Są takie momenty w których należy coś udowodnić i postawić "kropkę nad i". Są takie chwile, które zapisują się w naszej pamięci na długo. Są też mecze żużlowe, które potrafią całkiem nieźle zobrazować powyższe mądrości ludowe i uczynić je bardziej strawnymi. Są też i takie wyścigi na szlace, które smakują wybornie, a na dodatek pasuje do nich wyliczanka: Ene due rabe, Połknął bocian żabę… albo gwoli ścisłości: Żuraw połknął Orła. To już nie był Lot Żurawia. To był Nalot Żurawia!
Powrót (prawie) na salony
Nie mogę powiedzieć, że siedmioletni pobyt na drugoligowych torach minął mi "jak z bicza strzelił", ale dało się wytrzymać. Idąc tym tropem, nie wiem, jak przyjmująca coraz to inny kształt (i nazwy) drużyna "Żurawi" konsumowała to swoiste zasiedzenie, ale ja to - hmm - zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Co by nie powiedzieć, zastój nie jest dobry, a gnuśnieć (chociażby w zaroślach) to podobno miały polskie wojska pod Grunwaldem, a nie „zakuci w skóry jak stal” rycerze z Hetmańskiej. Było – minęło, tam gdzie wzloty – tam i upadki, więc, tak po żużlowemu, z gleby trzeba się szybko podnieść i jeszcze fason – tak po japońsku – jako tako trzymać. Zamykamy więc Mili Państwo ostatni rozdział w Krajowej Lidze Żużlowej i otwieramy pierwszy - wdzięcznie zatytułowanej księgi: Metalkas 2. Ekstraliga.
Tygiel Kibica
Bieszczady blisko, jesienią ubiegłego roku miśki zapadły w sen zimowy… czyli zrobiły coś zupełnie odmiennego niż kibice czarnego sportu i najtęższe umysły, wypełniające open space redakcji sportowych. W tym środowisku to jak w "Piątku z Pankracym" – coś się musi kręcić. Swoją drogą, to lubię te wszystkie mniej lub bardziej wiarygodnie brzmiące opinie, wróżby, przepowiednie, monografie, a nawet fantasmagorie. Tak na dobrą sprawę, to ten pozornie martwy okres wywołuje burzliwe dyskusje i spory, które – już w ordynku - ustawiają wszystkie ligowe tabele.
- Nicki Pedersen będzie robił dwucyfrówki, albo nie będzie robił! – grzmiano w komentarzach.
- Mateusz Świdnicki będzie występował na pozycji U24, albo nie będzie występował! – można było przeczytać tu i ówdzie.
- Peter Kildemand znajdzie miejsce w składzie, albo nie znajdzie! – przybierały na sile pisemne spory…
Tutaj – na internetowych forach, nie ma miejsca na bezsensowne dyskusje kibiców czających się na trybunach w oczekiwaniu na żużlowy spektakl. Tutaj – wśród dyskutantów korzystających z przywileju anonimowości – nie ma miejsca na zamykanie wątków jakimś przaśnym morałem – "tor wszystko zweryfikuje". Tutaj myśli kibica nie zawsze idą w parze z pomysłami na artykuł bądź felieton. Tutaj mamy jedyną możliwość, aby jakoś dociągną do pierwszego meczu i nie dać się zwariować.
Ale w końcu – tu i teraz - nadszedł ten długo wyczekiwany moment i tor mógł rozstrzygnąć wszelkie za, a nawet przeciw. Mało tego, żużlowy owal mógł nawet zweryfikować zyskujące na popularności stwierdzenie – moje i mojsze…
Widowisko
- Kupisz mi bilet na żużel?
- Kupię…
- O której przyjedziesz?
- O 17…
- Tyle wcześniej? Przecież mecz zaczyna się o 19!
- A chcesz siedzieć, czy stać? Zobaczysz, że to dobry pomysł…
. . .
- Oooo! Tyle osób!?!?
- A nie mówiłem. Jeszcze trochę i zaczniemy przychodzić trzy godziny przed czasem…
Nareszcie… Warto było poczekać, bo emocje jeszcze przed rozpoczęciem spotkania Texom Stal Rzeszów - H. Skrzydlewska Orzeł Łódź wystawiły na próbę układ krążeniowo-oddechowy. Tętno jak po maratonie, owal twarzy spowity rumieńcem (nie wstydu bynajmniej), a na dodatek ręce się trzęsą, długopis nie pisze, więc dawać mi tu próbę toru bo jakaś żyłka strzeli, a brak karetki to gwarantowane opóźnienie…
Siedzę sobie na moim ulubionym miejscu i z ukontentowaniem spoglądam na wypełniające się wnętrze Stadionu Miejskiego „Stal Rzeszów”. Jakoś tak inaczej niż w poprzednim sezonie. Reklamy na balotach w jednakowej kolorystyce, płyta boiska też udekorowana od krawężnika do krawężnika. Mnogość kamer, szmer rozmów, wszystko takie nowe i inne. Inna liga, inne drużyny. Ciekawe czy emocje będą – też inne. Jeszcze na dodatek wszechobecna adrenalina – a oni nawet nie zaczęli jechać.
Może by tak w końcu wyjechali na tę próbę toru… Kevlary – jak wiosenne kolekcja najbardziej znanych domów mody – też prawie do końca skrzętnie ukrywane, więc może jednak wyjadą, bo mnie tutaj zeżre ciekawość, a pokaz nowych ciuchów to musi być dynamiczny – raczej.
Przepraszam uprzejmie, czy mogę prosić o rozpoczęcie próby toru??
Nareszcie ten warkot i zapach przy którym wszelakie perfumy, jak Dżin – powinny z powrotem chować się do takiego czy innego flakonu…
W tym momencie można przerwać czczą pisaninę, bo nawet najlepsze pióro nie jest w stanie oddać emocji budowanych bieg po biegu. Może by tak zacząć opisywać piękno gór, albo chociażby szlifować formę skupiając się na urokach Lisiej Góry? Wszak to odległość mierzona w stadionach…
Ale do biegu, przepraszam – do rzeczy. Po pierwszej gonitwie, to jeszcze było nieźle (z moim gardłem i ciśnieniem). Marcin Nowak upolował pierwsze miejsce, a Mateusz Świdnicki okupował czwarte. Mogę w tym miejscu uczciwie powiedzieć, czyli napisać, że wszyscy życzą temu chłopakowi samych udanych wyścigów, czyli do zobaczenia na punktowanych pozycjach. Nasz sztab szkoleniowy ma taki jakiś szósty zmysł, więc może być tylko lepiej. Żużlowe "szafy" skrzyni biegów co prawda nie mają, ale Mateusz wrzuci na luz, a i tak biegi (na biegu) wygrywał będzie. Jesper Knudsen też pierwszy start przestrzelił, a później – w 10 biegu - mógł się cieszyć jazdą na 5:1 razem z Nickim Pedersenem - prawda? Prawda…
Później było coraz lepiej dla Stali, coraz gorzej dla Orła (o swoim stanie nie będę wspominał, ale nie byłem w tym odosobniony). Mijanki na kresce i na trasie zdominowali w sumie wszyscy rzeszowscy seniorzy. Jacob Thorssell to już w zeszłym sezonie oświadczył wszem i wobec, że koniec z odpuszczaniem i akcjami przeciwników po których nawierzchnię żużlowych owali miał – jak przypuszczam – nawet w bokserkach. Krótko – jak obiecał, tak zrobił i myślę, że będzie konsekwentny (może znalazł w tym upodobanie i kwita). Krystian Pieszczek i Marcin Nowak, w zeszłym roku potrenowali ostre akcje na sobie. W obecnym – podczas Turnieju o Puchar Prezydenta Miasta Krakowa A.D. 2024 – przypomnieli, a podczas meczu z Orłem – wykorzystali. Jednym słowem – gitara!
Tak sobie siedzę i myślę i chyba nie wymyślę innej dyscypliny sportu, która poza żużlem oferuje emocje których nie oddaje końcowy wynik. Ktoś sobie zada pytanie – 54:36? No to mocno w trąbkę i do domu – przecież! Ale nie, ale nie! H. Skrzydlewska Orzeł Łódź też ma swoich asów, więc akcje w wykonaniu Oskara Polisa i Daniela Kaczmarka wywoływały emocje zarówno na torze, trybunach i w parku maszyn. To wszystko można ogarnąć, ponieważ sezon dla Orła dopiero się zaczął. Czasem trzeba przełknąć gorzką pigułkę, albo…zjeść Snickersa. Najważniejsze jest jednak to, żeby trzymać fason.
Świetne to było spotkanie i dobry prognostyk na przyszłość. Tak rewelacyjnie przygotowany tor, wiele ścieżek do ścigania, zawodnicy jeżdżący „z zębem” – to magnes dla kibiców. Mogę przychodzić nawet cztery godziny wcześniej, żeby zająć miejsce. Już to kiedyś przerabiałem…
- Wywołany do -> tablicy
Tomasz „Wolski” Dobrowolski