KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Teraz jest mi trochę wstyd i przykro, że tak się potoczyło. Mogę przeprosić tych kibiców, którzy poczuli się może urażeni, ale ten przekaz, który poszedł w mediach przez jednego z naszych gorzowskich dziennikarzy, który został wrzucony (do sieci), nie był od początku. Wdałem się w tę polemikę, niepotrzebnie. / Stanisław Chomski dla C+

Ocena użytkowników: 5 / 5

Star ActiveStar ActiveStar ActiveStar ActiveStar Active
 

Protasiewicz2018Często na początku sezonu mówi się, że po 3. lub 4. kolejce będzie można coś sensownego powiedzieć o szansach poszczególnych drużyn na coś więcej niż tylko spokojna walka o ligowy byt. Co wiemy zatem po rozegraniu połowy spotkań tej fazy? Przede wszystkim to, że wszystkie mecze odbyły się zgodnie z terminem. Niestety, już teraz mamy właściwie wykrystalizowaną czwórkę, która powinna przystąpić do walki o medale, czyli ekipy potrafiące zdobywać punkty także na obcych torach. A co wiemy o Falubazie? Mam wrażenie, że po tych siedmiu występach jeszcze mniej niż przed rozpoczęciem sezonu.


Postaram się poszukać przyczyn tego, że zielonogórski klub na półmetku rozgrywek ma na swoim koncie zaledwie dwa zwycięstwa. Rozumiem, że dla wielu kibiców nie jest to żadna niespodzianka, więc szukanie przyczyn czegoś, co w gruncie rzeczy jest całkiem zrozumiałe - nie ma sensu. Tyle że według mnie Falubaz wcale nie jest skazany ani na spadek, ani na walkę o utrzymanie. Jestem też świadomy tego, że w tekście dość często padną stwierdzenia typu "jednak z drugiej strony..." oraz "ale jednocześnie...", bowiem wiele rzeczy z pozoru oczywistych wcale takimi być nie musi. Albo nie musiało.

Aktualna sytuacja Falubazu jest co najmniej dziwna. Jeśli spojrzymy na statystyki, to wyjdzie na to, że Falubaz średnio zdobywa 44 punkty na mecz i to pomimo wygrania zaledwie dwóch z siedmiu spotkań oraz dość wysokiej porażki w Lesznie. Aż pięciu z siedmiu żużlowców poprawiło swoje wyniki w stosunku do ubiegłego roku. Wśród nich są prowadzący pary liderzy Patryk Dudek, Michael Jepsen Jensen oraz Grzegorz Zengota, a także obaj juniorzy. Wspomniana trójka prowadzących pary w sumie zdobywa średnio ok. 28,5 punktu na mecz, do tego juniorzy w sumie dokładają prawie sześć oczek, a druga linia, czyli obecnie Piotr Protasiewicz oraz Jacob Thorssell/Kacper Gomólski kolejne 9,7. Wniosek więc na pierwszy rzut oka jest prosty – brakuje punktów Protasiewicza. Ale czy wszystko jest winą jednego zawodnika?

Ward Protasiewicz2015Gdyby dzisiejszy Falubaz miał taką moc w wyścigach nominowanych...


Z góry wiadomo było, że w tym roku może być ciężko, bo odeszło przecież dwóch dotychczasowych liderów drużyny, więc struktura została dość mocno naruszona. Z drugiej strony trzeba jednak pamiętać, że tych liderów w ubiegłym roku było więcej niż trzech, co zresztą powodowało pewne konflikty, bo żaden z nich nie chciał być zawodnikiem doparowym. Zamiast Jasona Doyle’a i Jarosława Hampela mamy Michaela Jepsena Jensena oraz Grzegorza Zengotę. "Nowi" nie są może tak skuteczni jak ich poprzednicy, ale też nie ma tutaj jakiegoś dramatu, a Patryk Dudek jeździ w sumie nawet lepiej niż rok wcześniej. Piotr Protasiewicz? Tutaj potrzeba trochę dłuższego opisu, bo to, co wydaje nam się oczywiste, wcale tak oczywiste być nie musi. Jeśli spojrzeć tylko i wyłącznie na porównanie statystyk sezonów 2017 i 2018 , to mamy spadek średniej biegopunktowej z 2,000 do 1,492, czyli właściwie dramat. Statystyki, jak wiadomo, nie kłamią. Problem w tym, że prawdy też niestety nie mówią. Pan Piotr rozpoczął co prawda sezon od startów z juniorem, ale od pewnego czasu jest awizowany do składu pod numerem 4/12, co sprawia, że nie ma już łatwych punktów na młodzieżowcach.

Dziś wielu kibicom zwyczajnie nie chce się zastanawiać nad wieloma kwestiami, dlatego bardzo często słyszymy na temat jego jazdy opinie bardzo radykalne. Jeśli jednak zagłębić się w temat, to pan Piotr jako zawodnik drugiej linii (tak na chwilę obecną można go klasyfikować) ze swojego zadania się wywiązuje, kończąc znaczącą większość wyścigów przed przynajmniej jednym rywalem. Nie ma w tych występach wielkich "wodotrysków", ale jednak swoje robi. A że oczekiwania są większe? Trudno. Szczycimy się, że mamy najlepszą ligę świata, więc musimy być świadomi, że wiążą się z tym też pewne konsekwencje. Jeśli pod taśmą startową staje czterech żużlowców, którzy ścigali się na wszystkich możliwych nawierzchniach i owalach, to wygranie choćby z jednym z rywali wcale nie jest sprawą tak prostą, jak podpowiadają nam statystyki z lat minionych. Każdy żużlowiec jest tylko człowiekiem i ma prawo do słabszych występów, słabszego sezonu, a czasem także do psychicznego zmęczenia tym, co robi. Problem Falubazu nie polega na tym, że Piotr Protasiewicz jeździ słabiej. Problemem Falubazu jest to, że nie ma kto uzupełnić tej luki, która powstała wskutek słabszej formy dotychczasowego kapitana. Rozumiem, że najłatwiej szukać jest przyczyn w braku punktów – tu wszystko jest proste i oczywiste. Jednak działacze budując drużynę powinni liczyć się z możliwością gorszej dyspozycji któregoś ze swoich zawodników, zwłaszcza że pewne symptomy mieliśmy już w końcówce poprzedniego sezonu. Mam wrażenie, że tej ewentualności nie wzięto niestety pod uwagę w Zielonej Górze.

Budując jakąkolwiek drużynę, musimy liczyć się z tym, że nawet pełni profesjonaliści czasem za sobą nie przepadają, że nie dla wszystkich żużlowców priorytetem jest wynik drużyny; że w klubie, jak w każdej strukturze opartej na ludziach, są różnego rodzaju układy i układziki. Nie da się po prostu kupić kilku dobrych zawodników i "zrobić nimi" wynik. Mam wrażenie, że nikt w Falubazie nie zauważył tego, że w ostatnich latach ta drużyna była najsilniejsza paradoksalnie wtedy, gdy jednym z jej elementów był… Justin Sedgmen. Proszę sobie spojrzeć na ówczesne wyniki. Mając taką "dziurę w składzie", tego wyśmiewanego przez kibiców Australijczyka, zielonogórski klub nie przegrał ani jednego meczu. Dlaczego? Po pierwsze: Justin nie miał do nikogo pretensji o to, że jeździ mało, nawet tylko jeden wyścig. Po drugie: nie zagrażał mentalnie pozycji liderów. Po trzecie: to dzięki możliwości wprowadzania zmian za niego mógł się wykazać ówczesny menadżer, czyli Marek Cieślak. Po czwarte: juniorzy (wówczas dotyczyło to przede wszystkim Krystiana Pieszczka) zupełnie inaczej podchodzili do meczu, wiedząc z góry, że pojadą pięć razy. Ta wyliczanka może być pewnie dłuższa.

Sedgmen Justin
Justin Sedgmen cały czas ma ustawione to zdjęcie jako swoje profilowe na twitterze. "Jeden z największych klubów żużlowych na świecie" - tak pisze o Falubazie w mediach społecznościowych


Co mieliśmy w ubiegłym roku? Czterech liderów, czyli ktoś musiał być pokrzywdzony. Każdy z nich miał de facto pewne miejsce w składzie, więc rola menadżera ograniczała się do podania składu i wypełnienia programu. Efekt znamy. Co się zmieniło? Tak naprawdę niewiele. Z góry wiadomo, że pewne miejsce mają Patryk Dudek, Piotr Protasiewicz, Michael Jepsen Jensen i Grzegorz Zengota (dwaj ostatni pewnie nie przyszliby do Zielonej Góry, gdyby o to miejsce musieli się starać, bowiem dokładnie taką samą sytuację mieli u dotychczasowych pracodawców). To powoduje, że możliwości roszad taktycznych są mocno ograniczone, czyli rola nowego menadżera tym samym jest również zredukowana właściwie do minimum. Efekt? Wszyscy znamy. Różnica jest taka, że w tym roku Falubaz nie ma tak wielkich indywidualności, co niestety widać chociażby po wynikach biegów nominowanych. Zielonogórzanie te dwa najważniejsze wyścigi w meczu wygrali tylko dwukrotnie – z Get Well (w czym była bardzo duża zasługa słabych torunian) oraz ze Stalą Gorzów (goście już w 13. biegu osiągnęli 45 punktów i chyba zabrakło już koncentracji, a może nie do końca opłacało im się dobijać rywali zza miedzy).

Warto zwrócić także uwagę na to, że Falubaz jest jednym z dwóch ekstraligowych klubów posiadających więcej seniorów niż miejsc w składzie meczowym, czyli de facto promujących wprost wewnętrzną walkę o miejsce w drużynie. Drugim przykładem jest Betard Sparta Wrocław, choć tam podobno Damian Dróżdż zgodził się na rolę Polaka wypełniającego jedynie regulaminowy obowiązek. Mniejsza o to. Pośrednio taka rywalizacja jest także w Grudziądzu i w Toruniu, tyle że tam formalnie wszyscy są do meczu wystawiani, a rywalizacja odbywa się już podczas samego spotkania. I, co ciekawe, to właśnie obie kujawsko-pomorskie drużyny zamykają tabelę, a Falubaz jest szósty w klasyfikacji, bo tylko te dwie ekipy zdołał pokonać. Dodajmy, że odbyło się to przy sporym udziale wymienionych rywali. I to chyba nie jest przypadek. Myślę, że zielonogórscy działacze powinni zastanowić się co zrobić z tym fantem, bo widać, że brakuje tutaj jakiejś elastyczności w podejmowaniu decyzji. Kacper Gomólski szału nie zrobił w dwóch pierwszych występach, ale ostatnio szukał startów i przed lubuskimi derbami zaprezentował się całkiem solidnie. Jacob Thorssell za to miał jakąś zadyszkę i już we Wrocławiu nie wniósł do drużyny kompletnie nic, przywożąc wyłącznie punkty na "trupach". Prosiło się wręcz o danie szansy "Gingerowi", tym bardziej, że w takich pojedynkach potrzeba zawodników zadziornych, potrafiących powalczyć, czasem nawet na granicy faulu. Decyzję o obsadzie numeru 10, jej efekty i sam wynik meczu znamy… Co dalej? Jeśli Kacper nie dostanie kolejnej szansy, to powinien być wypożyczony do innego klubu, żeby nie marnować chłopakowi sezonu. Znalezienie drugoliniowego zawodnika zdobywającego 4-6 punktów na mecz, nie jest wcale łatwym zadaniem. Dlatego zrażanie potencjalnych kandydatów do tej roli na kolejne sezony jest pomysłem wręcz samobójczym.

GomólskiKacper2018

Jeden akapit chciałbym poświęcić jeszcze wychowankowi, który powrócił do Zielonej Góry, czyli Grzegorzowi Zengocie. Początek sezonu ligowego miał całkiem niezły, ale dwa ostatnie mecze, szczególnie derby lubuskie, nie poszły po jego myśli. "Zengi" jest ciekawym przypadkiem, bo to jedyny, obok Szymona Woźniaka, zawodnik, któremu udało się w polskim żużlu w ciągu ostatnich 10-12 lat osiągnąć dobry poziom, nie mając wsparcia ze strony ludzi związanych ze środowiskiem żużlowym. Różnica jest taka, że Grześ nie jeździł na minitorze. Ten brak "wsparcia" było widać choćby po tym, że to właśnie oni dwaj zostali wysłani na turniej kwalifikacyjny do Bałakowa. Przypomnę, że zawody w Rosji (niedaleko granicy z Kazachstanem) odbywały się w czwartek, a na piątek zaplanowany był mecz Falubazu w Lesznie. Spokojnie do Rosji mógł być przecież zgłoszony Krzysztof Buczkowski lub Kacper Woryna, którzy mecze swoich polskich drużyn mieli dopiero w niedzielę. Wszyscy wiemy, jak się to wszystko skończyło. "Zengi" triumfował w I biegu, ale czwartkowe zawody po czterech wyścigach zostały przerwane i przełożone na piątek. Wtedy dopiero zainterweniował zielonogórski klub, dzięki czemu Grzegorz… został zwolniony z obowiązku startu w Bałakowie i ruszył w długą drogę do Leszna na mecz z Unią. Do czego piję? Zdecydowana większość żużlowców ma jakieś swoje plany i ambicje indywidualne związane z tym sportem. Grześ w pewnym sensie został pozbawiony szansy walki o awans do cyklu SEC. Do tego nie udał mu się występ w finale Złotego Kasku w Pile (tak ważne zawody nie mają prawa odbywać się na torze, gdzie o wyniku w 90% decyduje numer startowy, ale to zupełnie inna kwestia), czyli nie awansował do eliminacji do cyklu SGP. Tak naprawę indywidualnie dla niego ten sezon skończył się już na samym początku. Pozostaje oczywiście walka o IMP oraz liga. Nie czarujmy się jednak, tak jak niektórzy ludzie pracują w biurze, niektórzy np. na budowie, tak żużlowcy pracują w polskiej lidze. Trzeba po prostu zarobić pieniądze na życie, na sprzęt, na realizację swoich indywidualnych ambicji, a wreszcie na to, żeby gdzieś indziej można było jeździć dla przyjemności, bo przecież sama jazda daje żużlowcom wciąż naprawdę sporo przyjemności. I to wszystko nie jest jakąś wielką tajemnicą, dlatego zadaniem działaczy klubowych (jeśli oczywiści chcą, żeby ich klub osiągnął jakiś sukces) jest stworzenie takiej atmosfery, żeby zawodnicy przyjeżdżali do tej swojej pracy bez niechęci, a może nawet z przyjemnością. Czy taką atmosferę stworzono w Falubazie? Medialnie wszystko wygląda nienagannie. Ale medialnie to nawet na derbach było 15 tys. ludzi, choć oficjalna pojemność stadionu wynosi 14 tysięcy miejsc, a przecież nie wszystkie bilety zostały sprzedane…

Falubaz derby2016

 

Teraz kwestia, która niby jest oczywista, ale… chyba nie do końca. Zielonogórscy juniorzy, czyli Alex Zgardziński i Sebastian Niedźwiedź, zdobywają więcej punktów niż rok wcześniej. Każdy z nich wygrał już tyle biegów, ile w całym ubiegłym sezonie, a ogólnie udział młodzieżowców w zdobyczy punktowej całej drużyny wynosi ponad 13%, podczas gdy rok wcześniej było to zaledwie 9%. Tyle statystyk. Pojawia się pytanie: czy jest dobrze? Odpowiedź narzuca się sama: zdecydowanie tak. Jeśli jednak przejdziemy do szczegółów, to okaże się, że obaj obecni juniorzy Falubazu mają już po 21 lat i mamy prawo oczekiwać od nich znacznie więcej, zwłaszcza że nawet na własnym torze tracą sporo punktów na dystansie, a często właśnie to te 2-3 oczka mogą okazywać się decydujące.

Jeśli Falubaz utrzyma się w ekstralidze, to za rok pewnie nie będzie ich już w tej drużynie. Pojawia się więc kolejne pytanie (zupełnie naturalne): co dalej? I tu jest niestety wielka niepewność, bo okazało się, że zielonogórski klub, wbrew szumnym zapowiedziom z jesieni 2017, tych swoich wychowanków nie ma zbyt wielu. Mateusz Tonder niby w każdym meczu jest wstawiany pod numerem 8/16, ale każdy, kto widział go w tym roku na torze, potwierdzi, że jego jazda jest jedną wielką prośbą o w miarę przyzwoite dojechanie do mety. Dość delikatnie podsumowując – chłopak jest kompletnie nieprzygotowany do sezonu zarówno mentalnie, jak i fizycznie. Wołanie "Tonder za Niedźwiedzia" jest w obliczu tego irracjonalne. Pozostają jeszcze Damian Pawliczak oraz wypożyczony do PSŻ Poznań Jakub Osyczka. ...I to niestety tyle. Słabo to wygląda w kontekście kwot dotyczących szkolenia, którymi próbował zaszokować środowisko żużlowe Kamil Kawicki (pisałem o tym w grudniowym felietonie). W przerwach między seriami zawodów z cyklu MDMW kibice mogli zobaczyć adeptów z Leszna, Gorzowa, Ostrowa i Gniezna. Niestety, nie było żadnego przedstawiciela zielonogórskiej szkółki. Rozumiem, że samo szkolenie jest procesem, który musi trwać przynajmniej dobre dwa-trzy lata. Klub rozpoczął nabór do szkółki, organizuje spotkania w miejscowościach szeroko pojętego regionu zielonogórskiego, więc wypada teraz życzyć powodzenia i mieć nadzieję, że faktycznie coś się realnie ruszy do przodu w tej kwestii. A czy w kolejnym sezonie Falubaz oprze swoją formację juniorską na parze wychowanków? Poszukiwanie wzmocnień w tej kategorii wiekowej w innych ośrodkach oznacza, że w sprawie szkolenia "cofamy się do tyłu". Trudno wskazać jakikolwiek transfer polskiego młodzieżowca do Falubazu, który rzeczywiście okazał się wzmocnieniem w pełnym tego słowa znaczeniu. Na współpracy wielkich korzyści klub nie miał, a sami młodzi zawodnicy właściwie cofali się w rozwoju.


Jeśli komuś z czytelników udało się dobrnąć do tego miejsca, to pewnie może sobie pomyśleć, że strasznie marudzę i nic mi się nie podoba. Nie będę oszukiwał, nie lubię ekstraligi. Nie chodzi o konkretnych ludzi czy kluby. Nie lubię ekstraligi jako całości, bo uważam, że obecnie niszczy ten sport. Niszczy m.in. pieniędzmi, atmosferą, presją, układami, podkładaniem sobie świń, celowym przygotowywaniem torów, na których nic się nie dzieje i tworzeniem przepisów, mających eliminować patologie, które nigdzie indziej nie występują. Niczym w pięknej definicji socjalizmu autorstwa Stefana Kisielewskiego. A ponieważ żużel jest ogromną częścią mojego życia, więc szukam go w takiej formie, z której będę mieć frajdę. Po prostu.

W tym roku udało mi się być w Debreczynie podczas eliminacji SEC, gdzie widziałem np. starego, dobrego, jeżdżącego bezkompromisowo... Petera Kildemanda. Udało mi się zobaczyć eliminacje do GP Challenge w Slangerup, gdzie po niesamowitym oberwaniu chmury (zawody były opóźnione o 5 godzin) gospodarze przygotowali świetny tor, na którym zawodnicy mogli walczyć na dystansie. Niejeden  kibic z Torunia przecierałby oczy ze zdumienia, patrząc na to, jak potrafili w takich warunkach jechać Jack Holder czy Niels Kristian Iversen, szczególnie gdy walczyli między sobą. W naszej ekstralidze tego nikt nie zobaczy, bo w takich warunkach żaden mecz się nie odbędzie. Za to niejeden kibic z Zielonej Góry wściekał się pewnie na Jacoba Thorssella, który już dzień później woził ogony we Wrocławiu. Jaka jest podstawowa różnica? Przede wszystkim taka, że tam zawodnicy jeżdżą wyłącznie dla siebie. I proszę mi uwierzyć, że to naprawdę wiele zmienia.


W Slangerup nie wywierano na miejscowych działaczach i wolontariuszach żadnej presji, nie straszono karami, nie nasyłano żadnego komisarza z centrali - pozwolono im spokojnie pracować. Po kilku godzinach z błotnej mazi wyłonił się taki tor.

Jedna ścieżka i gęsiego? Nie w Slangerup
Relacja z wyjazdu na eliminacje GP 2019: link

W Europie jest wielu kompletnie nieznanych u nas zawodników, którzy ciężko pracują na swoje umiejętności. Do Polski ściąga się przede wszystkim tych, którzy już osiągnęli jakiś poziom w innych ligach, po czym ktoś przypisuje sobie miano "odkrywcy talentu". Zgadzam się, że gdyby Jason Doyle nie zaczął zarabiać w Polsce, pewnie nigdy nie zostałby mistrzem świata. Ale swoje umiejętności zawdzięcza ciężkiej pracy na angielskich agrafkach. Swoją drogą, w ubiegłym roku miałem okazję oglądać go podczas... Mistrzostw Czech Par w Pilznie, gdzie jego drużyna zajęła zresztą trzecie miejsce. Na trybunach było może 300 osób. U nas ludzie pukają się w czoło, pytając: po co oni jeżdżą w jakichś trzeciorzędnych imprezach? Tymczasem to, co widzimy w Polsce, bardzo często jest już tylko efektem końcowym ich wieloletniej pracy. Zawodnik musi jeździć, żeby znać swój sprzęt, umieć ścigać się na rozmaitych nawierzchniach  i geometriach. U nas generalnie tory są bardzo podobne do siebie i po części pewnie dlatego eliminacji SEC nie przebrnął żaden z naszych reprezentantów.

Czy Falubaz spadnie, jak wieszczą niektórzy eksperci? Tego nie wiem. Konkurencja tu jest całkiem spora. Patrząc na to, co robią w tym roku Grudziądz i Toruń, mam wrażenie, że prawie połowa drużyn walczy właśnie o… spadek. Niewątpliwie brakuje zielonogórzanom znajomości swojego własnego toru. Same treningi sprawy nie załatwią. Temu, kto wygrywa na treningach wydaje się, że znalazł Bóg wie jakie ustawienia, a potem przychodzi takich siedem wyścigów jak w meczu ze Stalą Gorzów, gdy okazuje się, że cała drużyna jest z ustawieniami w czarnej d… Aż prosi się, żeby zorganizować jakiś sparing, przynajmniej raz miesiącu. W porównaniu z malutkim Rawiczem, gdzie imprez różnej rangi jest od groma, Zielona Góra żużlowym pasjonatom nie oferuje praktycznie nic. Mam wrażenie, że jakiejś elementarnej satysfakcji i pasji brakuje zarówno wśród działaczy, zawodników, jak i kibiców. Póki co mamy albo tor, na którym nic się nie dzieje, ale Falubaz wygrywa mecze, albo tor, na którym można wyprzedzać, ale wtedy wyprzedzają głównie falubaziaków. Wypada życzyć sobie i kibicom, żeby te dwie rzeczywistości (zwycięstwa oraz dobre ściganie) udało się wreszcie jakoś pogodzić.


Więcej ciekawych tekstów na blogu "Żużel widziany z trybun" kibic-zuzla.pl

Korzystanie z linków socialshare lub dodanie komentarza na stronie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych podanych podczas kontaktu email zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Podanie danych jest dobrowolne. Administratorem podanych przez Pana/Panią danych osobowych jest właściciel strony Jakub Horbaczewski . Pana/Pani dane będą przetwarzane w celach związanych z udzieleniem odpowiedzi, przedstawieniem oferty usług oraz w celach statystycznych zgodnie z polityką prywatności. Przysługuje Panu/Pani prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Teraz jest mi trochę wstyd i przykro, że tak się potoczyło. Mogę przeprosić tych kibiców, którzy poczuli się może urażeni, ale ten przekaz, który poszedł w mediach przez jednego z naszych gorzowskich dziennikarzy, który został wrzucony (do sieci), nie był od początku. Wdałem się w tę polemikę, niepotrzebnie. / Stanisław Chomski dla C+

Odwiedź nasze social media

fb ikonkaX ikonkaInstagram ikonka

Typer 2024 - zmierz się z najlepszymi!

Najszybsze żużlowe newsy

SpeedwayNews logo

NAJBLIŻSZE ZAWODY W TV

 PGE Ekstraliga 2024
1. Orlen Oil Motor Lublin  14 31 +162
2. Betard Sparta Wrocław  14 19 +30
3. ebut.pl Stal Gorzów  14 19 -37
4. KS Apator Toruń  14 15 -7
5. ZOOLeszcz GKM Grudziądz  14 14 -58
6. NovyHotel Falubaz  14 13 -33
7. Krono-Plast Włókniarz  14 12 -50
8. FOGO Unia Leszno  14 11 -87
 Metalkas 2. Ekstraliga 2024
1. Arged Malesa Ostrów  14  28 +128
2. Abramczyk Polonia  14  27 +161
3. Innpro ROW Rybnik  14  23 +63
4. Cellfast Wilki Krosno  14  19 -20
5. #OrzechowaOsada PSŻ  14  18 -16
6. H.Skrzydlewska Orzeł Łódź
 14  13 -54
7. Texom Stal Rzeszów  14   9 -80
8. Zdunek Wybrzeże Gdańsk
 14   3 -182
Krajowa Liga Żużlowa 2024
1. Ultrapur Start Gniezno
 10  21 +94
2. Unia Tarnów  10
 16 +55
3. PKS Polonia Piła  10
 11 +18
4. OK Kolejarz Opole  10
 11 -39
5. Optibet Lokomotiv  10  10 -23
6. Trans MF Landshut Devils  10  6 -105

Klasyfikacja SGP 2024 (po 10/11 rund)

1. Bartosz Zmarzlik
159
2. Robert Lambert
137
3. Fredrik Lindgren
127
4. Martin Vaculík 114
5. Daniel Bewley
111
6. Mikkel Michelsen 101
7. Jack Holder 97
8. Dominik Kubera
88
9. Leon Madsen 76
10. Łotwa duża Andrzej Lebiediew
75
11.  Max Fricke 64
12. flaga niemiec Kai Huckenbeck 58
13. Szymon Woźniak 46
14. Jason Doyle 47
15. Maciej Janowski
46
16. Czechy duzaFlaga Jan Kvěch 41

PARTNERZY

kibic-zuzla logozuzlowefotki-logo
WszystkoCzarne blog

Pomóż kontuzjowanym

KamilCieślar
DW43