W ostatnich dniach żużlowe "bagienko" poruszyła wojenka dwóch redaktorów - Marcina Musiała i Tomasza Dryły. Choć ciężko to nazwać wojną, to media społecznościowe i wszelkiej maści portale kipiały wręcz od artykułów, postów, komentarzy czy tweetów na temat filmów Marcina Musiała, pytań zadanych przez "widza z Zielonej Góry" i stanowiska, a raczej jego braku, ze strony Tomasza Dryły. Zanim przejdę do meritum, to w skrócie telegraficznym przypomnę kalendarium wydarzeń.
W maju red. Marcin Musiał na swoim kanale YT opublikował materiał, w którym poruszył temat zawieszenia rosyjskich żużlowców i niedopuszczenia ich do udziału w Grand Prix. Pomimo iż dopuszczeni zostali, jako posiadacze polskiego obywatelstwa i licencji żużlowej PZM, do udziału w rozgrywkach polskich lig żużlowych (temat dotyczy tych zawodników, którzy oprócz obywatelstwa rosyjskiego posiadają również obywatelstwo polskie). Tematu Rosjan w GP poruszać nie zamierzam, bo kiedyś już w jednym z tekstów się nad tym pochyliłem.
Sprawa materiału Marcina Musiała przeszłaby bez echa, gdyby nie telefon "pana Stefana z Zielonej Góry" do cośrodowego Kolegium Żużlowego, w którym dziennikarze cedzą swoje filozoficzno-egzystencjalne przemyślenia. Widz zwrócił się wśród kilku pytań do Tomasza Dryły z prośbą o odniesienie do kwestii, jakie dziennikarz Eleven zawarł w swoim materiale. W odpowiedzi usłyszał, że "nie teraz, że kiedyś i że w sumie Musiał się ośmieszył"... czymś, o czym lubelski komentator wie, ale nie powie. Standardowe odpowiedzi w wykonaniu dziennikarzy i ekspertów C+, bo już wiele razy, jak chociażby w przypadku IMP, usłyszeć można było o faktach, które kiedyś tam w bliżej nieokreślonej czasoprzestrzeni ujrzą światło dzienne. Czy ujrzały? Nie, bo po co? Grunt, że plebs płaci abonament i niech się cieszą.
Powiem szczerze, obejrzałem obydwa materiały Marcina Musiała i doszedłem do pewnych wniosków, a mianowicie: dziennikarz "jedenastki" pochylił się nad problemem Rosjan w sposób obiektywny i merytoryczny, nie kierując się przy tym emocjami. Jasno wskazał na naciski środowiska żużlowego na dalsze utrzymanie zawieszenia bez wskazywania personalnie kogokolwiek, oprócz Prezesa PZM. W drugim materiale w sposób mistrzowsko merytoryczny zaorał Dryłę, bo ciężko to inaczej określić. Skoro jeden z dziennikarzy, jako odpowiedź na pytanie widza, stwierdza, że kiedyś tam sie odniesie, co w mojej opinii jest daniem w mordę tysiącom abonentów, a drugi punktuje wszystko, o czym kibice piszą od miesięcy, to jest to ostra orka. Merytoryka i sedno materiałów Marcina Musiała polegało na tym, że odniósł się do listu komentatora z C+, który opublikowały największe portale. Młody dziennikarz z “jedenastki” wypunktował wszystko: hipokryzję, nierzetelność, na braku szacunku do widza kończąc. Patrząc na poruszenie, jakie wywołała ta sprawa, idealnym byłoby dziennikarskie fame MMA, które sędziowałby Leszek Demski, a skomentował Michał Korościel, będący obecnie, w mojej opinii, najlepszym żużlowym komentatorem. Przed ostatnią rundą z pewnością padłoby : “żółta flaga, czarny krzyż” i przedstawiłby z imienia Ring Girls.
Tomasz Dryła od czasu, gdy pojawił się w C+ miał opinię najlepszego komentatora żużlowego i tu, co istotne, miał. Tak szybko, jak zapracował na swoją markę wspinając się na szczyt, tak szybko zaczął z niego spadać. Brak obiektywizmu, brak merytoryki i robienie z siebie "dziennikarskiego boga", to coś, co najczęściej pada w socialach. Jak inaczej można nazwać zachowanie dziennikarza, który na widok Bartka Zmarzlika na torze, dostaje ekstazy, a stopień jego egzaltacji sięga zenitu; dziennikarza, który ze świetnego komentatora stał się rzecznikiem prasowym klubu żużlowego, a zaryzykowałbym stwierdzenie, że nawet adwokatem. Nie kupuję argumentu, że Polacy nie chcą by wygrywał Zmarzlik. Kibice chcą widowiska na najwyższym poziomie. Ciężko mówić o takowym, gdzie dwóch zawodników z topu nie ma możliwości skrzyżowania mieczy z F16 tylko dlatego, że urodzili się w Rosji, a prezydent ich ojczystego kraju jest Hitlerem XXI wieku. Faktem jest, że Bartek nie poprzestanie na 5 czy 6 tytułach, bo jest wielkim profesjonalistą sfokusowanym na żużel i nie potrzebuje w roli adwokata żadnego dziennikarza, tym bardziej "chorągiewki", której brak konsekwencji, bo przecież ciemny lud kupi wszystko. Kto tam będzie po roku czy dwóch pamiętał, że hucznie ogłaszałem, że nie skomentuję meczów z udziałem zawodników rosyjskiego pochodzenia. Powydzieram się trochę w transmisjach, jaki to Emil czy Artiom są cudowni... i wszyscy zapomną.
Jako osoba urodzona w latach 90., wychowałem się na żużlowych transmisjach Wizji TV i C+, transmisjach, których głosem byli śp. Robert Rymarowicz, Piotr Olkowicz, Robert Noga. Co ich łączyło? Nigdy nie wiedziałem jakim klubom kibicują, czy z jakimi sympatyzują. To co robi długowłosy komentator jest krzywdą wyrządzaną zarówno Motorowi Lublin, jak i samemu Zmarzlikowi, bo niestety, ale zwraca wielu kibiców przeciwko nim, co nie powinno mieć miejsca. Wspomnę tylko, że nie ma w języku polskim takiego liczebnika, jak “raz”. Wyraz ten może występować z liczebnikiem porządkowym (pierwszy raz). Wymieniając skład drużyny należy zatem “numer 1” wypowiedzieć tak jak należy - “jeden”, a nie tworzyć jakieś dziwacta.
Co do samej stacji, mam nieodparte wrażenie, że pozycja monopolisty na żużlowym rynku zaczęła ich przytłaczać. Na tle Eleven czy TVP Sport wyglądają przeciętnie. W oczy bije plastikowość, sztuczność, czy udawana rzetelność. Ciężko przejść obojętnie obok Dryły, ekscytującego się każdym wygranym biegiem Motoru, Benza zadającego tendencyjne, sugerujące pytania ( vide IMP Krosno, mecz Gorzów- Grudziądz), Łopacińskiego, który jak się nakręci, to nawija od rzeczy niczym Mirek Jabłoński (na całe szczęście nie ma go już w tej redakcji), Cieślaka, który "jest, bo jest", zasadniczo z nikim się nie zgadza, ale wszystkim chce radzić, czy Cegielskiego, którego gadanie o powtarzaniu w czterech poza pierwszym łukiem, czy ciągłe przypominanie, że zawsze będzie bronił żużlowców stało się już nudne. Jak tłumaczenie decyzji sędziowskich na zasadzie: “nie zrobił źle, ale mógł zrobić inaczej”. Dwutorowe odpowiedzi to coś, co “uwielbiałem”, gdy sam sędziowałem mecze piłkarskie. Jedyni, którzy według mnie trzymają poziom, to Mateusz Dziopa i Michał Mitrut, a nawet Maciej Noskowicz, który potrafi przekazać emocje i robi to w nienatrętny sposób, owszem - "odlatauje" czasami na meczach Falubazu. Jakiekolwiek próby wyjścia do widza, interakcji, kończą się sztucznymi odpowiedziami albo zlekceważeniem, co pokazał redaktor Dryła w Kolegium Żużlowym. Daleko obecnej redakcji do czasów Rymarowicza i Olkowicza, gdy nie byli żużlowym potentatem. Myślę, że problemem dla tej stacji staje się sublicencja Eleven, który zbudował sobie społeczność wokół ligi polskiej, ale także szwedzkiej oraz duńskiej. Zbudowali te community poprzez naturalność, swojskość i otwartość. Taka pozytywna banda świrów z "Korem" na czele naprzeciw sztucznej i napompowanej niczym balon meteorologiczny redakcji z C+.
Po ostatnim meczu w Gorzowie i wypadku spowodowanym przez Oskara Fajfera, w którym kontuzji nabawił się Andrzej Lebiediew, kontrowersje wywołał kolor kartki, jaką ukarany został gorzowianin. Pojawiły się głosy usprawiedliwiające zawodnika, jakoby go “pociągnęło”, ale także ganiące, iż był to bezmyślny atak. W sieci niektórzy kibice najchętniej łamaliby zawodnika kołem albo ukamienowali. Zapominamy jednak, że to jest żużel i każdy zna ryzyka wsiadając na motocykl bez hamulców. Wielokrotnie mówi się, że żaden zawodnik nie chce drugiemu zrobić krzywdy. Na portalu “x” przeczytałem wiele propozycji, począwszy od dyskwalifikacji na kilka meczów, po odejmowanie punktów zdobytych przez ukaranego czerwoną kartką sprawcę. Pomysł ten autorstwa Piotra Rusieckiego rozbawił mnie do łez. Czy to nie jego były zawodnik w ostatnich sezonach regularnie wysyłał do szpitala rywali? Wtedy retoryka była zupełnie inna: “to jest żużel”, “ryzyko, walka na torze”. Teraz punkt widzenia się zmienił. Prawda Panie Prezesie? Nie będzie Pan bronił Fajfera, tak jak przez parę sezonów bronił Pan Piotra Pawlickiego?
Problem z kolorem kartek jest trochę bardziej złożony i wynika on z lakonicznie sformułowanego regulaminu i braku jednoznacznego katalogu przewinień, za które kartka konkretnego koloru by się należała. Dla porównania w przepisach piłki nożnej jasno określono, że czerwona kartka, czyli wykluczenie należy się m.in. za: poważny rażący faul, gwałtowne agresywne zachowanie, czy wybitnie niesportowe zachowanie. To tak w skrócie telegraficznym, bo to nie portal od tego typy wywodów. Stworzenie takiego katalogu w regulaminie zmniejszyłoby kontrowersje odnośnie koloru kartek, jakim karani są zawodnicy. Co do propozycji Prezesa Unii Leszno ciężko merytorycznie się odnieść, bo jest ona absurdalna. Dlaczego zawodnik ma mieć odjęte punkty zdobyte uczciwie na torze przed zdarzeniem? Czy w kopanej, z której system kartek zaczerpnięto, ktoś anuluje ukaranemu zawodnikowi bramkę zdobytą 20 minut wcześniej? To już pozostawiam czytelnikom do oceny.
Co do samej Unii Leszno jest mi szkoda i po ludzku żal tego klubu, bo pech ich w tym sezonie nie opuszcza, a ewentualne utrzymanie będzie niczym los wygrany na loterii. Fakt jest taki, że to kolejny sezon, w którym Unia zmaga się z kontuzjami, w tym z kontuzjami Janusza Kołodzieja i nie wyciąga wniosków. Budowanie składu wokół wiekowego lidera, a do tego tak kontuzjowanego jest bardzo ryzykowne, o czym Unia się już przekonała, podobnie jak GKM budując składy wokół Tomasza Golloba czy Nickiego Pedersena. Z niepokojem patrzę na Falubaz, co biorąc pod uwagę, że jestem z Zielonej Góry nie powinno nikogo dziwić, ale do rzeczy. Jakakolwiek kontuzja Jarka Hampela (życzę mu jak najlepiej) wobec kiepskiej dyspozycji Janka Kvecha ( owszem zdarzają mu się lepsze mecze), i chimerycznej formy braci P. może być gwoździem do trumny Motomyszy, które po fatalnie przegranym meczu z Cze-wą, musiały odbyć rozmowę wychowawczą z kibicami z trybuny K. Zawsze mnie śmieszą tego typu rozmowy, bo takowe najczęściej kojarzymy z meczami piłkarskimi, a tu takie zaskoczenie. Na szczęście zielonogórscy zawodnicy nie musieli oddawać kewlarów niczym piłkarze bodajże Arki Gdynia.
Albert Pachowicz