KALENDARIUM
POWIEDZIELI
Teraz jest mi trochę wstyd i przykro, że tak się potoczyło. Mogę przeprosić tych kibiców, którzy poczuli się może urażeni, ale ten przekaz, który poszedł w mediach przez jednego z naszych gorzowskich dziennikarzy, który został wrzucony (do sieci), nie był od początku. Wdałem się w tę polemikę, niepotrzebnie. / Stanisław Chomski dla C+
- Szczegóły
Jeszcze nawet "torun" nie wklepali zielonogórzanie w swych samochodowych GPS-ach, a najlepsze w tym finale już sie wydarzyło. Oto Leszek Demski - facet, który tydzień temu powinien na kolanach pokonać odcinek Olsztyńska-Sanktuarium by podziękować Przenajświętszej Panience za defekt Holty, ręka w rękę z "primabaleronem" tamtej opery, Wojaczkiem Markiem, a spółka Ekstraliga następnego dnia rano winna obydwu czym prędzej wysłać na dwutygodniowe chorobowe, jak najdalej od jakichkolwiek stadionów; teraz - chyba w nagrodę za swe niedołęstwo - dostaje przywilej sędziowania najważniejszego meczu w roku. Tak jak go lubimy za wkład w tłumikową sprawę, tak nam szczęka opadła. Panu, panie Stępniewski też? To prawda, w kraju, w którym co rusz sami nagradzają się urzędnicy, sowite nagrody wypłaca się za ukończenie budowy stadionów i autostrad na długo zanim się je wybudowało, nie powinno nas nic dziwić, ale skoro już, to niechaj będzie jakiś egalitaryzm. Apelujemy więc: nagrodźmy też sędziego Piotra Lisa! Za walkowera w Toruniu, za pogonione do domów 15 tys. ludzi, i za każdą z 6 minut z osobna. Pal licho, że grubo po fakcie. Przecież gdyby nie ten piekielny defekt Holty, jego numer sprzed roku to byłby "pikuś" w porównaniu z akcją duetu Demski-Wojaczek. Jasnogórska Pani pochyliła chyba swe miłosierne oblicze nad nami wszystkimi i ostatecznie finał, ustalony na torze, będzie taki, jaki miał być w przedsezonowych dywagacjach.
- Szczegóły
Sezon 2013 w Speedway Ekstralidze powoli dobiega końca, czas więc na jego pierwsze, nieśmiałe podsumowania. Tym razem nie sportowe, nie finansowe, nie regulaminowe czy kibicowskie. Postanowiłem zatrzymać się przy mediach, a konkretnie przy obsłudze telewizyjnej tegorocznych rozgrywek. Jak wiadomo, doszło w tym sezonie do głośnej zmiany partnera telewizyjnego ligi. Platforma NC+ zamieniła TVP, pokazującą spotkania najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce w latach 2008-2012. Zmiana ta początkowo wywołała wiele kontrowersji, a nawet złości wśród kibiców i części środowiska żużlowego. Kurz nieco już po tych emocjach opadł.
- Szczegóły
W skrócie K.R.S.K.O. I na tym można by zakończyć. Sobotnia runda była jedną z tych, o których za dwa miesiące wszyscy zapomną. W dodatku pod względem emocji została zniszczona, zmiażdżona i rozsmarowana po całej szerokości toru przez niedzielny mecz w Częstochowie. Pół żużlowej Polski żyje wspomnieniami tego półfinału, drugie pół – nadchodzącym finałem, a trzecie pół – buntem wśród prezesów Ekstraligi. No dobrze, czy po Grand Prix Słowenii zostało zatem cokolwiek godnego zapamiętania? Może to?
- Szczegóły
Chyba nie wypada nawet porównywać obu niedzielnych półfinałów, bo o ile rozgrywka pomiędzy Włókniarzem i Unibaksem zawierała wszystko, od kontrowersyjnych decyzji sędziowskich rozpoczynając, a na dramatycznej końcówce i świetnych akcjach na torze kończąc, to spotkanie w Zielonej Górze było raczej smutną koniecznością, bo postawa niektórych zawodników pozostawiała dużo do życzenia i wręcz nie przystawała do tego etapu rozgrywek.
- Szczegóły
Ogromny pech Częstochowy, co by nie powiedzieć. Czy na szybko znajdujemy w pamięci większy dramat, gdzie w meczu o tak wysoką stawkę, w mgnieniu oka, pełen stadion z ekstazy wpada w nieodwracalną rozpacz? Na szybko, nie znajdujemy. W obu meczach drużyna pokazała fantastyczny speedway oraz ogromny hart ducha. Odbicie się w Toruniu z dna na poziomie -14 oraz porywający finisz na Olsztyńskiej pokazały, że pod Jasną Górą doczekano się prawdziwie dzikiej ekipy głodnych, nieokiełznanych Lwów. Zawodnikom gratulujemy fantastycznego show, bo w każdym świetnym spektaklu oprócz zwycięzcy potrzeba równie dobrej drużyny, która okaże się o milimetr gorsza. No właśnie, czy Lwy były gorsze? Z pewnością nie każdy przytaknie…
- Szczegóły
Za 20 sekund Holta będzie miał defekt - miał powiedzieć Tomasz Lis w saloniku VIP, kiedy wszyscy składali już gratulacje częstochowianom za niesamowity awans do finału. Zatem mamy winnego. Ale przepychanka dopiero się zaczyna. Jak doniosła właśnie Gazeta Pomorska "włókniarze" rozkręcili dwa silniki Tomaszowi Gollobowi, jeden Darcy'emu Wardowi, a za tym drugim dodatkowo "biegali z alkomatem". Ward na pijanego nie wyglądał, acz przyznać trzeba, że bez czegoś z procentami trudno było w spokoju przeżyć ten mecz. Tak jak się spodziewaliśmy, emocji było aż nadto. I niestety, więcej tych złych. Teraz kibice podzielą się na zwolenników tez głoszonych przez prezesa Mizgalskiego ("Na torze byliśmy lepsi, oszukali nas sędziowie") oraz apologetów odważnej decyzji Marka Wojaczka. Prawdy, jak to zwykle, nie poznamy. Jeśli faktycznie Rafałowi Szombierskiemu strzelił łańcuszek sprzęgłowy, kiedy torunianie jechali na 5-1; jeśli faktycznie nie był w stanie opanować maszyny; jeśli to prawda, że żona dźwiga go co rano z łóżka; jeśli naprawdę popsuła się jedyna polewaczka; jeśli rzeczywiście w centrum Częstochowy zdarzył się jakiś koszmarny wypadek, akurat wtedy, kiedy Rune Holta bardzo potrzebował każdej dodatkowej minuty; jeśli faktycznie obsługa karetek ruszyła na trybuny ratować kibica z zawałem; jeśli naprawdę Darcy Ward po meczu lżył prezesa Mizgalskiego... dość już. Nam w pamięci - wbrew temu co twierdzi włodarz "Lwów" - pozostanie to, co rozstrzygnęło się na torze. Atak Łaguty w stylu Joe Screena, koszmarny wypadek, w opinii sędziego, sprokurowany przez Golloba, świeca Warda jakimś cudem nie zakończona na plecach, 45 sekund chwały "Lwów" i w końcu ten nieszczęśliwy defekt Holty. Jednym płacz, drugim szalona radość. Wszystko w ciągu kilku sekund. Esencja speedwaya. A teraz wróćmy na ziemię. Przez najbliższe kilka dni czeka nas "delektowanie się" pomyjami po tym meczu i kolejnymi newsami o tym, kto kogo bardziej próbował oszukać. Gdyby nie działacze, to naprawdę byłaby piękna propaganda żużla.
- Szczegóły
Z Grand Prix szczęśliwie doczołgaliśmy się do końca - i był to koniec znaczony oddechem ulgi, przynajmniej z trzech stron świata. "Bałkańskie rytmy, polska moc", a przede wszystkim bez karetki noc. Cała szóstka liderów Unibaksu, Unii i Falubazu spokojnie wyjechała spod górującej nad okolicą i nieco grozą ziejącej pamiątki po towarzyszu Tito. Leona Madsena 30-letnia elektrowania atomowa przeraziła do tego stopnia, że przy okazji wyrównał tegoroczny, wyśrubowany do granic możliwości, rekord Antonio Lindbaecka. Cztery zera i defekt. Chapeau bas! Niechaj i jemu, i Vaculíkowi ta oszczędność sił i środków wyjdzie na dobre w niedzielny wieczór, bo jeśli obaj przy W69 pojadą swój wyjazdowy standard, kwestią będą tylko rozmiary klęski "Jaskółek". Co innego w drugim (a w zasadzie pierwszym) półfinale. Unibax wzmocniony brakiem swojego transferowego hitu roku - Sullivana, Włókniarz niby osłabiony, a tak naprawdę kto wie czy nie wzmocniony brakiem cieniującego ostatnio Sajfutdinowa. I 8 punktów zapasu torunian. A w obu miastach kibice przekonani, że to ich pupile są w lepszej sytuacji. Oby tylko zawodnicy obu drużyn oraz 20 tys. częstochowskich fanów skupili się na jeździe i na dopingu, a nie wyrównywaniu wątpliwych rachunków z pierwszego meczu.
- Szczegóły
Jeszcze przedwczoraj pojawił się promyk nadziei na podtrzymanie walki o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Niestety, informacje Przeglądu Sportowego, powielone m.in. przez speedway365.com, okazały się nieprawdziwe. Emil Sajfutdinow rezygnuje z występu w Krško, czym definitywnie przekreśla swoje szanse na złoty medal. Nie ukrywajmy, przez sobotni wypadek w Toruniu Grand Prix straciło 50 proc. swojej atrakcyjności. W sobotę przed telewizorami usiądą już tylko najwierniejsi fani cyklu i ci, którzy będą chcieli zająć czymś swoje myśli przed niedzielnymi rewanżami w półfinałach Ekstraligi. Ponieważ są wśród nas tacy, którzy oglądaliby Grand Prix nawet z zawodnikami pokroju Aleša Drymla i Martina Smolinskiego (oh, wait…), przedstawiamy tradycyjną zapowiedź historyczno-prognozową.
- Szczegóły
Generalnie taki z nas portal newsowy jak z polskich koszykarzy faworyci w meczu z Gruzją, ale ten news - jeśli się potwierdzi - będzie informacją tygodnia. Jak podał wczoraj "Przegląd Sportowy", a następnie przedrukował brytyjski serwis speedway365.com Emil Sajfutdinow może wystartować w sobotnim Grand Prix Słowenii i niedzielnym rewanżu Włókniarz - Unibax. Informację o złamanej ręce Rosjania na łamach warszawskiego dziennika zdementował trener częstochowian Grzegorz Dzikowski. Według dziennikarzy "PS" Emil ma uszkodzone więzadła w nodze (kolanie?) oraz uraz stawu łokciowego. Źródła tych przypuszczeń nie podano. Oficjalna strona oraz facebook zawodnika wciąż milczą. Menadżer Sławomir Kryjom jest przekonany, że Rosjanin w Krško wystartuje, co należałoby przyjąć za pewnik sytuacji dokładnie odwrotnej, z drugiej jednak strony BSI wciąż oficjalnie nie zapowiedziało startu Leona Madsena w sobotę, a sam menadżer Kryjom, czyli organizator SEC, nie wymienił Emila wśród zawodników zastępowanych w 3. finale IME w Gorican. W samej Częstochowie pojawia się za to coraz więcej spekulacji, że tylko niemożność wyjazdu na tor podczas piątkowego treningu w Krško lub ewentualny kolejny uraz w trakcie samych zawodów mogłyby spowodować, że Emil przyśle do klubu pozwalający na zastosowanie ZZ-tki druk L4. Gdyby spekulacje te znalazły potwierdzenie, fanom Włókniarza pozostaje mocno trzymać kciuki, by Rosjanin wrócił, i to wrócił w wysokiej formie.
AKTUALIZACJA: W czwartek wieczorem sytuacja się wyjaśniła. BSI oficjalnie potwierdziło start Leona Madsena w Krško, krótko potem Emil Sajfutdinow wydał oświadczenie, informując o absencji w GP i ZZ-tce w meczu Włókniarza. Tym samym niemal pewne stało się, że Rosjanin nie wywalczy tytułu IMŚ, a prawdopodobnie zakończy też ten sezon poza podium cyklu GP.
- Szczegóły
Żużlowa liga szybkimi krokami zmierza do finalnych rozstrzygnięć. Dziwne to uczucie, bo z jednej strony weszliśmy wreszcie w najważniejszą fazę rozgrywek, a z drugiej – pozostały nam jeszcze tylko trzy kolejki do zakończenia sezonu. Tak, za trzy tygodnie mamy poznać Drużynowego Mistrza Polski. Ależ ten czas leci. Wypada mieć nadzieję, że półfinałowe rewanże oraz walka o medale wystarczą nam na całą długą zimę.
- Szczegóły
Tak tak - zawodnik w kasku czerwonym to Jonas Davidsson, a zawody to nie mecz Allsvenskan, a finał Indywidualnych Mistrzostw Szwecji. Ulubieniec kibiców Falubazu (na zdj. jeszcze w barwach Lakeside) w zgodnej opinii ekspertów miał w nich zdobyć 3, może 5 punktów, a tymczasem do finału przystępował z kompletem 15 "oczek". Gdyby zawody rozgrywano w tradycyjnej formule, jak w Polsce, tytuł zdobyłby w cuglach. Srebro to i tak wielki wyczyn. ...Po czym w Ekstralidze kolejne zera. Ktoś rozumie ten fenomen?
- Szczegóły
...a tu gęś, choć tłusta, nieruchawa i pokracznie dotąd stąpająca - odleciała. I tyle ją widzieli. Obydwa półfinały Ekstraligi, pomijając nie zawsze sportowe emocje, można sprowadzić do jednego wspólnego mianownika - olbrzymiej i niewykorzystanej szansy gospodarzy. Wygrali - i owszem, jednak ani w Toruniu, ani tym bardziej w Tarnowie, euforii nie było. Poza może fajerwerkami na Motoarenie. Kiedy jednak trzeba było pokazać te fajerwerki na torze, poza niesamowitym tego dnia Tomaszem Gollobem, sztukmistrzów zabrakło. Był za to triumf instynktów pierwotnych. Bitwa pod Grunwaldem. "Małpi rozum" - jak trafnie określił wydarzenia sobotniej nocy Krzysztof Cegielski. I żeby nie było wątpliwości, po obu stronach, tak u Miedzińskiego, jak i u Łaguty. Ambicja i nieustępliwość są solą sportu. Ale gdzieś musi być granica. Zwłaszcza w dyscyplinie, w której krok poza ten limes nie kończy się poplamioną koszulką. Panie Adrianie, to prawda - nie jeździliśmy nigdy na żużlu, to Pan wie lepiej i więcej. To też prawda, że nie ma Pan lusterek. Ale kiedy rywal, po takim starciu, niknie w kłębowisku przewalającego się sprzętu, desek, żelastwa... warto potem choćby podjechać do niego. On już punktów nie odbierze.
KALENDARIUM
POWIEDZIELI
Teraz jest mi trochę wstyd i przykro, że tak się potoczyło. Mogę przeprosić tych kibiców, którzy poczuli się może urażeni, ale ten przekaz, który poszedł w mediach przez jednego z naszych gorzowskich dziennikarzy, który został wrzucony (do sieci), nie był od początku. Wdałem się w tę polemikę, niepotrzebnie. / Stanisław Chomski dla C+
Typer 2024 - zmierz się z najlepszymi!
NAJBLIŻSZE ZAWODY W TV
PGE Ekstraliga 2024 | ||||
1. | Orlen Oil Motor Lublin | 14 | 31 | +162 |
2. | Betard Sparta Wrocław | 14 | 19 | +30 |
3. | ebut.pl Stal Gorzów | 14 | 19 | -37 |
4. | KS Apator Toruń | 14 | 15 | -7 |
5. | ZOOLeszcz GKM Grudziądz | 14 | 14 | -58 |
6. | NovyHotel Falubaz | 14 | 13 | -33 |
7. | Krono-Plast Włókniarz | 14 | 12 | -50 |
8. | FOGO Unia Leszno | 14 | 11 | -87 |