzieś popełniono błąd?
➡Tor. Od dawna nie sprzyja widowiskom, co różnie było tłumaczone, zazwyczaj w zależności od pogody, pory roku i wizyt komisarzy. Do niedawna był w Ekstralidze #NudnyOlimpijski (mecze Sparty w Poznaniu czy Częstochowie niczego nie zmieniły - były tak samo nużące), a i w Tarnowie czy Zielonej Górze często niewiele się działo, więc ten Gorzów rozmywał się w tłumie. Teraz dużo bardziej kłuje w oczy.
Kibice masowo wołają "chcemy mijanek, chcemy widowiska!". Ale nawet w tym aspekcie nie ma zgody, bo inni, też ze stalowym sercem (autentycznie), odpisują im mniej więcej w takim tonie: "Mijanki są cenne, ale zrobienie toru do walki w sezonie, kiedy najpewniej przyjdzie rozpaczliwie bronić się przed spadkiem, to głupota i samobój. Z najsłabszym ponoć Motorem ledwo wymęczyliśmy zwycięstwo. Zróbmy jeszcze tor, na którym każdy będzie jechał, to za chwilę obudzimy się z tym torem w I lidze. A spadek może oznaczać dla Stali niewyobrażalne dla wielu kłopoty".
I jak tu pogodzić ogień z wodą?
➡Sprzęt i juniorzy. Jak sprawdziłem, "zrzutka na silnik" dla Rafała Karczmarza wciąż trwa. Zareklamujemy: zrzutka.pl/vgrr5d. Z pewnością jednak kibice chcieliby się dowiedzieć więcej. Jak to jest, że zawodnik tak kluczowy tuż przed startem ligi traci mechanika, a pieniędzy na silnik musi szukać m. in. w taki sposób? Nie w nim nic złego (wręcz przeciwnie), niemniej nawarstwienie się tych budzących niepokój wydarzeń jest zauważalne. A i tak ten zawodnik jest w tej chwili jednym z nielicznych (jedynym?) jasnym punktem drużyny. Czy to prawda, że Rafał długo nie wiedział, czy w ogóle w tej Stali pojedzie? Co z Alanem Szczotką? Co ze szkółką w Wawrowie i dalszymi karierami chłopaków stamtąd?
➡Sponsorzy. Jedni się pojawili, ale czy to prawda, że trwa exodus tych wieloletnich i zasłużonych dla klubu?
➡Sponsor tytularny. Chyba wszyscy dobrze życzący Stali są wdzięczni firmie - właścicielowi marki Truly.Work za wsparcie klubu, ale w przypadku nowych, szerzej nieznanych firm pewne zaniepokojenie można zrozumieć. Fani doskonale pamiętają sytuację z Częstochowy, kiedy sprzedano miejsce w nazwie pewnej nieznanej firmie (ponoć na dobrych warunkach), a potem okazało się to jednym z gwoździ do trumny.
➡Dług klubu i kredyty zaciągnięte w minionych latach. Czy te zobowiązania zostały już spłacone? Czy są spłacane na bieżąco?
➡Współpraca z kibicami. To nie jest sprawa tylko wiosny 2019. Odświeżę felieton po MMPPK 2018, czyli jak to Gorzów zamyka gorzowian w "klatce".
Kolejny przykład z sezonu 2018. Dyskusja o optymalnym składzie drużyny. Już mniejsza z tym, czy pytający był bardziej kibicem, czy bardziej dziennikarzem, ale sam dialog miał miejsce. Gdzieś to napięcie od dawna się kumuluje: A może zaryzykować i Zmarzlik pod 8-ką?
➡Kildemand. "Dlaczego go zakontraktowano?" i "co ten gość robi w składzie?!". Może zarząd odpowie, że zakontraktowano dlatego, że na lepszych nie było pieniędzy, a w składzie wciąż jest, bo nie ma dla niego sensownej alternatywy? Czy nie ma - opinie kibiców są podzielone. W składzie, oprócz juniora Szczotki, są jeszcze Adam Ellis, Filip Hjelmland i Erik Riss. Czy któryś z nich prezentuje poziom sportowy porównywalny z Kildemandem? Czy któryś jest chociaż obserwowany? Od 15 do 31 maja otwarte będzie okienko transferowe. Czy klub myśli o wzmocnieniach? Nawet jeśli dla wielu odpowiedzi są oczywiste ("kasy nie ma"), kibic ma prawo takie pytania zadać.
Warto też zachować umiar w krytyce. Niemal zawsze przy porażkach ktoś musi stać się symbolem nieudacznictwa, beztalencia czy niekompetencji. Kildemand do tej roli nadaje się idealnie, bo zawodzi w Polsce już kolejny sezon (a może po prostu wrócił do swojego poziomu po chwilowym wystrzale formy, jak uważają inni). A jednak zimą znowu ktoś mu zaufał. Duńczyk jeździ jak jeździ, w derbach przywiózł 2+2. W trzech startach pokonał dwóch rywali - Jepsena Jensena i juniora Krakowiaka. Jeśli krytykować, to merytorycznie, szukając opcji poprawy dyspozycji lub alternatywy; pisanie, że "od dawna wozi same zera" niczemu nie służy.
➡Iversen, Vaculík, Žagar... czyli nieprzyjemne historie z zawodnikami, którzy odchodzili z Gorzowa w atmosferze wzajemnych niedomówień i oskarżeń. Czasem jedynie na poziomie spekulacji prasowych i domysłów kibiców, ale czasem wyrażanych wprost przez samych zawodników w mediach społecznościowych (Žagar). Wszystko w kadencji zarządu klubu za prezesury Zmory.
➡Stowarzyszenie Kibiców. To oni chcą, by klub stanął "do raportu", ale zarząd i część kibiców ma też kilka pytań do nich. Jak to jest, że na wyjeździe jedni kibice Stali awanturują się z innymi kibicami Stali? I czy Stowarzyszenie nie ma sobie nic do zarzucenia?
Co się stało z dopingiem? Dlaczego "młyna" już praktycznie nie ma, bo to nie tylko kwestia ostatniego protestu podczas meczu z Falubazem. Na derbach była niemal grobowa atmosfera. Porównajmy to sobie choćby z tymi samymi derbami z sezonu 2012. Czy to faktycznie tylko kwestia drogich biletów i złej współpracy z obecnym zarządem? Czy "głowa Zmory" spowoduje, że pozytywny doping wróci?
➡Brak Grand Prix. To, że stracono po wielu latach gorzowską rundę mówi samo za siebie. Przepłacać i iść na beznadziejną licytację nigdy nie warto. Ucieszą się tylko właściciele BSI. Ale warto zadać pytanie, na ile miasto zrekompensowało brak zysków z tak dochodowej imprezy?
➡Runda SEC w Gorzowie. Wszyscy widzieliśmy tytuły, jak ten poniżej z "Przeglądu Sportowego". Co tak naprawdę stanęło na przeszkodzie w zorganizowaniu tych zawodów? Powstało wrażenie, że ktoś jest niepoważny, skoro najpierw chwalono się już tą imprezą jako "zastępstwem straconego GP", a za chwilę okazało się, że SEC też nie będzie. Być może to bardziej pytanie do przedstawicieli miasta niż klubu. Czy było tak, że promotorzy z One Sport postawili zbyt wygórowane warunki finansowe?
➡Parking, czyli kolejne pytanie do miasta. W tym sezonie jest remontowany parking przy stadionie, przez co zmniejszyła się ilość miejsc parkingowych dla dojeżdżających na mecze. Trzeba pamiętać, że Stal jest klubem, który ma bardzo wielu sympatyków dojeżdżających do Gorzowa z okolicznych miejscowości. Tak było od dawien dawna. Nie każdy ma opcję skorzystać z transportu zbiorowego, a biorąc pod uwagę późne godziny rozgrywania meczów, taką możliwość ma niewielu. Ten remont to kolejny czynnik, który zniechęca wielu do podróży na stadion. Czy magistrat wziął pod uwagę takie rozplanowanie remontu, by jak najmniej utrudnić sytuację klubowi i kibicom w żużlowych miesiącach?
➡Sklep klubowy. Przeniesiono go z Galerii Nova Park (centrum miasta, po drodze na stadion) do Galerii Manhattan (obrzeża miasta). W Nova Park sklep miał ogromną powierzchnię, w Manhattanie to maleńka klitka. Nie muszę mówić, która lokalizacja według fanów była lepsza.
➡Sekcja piłki ręcznej. Fajna sprawa, klub jest w czołówce zaplecza Superligi, ale wiele osób zwraca uwagę, że finansowo żużel na tym traci. Bo sponsorzy są na ogół ci sami.
➡Kevlar 2019. Rzecz gustu, ale w opinii części kibiców nawet taki drobiazg jak kevlar udało się zepsuć. Miało być tak:
...a wyszedł jakiś potworek.
Jakub Horbaczewski
PS. Minęło 10 dni - i znamy epilog. Spotkanie "Okrągłego Stołu", w poszerzonym gronie, zaplanowano w Gorzowie na połowę maja. Jeszcze zanim ustawiono krzesła, strony spotkały się w gabinecie prezesa Zmory... i doszły do porozumienia (zdj. Robert Borowy, "Przegląd Sportowy")