Mamy w niedzielę hit kolejki - czyli starcie pomiędzy Tauronem Azotami Tarnów i Stelmetem Falubazem Zielona Góra. Takie przynajmniej wnioski nasuwają się po lekturze zapowiedzi tego meczu. Patrząc na tabelę można zgodzić się z tą informacją, przeglądając składy również, wszak nie brakuje w obu ekipach zawodników ze ścisłej światowej czołówki z mistrzem i wicemistrzem świata seniorów na czele.
Czym jest właściwie hit? Pojedynkiem między dwoma dobrymi drużynami czy może meczem, w którym obu przeciwnikom zależy na zwycięstwie? Głupie pytanie, bo przecież każdy chce wygrywać. W teorii tak, w praktyce nie zawsze jest to takie oczywiste. Faworytem spotkania są oczywiście gospodarze i nikt chyba tutaj nie ma specjalnych wątpliwości. Nie to jednak wzbudza moje wątpliwości odnośnie "hitowości" tego meczu. Problem polega na tym, że zielonogórzanom wystarczą dwa punkty meczowe do zajęcia trzeciego miejsca po rundzie zasadniczej, a pamiętać trzeba, że czeka ich przecież jeszcze pojedynek na własnym torze z Polonią Bydgoszcz, która z kolei właściwie zakończyła już sezon, a na dodatek jest osłabiona brakiem kontuzjowanego Roberta Kościechy.
Zakładając nawet, że goście mają szansę powalczyć w Tarnowie o zwycięstwo, to wystarczy spojrzeć w ligową tabelę, żeby zobaczyć, iż ewentualny sukces mógłby... skazać ich na konfrontację z "Jaskółkami" w półfinale. Z dwojga złego chyba lepiej już pojedynkować się ze Stalą Gorzów, bo choć sąsiedzi z północy mają bardzo dobry sezon, to w derbach o tak wielką stawkę aktualna forma nie zawsze jest decydującym argumentem. Wniosek jest prosty - żeby osiągnąć półfinał z Gorzowem nie można wygrać w Tarnowie. Więc najbliższy mecz może się okazać treningiem przed ewentualnym finałem (w coś trzeba wierzyć). Jeśli zielonogórzanie nie wejdą do finału, to chociaż zarobią sobie na półfinale, a święta wojna uzasadnia przecież wyższe ceny biletów, tym bardziej, że na play-offy nie obowiązują już karnety, chociaż kosztowały 350 czy 380 zł. Przypomnę tylko, że w rundzie zasadniczej ceny biletów zaczynały się od 50 zł, więc można się tylko domyślać, że tym jednym meczem szefostwo klubu będzie chciało sobie odbić mecze ze słabszymi rywalami. Opłaca się więc gościom walczyć w Tarnowie o zwycięstwo? Według mnie nie, przynajmniej działaczom. Zamiast tego lepiej pojechać sobie spokojny mecz i przećwiczyć nowe ustawienie składu. Nie ma już problemu z obsadą seniorską, bo kontuzja wyeliminowała Krzysztofa Jabłońskiego, a więc Rune Holta może być jeszcze spokojniejszy o miejsce w drużynie. Tak to jest z kontuzjami, że z jednej strony szkodzą, ale z drugiej zdrowi żużlowcy nie muszą "dzięki" nim rywalizować na siłę w wewnątrzklubowej wojence. Taki spokój nierzadko przynosi bardzo dobre efekty.
Co zatem może być hitem? Ja stawiam na starcie pomiędzy Lotosem (jeszcze) Wybrzeżem Gdańsk i Unibaksem Toruń. Pierwszych przegrana skazuje na walkę o utrzymanie i jeszcze pogarsza ogólny, i tak już niezbyt ciekawy, obraz tego klubu, a drugich właściwie eliminuje z walki o medale, co dla torunian byłoby prawdziwą katastrofą, wszak skład którym dysponują powinien zapewnić im spokojne miejsce na podium. Gdańszczanie muszą chociażby zawalczyć o tę garstkę kibiców, która jeszcze przychodzi na stadion, bo w przypadku zmiany klasy rozgrywkowej przyszłość Wybrzeża nie będzie zbyt różowa. Także o swych fanów muszą się postarać "Krzyżacy". To, co pokazują w obecnym sezonie jest niejednokrotnie dramatyczne, ale gdzieś wreszcie musi nastąpić przebudzenie. Przegrana będzie oznaczać rewolucję zarówno personalną, jak i zarobkową. Oba mecze pokaże na żywo telewizja, więc każdy kibic oceni jak pojadą walczący o wszystko, a jak jadący właściwie o pietruszkę.
Ciekawie może być również w Bydgoszczy. Polonia żegna się ze swoimi kibicami. Cel postawiony przed tymi zawodnikami został osiągnięty - utrzymali spokojnie drużynę w Ekstralidze pokazując przy okazji kilka razy niezłą skuteczność na swoim torze. Rywale spod Jasnej Góry powinni za to chcieć wygrać za wszelką cenę, bo to otwierałoby przed nimi szeroką bramę do... następnego sezonu. Już niejednokrotnie chcieli i na chęciach się kończyło. Tym razem muszą przystąpić do meczu niemal jak do wojny, jeżeli chcą, żeby częstochowscy kibice wreszcie mogli być z nich zadowoleni. W podobnej sytuacji jak "Lwy" jest Betard Sparta Wrocław, tylko rywal dużo lepszy, a zatem szansa na zwycięstwo bliska zeru. Mimo wszystko życzę wrocławianom napsucia krwi faworytom z Gorzowa.
Najnudniej chyba będzie w Lesznie, bo o ile "Byki" jadą o wszystko, to "Żurawie" wyraźnie zbijają KSM i w głowach zakończyły sezon już dobre dwa tygodnie temu. Poza tym nikt nie będzie narażał kości na Smoczyku, który pewnie znów będzie przygotowany jako "selektywny", co w wolnym tłumaczeniu oznacza nawierzchnię niebezpieczniejszą od przeciętnej. Jason Crump wciąż jedzie z kontuzjowanym obojczykiem i ważniejsza dla niego jest Grand Prix niż nasza liga. Czwartkowa młodzieżówka pokazała, że w Lesznie nie biorą jeńców - 10 wykluczeń z powodu upadków, to chyba tegoroczny rekord.
Zobaczymy, czy wszystkim rzeczywiście zależy na zwycięstwie. Utrzymanie się w lidze, bez możliwości walki o medale, to wcześniej zakończony sezon, a więc brak kasy za dwa lub cztery dodatkowe mecze. Ale jednocześnie dwa ostatnie miejsca, to całkiem prawdopodobny spadek. Jeżeli zawodnik czuje jakiś związek ze swoim pracodawcą - zawalczy o zwycięstwo, jeśli nie - pewnie przekalkuluje sobie to i owo.
P.S. Żużlowcom nie chce się jeździć, nam nie chce się typować. Fanów żużlowej bukmacherki uspokajamy jednak - typy na 17. kolejką pojawią się w tym miejscu. Ale dopiero po finale IMŚJ w Coventry i sobotnich meczach: Stal - Włókniarz i Eastbourne-Wolves.