Prezes Andrzej Rusko rzadko udziela wywiadów, ale jeśli już się na to zdecyduje, to zawsze jest ciekawie. Nie inaczej było i tym razem. Dodatkowo ze względu na fakt, że był to dwugodzinny wywiad-rzeka, to i soczystych, zaskakujących, nieoczywistych opowieści, często zza kulis żużla, nie brakowało. Dla wytrwałych polecamy cały wywiad red. Marcina Musiała z Andrzejem Rusko, a dla leniwych przygotowaliśmy w telegraficznym skrócie kilka cytatów, na które najbardziej zwróciliśmy uwagę.
O wyborze między Pawlickim a Woffindenem:
“Ja bałem się bardzo tej decyzji. Piotrek był potrzebny w tej drużynie i tu nie mówię wcale o wyniku, tylko o pewnych cechach osobowościowych. Natomiast jestem najbardziej najszczęśliwszy, że nie musiałem podejmować tej decyzji, bo tę decyzję tak naprawdę podjął Piotr. To Piotr przyszedł do mnie i powiedział, że <<prezesie Ja nie wyobrażam sobie żebym mógł w tej drużynie zastąpić Taia Woffindena”.
O swojej roli w biznesie:
“Ja bym powiedział, że mam to szczęście, że w życiu nigdy nie musiałem pracować z obowiązku i jak podejmowałem się jakieś wyzwań kolejnych, to nigdy nie myślałem o pieniądzach”.
O prezesurze w piłkarskiej Ekstraklasie S.A.:
“W 2006 roku wybrano mnie zaocznie wbrew mojej woli do Ekstraklasy”.
O swoich zarobkach w WTS:
(Andrzej Rusko): Przez 30 lat ja ani moja rodzina nie zarobiłem ani złotówki na tym klubie.
(Marcin Musiał): To jak się to panu kalkuluje?
(AR): Nie kalkuluje się, to jest miłość!
O Drużynowym Pucharze Polski:
“Ja proponowałem jako rozwiązanie rozgrywki Pucharu Polski. Uważam, że takie rozgrywki mogły by być dobrą popularyzacją żużla, tym bardziej (...) zakładając pełną wymienność. Oczywiście, byłyby pewne priorytety mówiące o tym, że kiedy Sparta Wrocław jedzie na tor drugiej ligi, to jedzie bez dwóch najlepszych zawodników, a jak jedzie na tor pierwszej ligi, to jedzie bez jednego zawodnika najlepszego. Zawsze organizatorem jest klub niższej rangi, jest jeden mecz który rozstrzyga o kolejnym postępie i przede wszystkim to co najważniejsze - że z kontraktu telewizyjnego zachowujemy pieniądze na te rozgrywki i że klub organizator czyli 2.liga albo 1.liga ma z tego tytułu dochód. Ma opłacone wszystkie koszty zawodnicze, organizacyjne i właściwie dochód z biletów jest ich dochodem, dzięki któremu wzmacniają swój budżet. Dzięki temu popularyzują żużel na swoim stadionie, bo uważam, że przyjazd Motoru Lublin ze Zmarzlikiem do Opola byłby dużym wydarzeniem i stadion mógłby się zapełnić. (...) Uważałem że te rozgrywki powinny trafić do telewizji otwartej”.
O żużlu w Warszawie:
(AR): "To jest jedna z naszych największych porażek, że przez tyle lat nie udało nam się wprowadzić żużla do Warszawy w kontekście rozgrywek ligowych. Jeżeli chodzi o finanse, to w ogóle nie powinniśmy się martwić, dlatego, że rokrocznie żużel generuje dla PZM i Ekstraligi Żużlowej dochód w postaci kilku milionów złotych. Te pieniądze mogłyby zapewnić dużą część budżetu warszawskiego. Po drugie, wydaje mi się, że powinno być to pomyślane w taki sposób, że ten klub nie zaczyna startów od drugiej ligi. Od pierwszej, a być może od razu od Ekstraligi” (…) Znowu mogę sobie wyobrazić prostą rzecz, że w interesie tego zespołu kluby ekstraligowe podejmują określone decyzje o oddelegowaniu czy o rezygnacji z zakontraktowania określonych zawodników”
(MM): „Pan by puścił zawodnika swojego?
(AR): „Tak, ja bym puścił".
O PSŻ Poznań:
“Dzięki komu powstał nowy ośrodek żużlowy, czy został reaktywowany? Poznań jest tylko dzięki Wrocławiowi, dzięki temu że poszliśmy do Poznania i zbudowaliśmy od nowa tam speedway. Wygodnie było pójść do Ostrowa, zresztą rozmawialiśmy o tym, a jednak podjęliśmy decyzję znacznie trudniejszą dla nas. Pójście nie do Ostrowa, gdzie był stadion, gdzie byli kibice, było wszystko. Pójście na ośrodek poznański oznaczało, że trzeba odnawiać stadion, gdzie trzeba było przekonywać kibiców i tak dalej, chociaż żużla tam nie było od wielu lat, ale chcieliśmy, że jeżeli dotknęło nas to nieszczęście, że będziemy jeździć przez sezon poza Wrocławiem, to doszliśmy do wniosku: niech coś zostanie trwałego po tym wszystkim”.
O szkoleniu młodzieży:
“Żeby coś robić, to trzeba mieć po prostu infrastrukturę. Nam nie udaje się stworzyć infrastruktury, o którą walczymy od lat, czyli o minitor. Obecnie prowadzimy szkolenie 40 km od Wrocławia, dość ciężko sam pan przyzna. Natomiast we Wrocławiu po pierwsze musi być materiał do szkolenia i zupełnie dużo łatwiej znaleźć ten materiał na przykład w małych ośrodkach, małych miastach, ośrodkach wiejskich, bo umówmy się, niech pan popatrzy tam dzieci 6, 7-letnie jeżdżą na tych motorynkach i uczą się tego wszystkiego i właściwie dziesięciolatek to już by mógł wystartować w zawodach żużlowych, bo jeżdżąc do szkoły, jeżdżąc do sklepu, jeżdżąc na pole, gdziekolwiek, jeździ na tym motorowerku czy tam na jakiejś motorynce.
We Wrocławiu dzieci mają dużo więcej ciekawości. Siedzą przy komputerach i grają, do tego centra handlowe, do tego ilość innych klubów sportowych. Do nas trafia młodzież, która - powiem szczerze - nie powinna w 90% w ogóle przejść pierwszych kwalifikacji, dlatego że oni nie mają pojęcia. Przychodzą bo chcą, bo rodzice chcą, oni nie mają żadnych umiejętności. Nawet na rowerze dobrze nie potrafią jeździć, nie mówiąc już o motorze. Jakbym pokazał panu, jak wyglądają zajęcia na pitbike'ach... no to płakać się czasami chce”.
O Patryku Malitowskim:
“Jak słyszę wypowiedzi niektórych ekspertów typu Malitowski, przepraszam bardzo że mówię nazwiskami, ale ponieważ on wypowiedział się, że Sparta zmarnowała mu karierę żużlową wielką, to chciałbym powiedzieć że nic się osiągnął. A jeżeli chce, to go zapraszam do klubu i pokażę mu ile nagan miał z tytułu, że tak powiem, nie dbania o sprzęt, pozostawiania brudnego sprzętu i tak dalej. Chciałbym, żeby sobie przypomniał, jak postępował, kiedy był wieku juniorów. Żaden klub nie pozwoli sobie, a tym bardziej my, na to żeby odpuścić chłopaka, który jest utalentowany”.
O Mateuszu Paniczu:
“Też tam płacze trochę, że klub mu nie pomógł, to umówmy się co do jednego znowu. No Mati był świetnym chłopakiem, kiedy jeździł na 250-tkach. Przeszedł na pięćsetki, raz i drugi się wywrócił, i zaczął się po prostu bać”.
O Glebie Czugunowie:
“Nie wie, kim chce być. Czy raperem, czy żużlowcem”.
O ekstraligowych prezesach:
"Większość klubów nie wykorzystuje swojego potencjału marketingowego”.
“Prezesi nie potrafią negocjować z zawodnikami”.
O wynagrodzeniach żużlowców:
“Kwoty kontraktowe znamy z plotek albo z publikacji w "Przeglądzie Sportowym" czy gdzieś indziej. Tak jak ja czytam to wszystko, to się zastanawiam, czemu to służy, bo też widzę kwoty, które podaje się przy zawodnikach wrocławskich i one mają się nijak do prawdy. Są zawyżone. Służy to temu, że zawodnik, nie wiem, w Gorzowie czy w Toruniu czy w Lublinie czy gdzieś, idzie do prezesa i mówi "a Wrocław płaci lepiej".
A z kolei moi zawodnicy zaczynają przychodzić i mówić "aaa Lublin płaci lepiej". Bzdura totalna, to jest takie napędzanie zupełnie bez sensu i myślę, że nawet rozmawialiśmy ostatnio na tym w Ekstralidze, że może trzeba by podpisać klauzulę poufności i rzucić kontrakty na stół. Ja nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy w gronie prezesów otworzyli sobie kontrakty. Ja się tego nie boję, jestem przekonany że kontrakty wrocławskie nie będą kontraktami najwyższymi”.
O preparowaniu torów w latach 90.;
Są lata dużej Sparty, lata 93-95, więc przewaga techniczna, wszystko. Opowiadał mi Świętej Pamięci trener Zwierzchowski (...), jak to było żeśmy tak w tym Lublinie przegrali. Mówi tak, wylewaliśmy beton pod pasem startowym, tylko oczywiście z przerwami Kiedy startował z zawodnik wrocławski, startował z betonu, który był przykryty drobną warstwą żużla. Kiedy startował z tego samego pola zawodnik lubelski, to pole było szersze trochę i on wiedział, że musi stanąć poza tym betonem.
O wlewce Drabika:
“Drabik przez wygodę swoją, bo zamiast jechać na OIOM po wlewkę, bo tam powinien mieć ją robioną, nie chciał, bo się źle czuje, bo to, bo tamto, trzeba mu pomóc… Oczywiście, zgodzę się z tym, że to też był pewien interes klubu, żeby on jednak tę kroplówkę wziął, bo jeżeli zawodnik wymiotuje, jeżeli jest odwodniony, to należało to zrobić. Żaden doping, to była pomoc medyczna. Po prostu tutaj w gabinecie lekarskim ulegli Drabikowi i podali mu tę wlewkę”.
I jeszcze na deser jeden cytat. Tym razem redaktora Musiała, gdy rozmowa ponownie zeszła na temat obgadywania Gleba Czugunowa:
(Marcin Musiał): “Ja słyszałem, że podobno Gleb, jak zobaczył siostrę swojej żony, to zapytał dlaczego nie wybrano mu tej ładniejszej”?